DŁ.: Uchodzisz wręcz za zjawisko w pewnych środowiskach. Skąd się to bierze, że każdy kto cię poznaje dobrze się na Twój temat wypowiada? Co jest w tobie takiego wyjątkowego? Muszę zacząć od tych pytań, bo mnie to niezwykle nurtuje.
JB: Nie będę obłudnie udawał, że nie jest miło słyszeć takie słowa. Tym niemniej sądzę, że jest w nich dużo przesady. Stwierdzenie, że moja osoba spotyka się z pozytywnym odbiorem mnie cieszy, ale jestem zwykłym, młodym chłopakiem, który po prostu jest sobą, działa, chce mieć większe możliwości do pracy na rzecz ludzi z naszego powiatu i tyle. Poza tym odpowiedzi na to pytanie powinnaś szukać u osób, przez które je zadałaś. Jaźń odzwierciedlona bywa krzywym zwierciadłem.
DŁ: Oczywiście, że pytałam. Chciałam jednak, żebyś się ustosunkował, bo to punkt wyjścia do tej rozmowy. Po usłyszeniu relacji kilku osób na twój temat chciałam cię poznać i dowiedzieć się, co oni w tobie widzą takiego niezwykłego, na czym polega twoja wyjątkowość. Może moje następne pytania pozwolą mi to lepiej zrozumieć. Interesuje mnie geneza Twojego kandydowania i przebieg kampanii. Nie byłeś działaczem politycznym, ani członkiem partii, a znalazłeś się na liście komitetu jednego z dwóch największych ugrupowań w kraju, na pozycji 3, która ma już swój prestiż. Troszkę zaskakujące, ale takie rzeczy się zdarzają. Precedensowy charakter ma już jednak dla mnie to, że potrafisz się ustawić w pozycji umiarkowanego krytycyzmu wobec niektórych poczynań formacji, z której listy startujesz. To już naprawdę mnie zszokowało, bo z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Do tego robisz to jako 25-latek. Czy to nie jest już przesadna brawura?
JB: Do kandydowania namówił mnie Arek Gajewski (kandydat na prezydenta miasta i do sejmiku wojewódzkiego przyp. red.). Startowałem już 4 lata temu, gdzie udało mi się uzyskać chyba całkiem niezły wynik ja na 21-latka. Wówczas nie prowadziłem żadnej kampanii, stąd też chcę podziękować za ten wynik ludziom, którzy ze względu na to jakim jestem człowiekiem zagłosowali na mnie. Ustosunkowując się do drugiej części pytania, to powiem, że otwarte przedstawianie swoich poglądów, według mnie, nie ma nic wspólnego z brawurą. To po prostu szczera postawa względem ludzi, na których głosy liczę. Skoro aspiruję do funkcji radnego, to jest to następstwo przekonania, że mógłbym swoją energią i zaangażowaniem wnieść wartość dodaną do samorządu. Gdybym chciał coś zatajać lub przekłamywać oznaczałoby to, że nie uważam swojej osoby, taką jaką jest, za dobrego kandydata... Jaki sens miałby wtedy mój udział w wyborach?
DŁ: No to jestem pełna uznania do podejścia. W takim razie co możesz nam, wyborcom, obiecać, jeśli odniesiesz sukces?
JB: Nie jestem entuzjastą składania obietnic. Zwłaszcza, że w sferze polityki pojecie "obietnicy" kojarzy się pustą deklaracją, która pięknie brzmi, a nie ma żadnego pokrycia... Ja jeśli zostanę radnym to będę lokował całą swoją energię w sprawy związane ze stwarzaniem miejsc pracy, wspieraniem przedsiębiorczości, organizacją wydarzeń kulturalnych i sportowych, a także doprowadzeniem do świetności kilku wspaniałych miejsc naszego powiatu, którym niestety pomimo naturalnych uwarunkowań daleko do tego, choć wystarczyłoby nieco troski i pracy, jak np. Zalew Sulejowski. Składania szumnych obietnic jednak unikam. W tym czasie każdy i tak słyszy ich aż nadto, a co później z tego wynika - różnie to już bywa.
DŁ Spotkałam się też z opinią, , że jesteś osobą, z którą sympatyzują ludzie z tzw. "nizin społecznych". Skąd to się bierze?
JB: Cóż to za pytanie? Tak to zabrzmiało, jakbyś wartościowała w nim. Moim zdaniem nie ma ludzi lepszych i gorszych. Są tacy, którzy są w lepszej sytuacji i w gorszej. Moralnym obowiązkiem tych pierwszych jest nie zapominać o drugich. Im większe możliwości tym większa odpowiedzialność, o której trzeba pamiętać.
DŁ: Skąd u Ciebie tyle empatii? Życie tak bardzo Cię doświadczało tragediami rodzinnymi? Skąd się bierze Twoja siła i energia?
JB: Rozumiem do czego zmierzasz, ale w tak prywatne i emocjonalne kwestie na pewno nie mam zamiaru wchodzić. Nie jest to przedmiotem tej rozmowy. Poza tym są to kwestie, które by grały na emocjach, a do tak niskich chwytów nie mam zamiaru zniżać się nigdy. Marzenie o byciu radnym jest dla mnie ważne, ale ochrona pewnych sfer prywatnych ważniejsza.
DŁ: Dobrze, nie ośmielę się nalegać... Widzę, że przyjmujesz postawy stanowcze. Nie obawiasz się, że przez nie możesz spotkać się z negatywnym stosunkiem wyżej zhierarchizowanych osób w strukturach partii, z której komitetu startujesz? Inni młodzi ludzie startujący w tych wyborach przyjmują raczej postawę podporządkowania wobec swoich liderów. Nie uważasz, że to bezpieczniejsze zachowanie?
JB: Mówiłem już, że jestem sobą i będę utrzymywał swoją suwerenność. Zresztą nawet gdybym dołączył do jakiejś partii, to bym nie stracił integralności. Jaki jest sens głosowania na młodych ludzi, którzy przyjmują postawy, o których mówisz? Skoro niezależnie od swojego zdania będą podporządkowywać się w każdej sprawie decyzjom swoich "przełożonych", to jaką wartość ma ich młodość, świeżość i brak zmanierowania? Wtedy ta wartość się dewaluuje, albo wręcz zanika. Widzę, że bardzo próbujesz postrzegać moje zachowania przez pryzmat skuteczności wyborczej. Nie mam zamiaru wartościować. Owszem jestem zdeterminowany i ukierunkowany na pracę podczas tej kampanii - ale pracę, w której przekonuję do siebie. Jeśli uda mi się osiągnąć sukces, o który się staram to będzie wspólny sukces mój i osób, które mnie popierają, a nie wyimaginowanej postaci stworzonej na potrzeby marketingu politycznego, czy starego wyjadacza, kryjącego się za młodą twarzą na banerze, która ma umożliwić powiększanie wpływów.
DŁ: Im dłużej rozmawiamy, tym nabieram większego przekonania, że będziesz dokonywać rzeczy rewolucyjnych w tej radzie powiatu.
JB: Oczywiście, że nie. Jeśli ktoś tak twierdzi, to kłamie lub ma elementarne braki w wiedzy na temat funkcjonowania samorządu. Cała praca tam mieści się w ramach określonych uchwał, obowiązującego prawa, możliwości porozumienia w danych kwestiach z innymi radnymi i ram budżetowych. Owszem tkwi we mnie przekonanie, że mógłbym bardzo dużo wnieść i pracować, ale w drodze sukcesywnej ewolucji. Tym niemniej nie zrobię cudów, bo ich nikt nie jest w stanie zrobić. Uważam za to, że mogę poczynić więcej od innych i na pewno znalazłbym kanał przekazu, którym informowałbym na bieżąco o tym co robię.
DŁ: Zaskakujesz mnie swoją dojrzałością, mądrością i prawdą, która przez Ciebie przemawia. Deklarujesz swoje głęboko patriotyczne poglądy i związki ze środowiskiem kibiców. Co o tym powiesz, bo są to środowiska, które niekoniecznie cieszą się szeroką estymą?
JB: Oczywiście, że jestem patriotą, który lokalizuje swój światopogląd po prawej stronie. Zależy mi na Polsce, na swoim województwie, powiecie, mieście, osiedlu. Zależy mi na moim regionie, bo chcę tu mieszkać, gdyż jestem z nim związany emocjonalnie. Ponadto chcę, żeby osoby, które chcą tu mieszkać i rozwijać się mogły to robić godnie. To przykre, że często tak się dzieje, że ludzie przywiązani do swoich małych ojczyzn dla dobra własnej rodziny muszą opuszczać swoje strony. Nie zmieni się tego od razu, ale trzeba nad tym pracować i do tego dążyć. Zupełnie nie mam zamiaru przejmować się tym jak patriota jest przedstawiany w przekazie medialnym, bo to niedorzeczne. Co więcej działam na rzecz rozwoju postaw patriotycznych. Uważam, że te wartości są strasznie zaniedbywane. Samo twoje pytanie miało wyraźne odniesienie do tego jak są one odbierane...A kibicem jestem. Nie mam zamiaru się z tym kryć. Jest to moja pasja. Nie zważam na to jak to jest kreowane w mediach. Każdy słyszał stereotypy, a mało osób z kolei wie, że organizowaliśmy takie inicjatywy jak mikołaj dla domu dziecka, pomoc naszemu schronisku, zabieranie dzieci ze szkół z powiatu na mecze (jeszcze w ekstraklasie). Jak coś jest w tym złego, to widać jestem złym człowiekiem... Generalizowanie co do grup społecznych w mojej opinii zawsze jest szkodliwe i niewłaściwe. Niestety bardzo chwytliwe medialnie...
DŁ: Ponadto deklarujesz jeszcze ogromne przywiązanie do wartości katolickich - czy nie uważasz, że to wszystko mogło by osiągnąć lepszy efekt pod szyldem, który ma obecnie dużo lepsze notowania, a nie pod PO, która nie cieszy się uznaniem osób związanych z kościołem, skrajnie prawicowych, czy innych osób, do których trafia bezpośrednio przekaz ideologiczny, którego ładunek niesie twoja osoba?
JB: Po pierwsze wierzę, że w wyborach samorządowych ludzie będą głosować na ludzi, a nie partie. Po drugie rada powiatu nie zajmuje się rozstrzyganiem kwestii związanych ze światopoglądem. Tam realizuje się postulaty mające na celu realne funkcjonowanie i rozwój tego rejonu. Tu jestem w kluczowych kwestiach zgony z osobami startującymi z list tego samego komitetu. Zasadniczo zresztą mój światopogląd jest bardziej otwarty i ukierunkowany merytorycznie, niż postulowany przez partię, którą sugerowałaś.
DŁ: Daj z siebie wszystko” to świetny klip Bob One ft. Bas Tajpan, który powstał w ramach programu „Młodzież w działaniu”, zna go sporo moich znajomych, a ty jako niezależny kandydat do rady powiatu z pierwszego okręgu wyborczego w swojej ulotce napisałeś „Dam z siebie wszystko”. Teraz już będziesz mi się z nim kojarzył. Mnie do siebie przekonałeś i naprawdę liczę, że jak to ująłeś "ludzie będą głosować na ludzi" i spełni się twoje marzenie z korzyścią dla nas wszystkich. Naprawdę daj z siebie wszystko. Powodzenia.
Z Jarosławem Batorskim rozmawiała Dagmara Łuczak
Napisz komentarz
Komentarze