- Wstępną informacje o tragedii otrzymałem zaraz po wejściu na plac katyński. Tam byli panowie ministrowie Sasin, Ardanowski. To oni dostali informację od pracowników z Kancelarii Prezydenta, ze cos się stało z samolotem. Była to informacja niepotwierdzona. Informacja, która wzbudziła wielki niepokój w nas.
Robert Telus opowiada też o napięciu, jakie zapanowało wśród posłów, którzy dowiedzieli się o tragedii. Ze względu na brak oficjalnych informacji nie mogli podzielić się swoimi wiadomościami z osobami, które oczekiwały na rozpoczęcie uroczystości.
- Napięcie jednak wzrastało. Niektórzy już popłakiwali. Były różne dywagacje, że to nie samolot prezydenta, że może to była tylko awaria, że może nikt nie zginął, że prezydent przeżył. Gdy przyszła wiadomość potwierdzona, informacja poszła przez mikrofony. Na placu zawrzało. Stało się coś, czego ja jeszcze w życiu nie widziałem. Płakali wszyscy. Płakały rodziny katyńskie, płakali parlamentarzyści, płakali nawet żołnierze.
Poseł opowiada o chaosie jaki zapanował na miejscu niedoszłej uroczystości. Zebrani nie wiedzieli, co mają robić i jak się zachować.
- Na początku mszy odśpiewaliśmy hymn i czuło się, że nam ten hymn ciężko przez gardło przechodzi. Utkwił mi w pamięci moment, kiedy na zakończenie mszy świętej odśpiewaliśmy „Boże, cos Polskę…”, wtedy widziałem mocne zaangażowanie wszystkich. Było to mocne wołanie do boga, aby błogosławił naszej ojczyźnie.
Napisz komentarz
Komentarze