Wróćmy jednak do tematu sklepików i stołówek, czyli czegoś co niedługo może się okazać reliktem. Dlaczego tak napisałem? Historia pokazuję, że jeśli Państwo ingeruję w dany obszar gospodarki to on ginie jak produkty z półek w Wenezueli.
Jednak nie chcę być gołosłowny. Od wprowadzenia ustawy minęło już sporo czasu i udało mi się porozmawiać z kilkoma rodzicami i wszyscy zauważyli znaczny wzrost cen za obiady w stołówkach. W skrajnych przypadkach jest to trzykrotny wzrost ceny w stosunku do poprzedniego roku!
90% rodziców z którymi rozmawiałem mówiło iż zrezygnuje ze szkolnych obiadów dla swoich pociech i zacznie szykować im kanapki. Widzimy więc, że ustawa jest na pewno „niezdrowa”... dla portfela rodziców, ale czy jest bezpieczna dla dzieci i młodzieży? Nie wydaje mi się, aby tak było.
W sieci możemy znaleźć mase zdjęć, na których widać szkolne kosze na śmieci zapchane opakowaniami z fast-foodów, a więc efekt jest taki, że uczniowie zamiast zacząć jeść zdrowo, jedzą jeszcze gorsze jedzenie i do tego są zmuszani do wychodzenia poza teren szkoły, a co za tym idzie do narażania się na niebezpieczeństwa z tym związane.
W tym samym czasie sklepik szkolny jest na skraju bankructwa, bo nikt nie chcę kupować produktów, które ma do zaoferowania. Warto dodać że papierosy w sklepikach szkolnych nie są sprzedawane, a problem nieletnich palaczy jest widoczny.
Odniosę się jeszcze do samego rozporządzenia, bo było chyba pisane w przeddzień jego wprowadzenia. Nie można inaczej wytłumaczyć takich absurdów jak te mówiące o wielkości opakowań lub tego, że produkty dozwolone do sprzedaży zmieściły się na dwóch stronach.
Jak w takim razie rozwiązać problem otyłości wśród dzieci i młodzieży? Problem otyłości nie jest spowodowany tylko niezdrowym jedzeniem, a również siedzącym trybem życia. Dlatego jeśli chcemy, aby nasze dzieci były zdrowe to musimy przestać traktować zajęcia wychowania fizycznego, jako przedmiotu drugiej kategorii. Należy również uczulić rodziców na ten problem. Trzeba dać im wskazówkę, aby mówili raz na jakiś czas: „Odejdź od komputera. Wyjdź pobiegać/pograć w piłkę” oraz aby pielęgnowali sportowe pasje swoich dzieci. Do tego należy nakreślić rodzicom jak powinna wyglądać dieta ich dzieci, a wtedy problem rozwiąże się sam.
Na koniec podkreślę, że nie spotkałem jeszcze w historii takiego przypadku, żeby przymus był bardziej skuteczny od odpowiedniej edukacji. Dlatego jeśli rząd ma się czymś zajmować, to niech pozostanie przy naświetlaniu problemu, a ludzie oddolnie zrobią to 3x lepiej i 6x taniej.
Napisz komentarz
Komentarze