W pierwszej części naszej rozmowy mówiliśmy o motywacjach do kandydowania. W tej chciałabym porozmawiać o konkretach. Wspominał pan o złym zarządzaniu i konieczności wprowadzania zmian w funkcjonowaniu samorządu powiatowego. Jakie miałyby to być zmiany?
Przeróżne, zacząłbym jednak od tych najprostszych. Nie podoba mi się sposób funkcjonowania samej Rady Powiatu oraz Zarządu. Uważam, że jeśli radni chcą dokonywać zmian jakościowych w powiecie, musza zacząć od siebie. Inaczej to nie ma najmniejszego sensu.
Jakiś przykład?
Oczywiście. Mało kto głosując w wyborach samorządowych ma świadomość w jaki sposób następnie wybierany jest Starosta i Zarząd Powiatu. W odróżnieniu od Prezydenta Miasta, gdzie sprawa jest oczywista, bo wyboru bezpośredniego dokonują sami wyborcy, organ wykonawczy samorządu powiatowego wybiera się w drodze negocjacji, chociaż właściwszym byłoby słowo: układów.
Układów?
Tak właśnie jest. Nie chodzi o to czy ktoś ma jakiś pomysł na zarządzanie, czy ma do tego predyspozycje, czy wreszcie posiada jakikolwiek program. Wystarczy, że zgromadzi wokół siebie większość, którą gromadzi się rozdając kolejne samorządowe stołki. Czy słyszała pani aby w historii Powiatu Tomaszowskiego którykolwiek z kandydatów na starostę przedstawił chociażby zarys programu działań na kolejne 4 lata, by zachęcić radnych do głosowania na jego osobę? Ja takiego przypadku nie znam. Kandydat do niczego przekonywać nie musi, bo karty zostały rozdane przed głosowaniem i jest ono jedynie czystą formalnością. Podobnie jest po wyborze. Nie ma zwyczaju wygłaszania expose. W ten sposób ktoś „zarządza” przez 4 lata, bierze za to spore wynagrodzenie a my nie mamy go z czego rozliczyć i chyba nawet nie mamy do tego moralnego prawa, bo przy powoływaniu niczego od takiej osoby nie wymagaliśmy. Odpowiedzialność kończy się tam, gdzie się zaczyna.
Można to zmienić?
Chcieć to móc. Osobiście nie wyobrażam sobie, bym oddał głos za kimś, kto podobnego programu nie przedstawi i nie będzie go równocześnie w stanie obronić. Byłoby to nieuczciwe w stosunku do wyborców. Będę zachęcał kandydatów na Starostę do przygotowania merytorycznych wystąpień. Nie mamy czasu na ludzi z przerośniętym ego, którym zależy tylko na tym aby gdzieś się „załapać”.
Myśli Pan, że to ma jakieś znaczenie?
Oczywiście, że ma i to fundamentalne. Odwołać starostę, który sobie nie radzi jest trudniej niż powołać go na stanowisko. Do powołania wystarcza zwykła większość głosów ustawowego składu rady a więc 12. Aby go odwołać potrzeba o ile się nie mylę 15 lub 16 . Taką większość w ciągu kilkunastu lat udało się zebrać tylko razy, kiedy starosta Gołaszewski pokłócił się ze swoim zastępcą Tomasikiem.
Co jeszcze należy zmienić?
Kolejną rzeczą jest podejście radnych do sprawowanej funkcji. Obserwuję w Tomaszowskim Powiecie zły obyczaj ucinania dyskusji w trakcie jej trwania. Wygląda to tak, że radny, którego debata nudzi albo jest niewygodna dla rządzącej większości zgłasza wniosek i zakończenie jej w czasie kiedy są jeszcze radni, chcący się wypowiedzieć. Wniosek jest oczywiście przegłosowany, bo tak chce większość. Dla mnie jest to forma totalitaryzmu a nie demokracji.
Ale w ten sposób dyskusja może toczyć się godzinami
Może i tak ale skoro jest taka potrzeba i toczy się ona w temacie, to raz w miesiącu można poświęcić nieco czasu na wysłuchanie opinii wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia. Dieta radnego to równowartość wynagrodzenia miesięcznego niejednej osoby. Poza tym nietrudno sobie wyobrazić, że taka metoda działania służyć może i służy kneblowaniu opozycji.
Zmiany, których Pan mówi mają charakter czysto formalny
Te akurat tak. Widzę jednak potrzebę wielu innych. Przede wszystkim uważam, że radni powinni się szkolić. Wymóg doszkalania funkcjonuje w wielu różnych grupach zawodowych. Powinien on być też obowiązkiem samorządowców.
Ale przecież radni się szkolą.
Szkolą się na wyjazdowych sesjach w znanych polskich kurortach. Koszty tego douczania są gigantyczne a efekty żadne. W praktyce wygląda to tak, że w zajęciach uczestniczy 5 z 50 osób a reszta leczy kaca po pijaństwie poprzedniego wieczora. Miałem okazję takie wyjazdowe szkolenie kilka lat temu obserwować. Koszmar. Przecież w nowym budynku starostwa jest klimatyzowana sala konferencyjna, gdzie szkolenia mogą się odbywać. Jest odpowiedni sprzęt i warunki.
Ale jak wtedy zmusić radnego do uczestnictwa?
Zmusić się nie da, ale można zachęcić. Skoro można potrącać część diety za nieobecność na sesji czy komisji można podobnie zrobić w przypadku szkoleń.
To radni będą przychodzić, podpisywać listę i wychodzić.
A więc będą poświadczać nieprawdę.
Nie uważa pan, że radni są mało aktywni?
Raczej ich aktywność przejawia się nie tam, gdzie powinna. Uczestniczą w uroczystościach, akademiach i innych tego rodzaju wydarzeniach. Brakuje jednak pracy koncepcyjnej. Nie znam w powiecie przykładu uchwały, której autorstwo można by przypisać radnym.
Praca radnego to nie tylko pisanie uchwał
Radny wypełnia różne role. Rada jest też organem kontrolnym nad Powiatem. Tutaj też jest wiele do zrobienia. W ciągu kilkunastu lat tylko jedną skargę na działalność urzędników uznano za zasadną. To nie jest zresztą tylko przypadłość naszego Powiatu ale wszystk8ich samorządów. Komisja Rewizyjna nie może działać jako komisja do której wnioski o naprawę dachu skierowywać będą dyrektorzy szkół. Nie takie jest jej zadanie. Ma obowiązek kontrolować. Ale aby tak się faktycznie działo jej przewodniczący musi jasno określić kryteria. Potrzebne jest również niezależne wsparcie prawne.
Co to znaczy?
To znaczy, że Rada powinna mieć swojego niezależnego prawnika. To znaczy również częste korzystanie z ekspertyz i opinii kancelarii zewnętrznych. Tylko to może zagwarantować Radzie pełnię suwerenności. W przypadku prawników będących pracownikami starosty nigdy nie wiadomo czyje interesy będą reprezentować.
Rozmawia Olga Tomczyk
zachęcamy do lektury pierwszej części rozmowy i zapraszamy wkrótce na ciąg dalszy
Świata nie zmienimy, jeśli nie będziemy próbować go zmieniać
Napisz komentarz
Komentarze