Chodzi mi oczywiście o przyczyny wypadków drogowych. Jak jeżdżą tomaszowianie? Pokażę Wam to na przykładzie kilku zaobserwowanych przeze mnie sytuacji na przestrzeni minionego tygodnia.
Sytuacja numer 1: Mercogłupek
W ubiegłym tygodniu około godziny 15 jechałem przez plac Kościuszki swoim srebrzystym bolidem taksówkarskim. Wyjeżdżając z postoju skierowałem się w stronę DH Niedźwiedź. Godziny szczytu więc ruch na ulicy bardzo duży. Sznur aut stoi na wysokości cukierni Mazurka a może i dalej. W każdym razie przy każdej zmianie świateł kilka aut przesuwa się do przodu. Przesunąłem się i ja. Stanąłem tuż przed pasami dla pieszych, po to by mogli swobodnie przechodzić. Tą swobodą nie cieszyli się jednak zbyt długo, bo wyjeżdżający od strony Polnej cwaniaczkowaty głupek w czarnym mercedesie wcisnął się między stojące w kolejce auta i ustawił centralnie na pasach zastawiając całkowicie przejście. Nikt więc nie przechodził. Ludzie zatrzymali się, by poczekać, aż jegomość bez śladu inteligencji na twarzy przesunie się do przodu.
Sytuacja numer 2: Sharan Baran
Zdarzyło się również na Placu Kościuszki. Jechałem na postój ulicą Legionów. Kiedy zbliżałem się do przejścia dla pieszych przy sklepie rybnym, jadąc lewym pasem, zauważyłem z prawej strony, niepewnie zachowujących się przy pasach dwóch chłopców w wieku około 12 lat. Wyglądali, jakby mieli za chwilę wybiec na ulicę. Zatrzymałem się przed przejściem by ich przepuścić. Podkreślam, że na lewym pasie. Na szczęście dzieci nie zdecydowały się na przejście przez ulicę, bo po chwili nadjechał granatowy Volkswagen Sharan, który na nich nawet nie zwrócił uwagi, mimo, że mój samochód stał przed przejściem od kilku sekund. Tępa gęba i telefon komórkowy przy uchu.
Sytuacja numer 3:
W zasadzie to takie sytuacje są u nas na porządku dziennym. Wyjeżdżając z ulicy Oskara Lange w prawo, bywa, że trudno jest włączyć się do ruchu w ulicę Świętego Antoniego. Wzdłuż zjazdu ustawia się rządek aut. Co robią kierowcy zjeżdżający z ronda, by dodatkowo utrudnić stojącym z prawej strony kierowcom życie? Wciskają pedał gazu i przyspieszają, by nie daj Boże, ktoś nie wyjechał przed nim.
Sytuacja numer 4:
Ulica Millenijna. Jadę w kierunku Ujezdzkiej, zza zakrętu wypada rozpędzona Mazda. Kierowca tnie „ile fabryka dała”, ścina zakręt. Pet w gębie i wyraz zacięcia na twarzy. Niedawno tutaj właśnie, podobny jegomość ściął słup oświetleniowy. Trzeba być wyjątkowym kretynem, by tak się rozpędzać na ulicy, przy której jest duży ruch samochodów ciężarowych.
Sytuacja numer 5:
Droga do Łodzi. Na wysokości Sangrodza, po minięciu stacji benzynowej rozpoczynają się zakręty. Po remoncie ustawiono tu wysepki, słupki ostrzegawcze i wymalowano podwójną ciągła linię. Oczywiście nie przeszkadza to kierowcy jadącego za mną Golfa w podejmowaniu kolejnych prób wyprzedzania mnie. Typ nie dość, że nie zachowuje bezpiecznej odległości, to znaki poziome dla niego nie istnieją. Kolejna próba wyprzedzenia skończyła się moim gwałtownym hamowaniem, gdyby nie ono, trzy samochody leżałyby w rowach, bo pan „Pospieszalski” jechał wprost na czołówkę z Passatem.
Napisz komentarz
Komentarze