Zgodzi się Pan jednak, że są tacy radni, którzy „mówią, żeby mówić”, nie ważne czy mądrze, czy głupie, byle do kamery. Te wypowiedzi, niepotrzebnie sesję wydłużają, nie wnosząc nic merytorycznego do dyskusji. Dla przykładu, dla pana Mariana Kotalskiego, każdy punkt obrad jest dobra okazją, by piać pieśni pochwalne na cześć prezydenta Zagozdona. Czy to nie jest żenujące?
Ja to widzę z innej strony. Każdy człowiek jest inny, jest pewną indywidualnością. Rzeczywiście są osoby, które mają umiejętność dopytania o szczegóły w bardzo krótkim czasie. Tutaj pytania są bardzo konkretne. Inni potrzebują dojść do właściwego pytania poprzez odpowiedni wstęp i wywód. Taki jest po prostu ich sposób bycia. Myślę, że to nie musi być tak, że oni chcą zaistnieć, czy się w jakiś sposób pokazać.
Ja uważam, że transmisja telewizyjna zakłamuje w pewien sposób przekaz. Z jednej strony można zobaczyć to wszystko o czym mówimy, czyli kto zabiera glos, czy jest aktywny, w końcu czy podnosi rękę za czy też przeciw. Z drugiej strony, z uwagi na jej rozciągłość w czasie, widzom wiele elementów umyka. Uwaga skierowana jest na obraz a nie na treść wypowiedzi. Ważniejsze staje się jak ktoś mówi i czy ładnie wygląda, od tego czy mówi sensownie, czy też wygaduje najzwyklejsze w świecie idiotyzmy. Zmieńmy jednak nieco temat. Pojawiają się zarzuty, że staracie się wykorzystywać telewizję finansowaną, jakby nie było z publicznych pieniędzy do autopromocji.
To jest oczywista nieprawda. Obrady Sejmu są transmitowane również w całości przez publiczną telewizję a więc finansowane z publicznych pieniędzy i nikomu to jakoś nie przeszkadza. Nikt tu nie mówi o autopromocji tego, czy innego posła. Chciałbym przypomnieć, że dokładnie rok temu, w trakcie zmian w statucie miasta zgłosiliśmy szereg wniosków dotyczących formuły informowania mieszkańców o pracach radnych rady miejskiej. Chcieliśmy m.in. aby protokoły z sesji i komisji były dostępne w Internecie dla wszystkich, by Rada Miejska wydawała biuletyn informacyjny, aby sesje były nagrywane w całości i emitowane w TV kablowej oraz Internecie. Do tego chcieliśmy wprowadzić do Statutu możliwość głosowania imiennego. Nasze wnioski oczywiście odrzucono głosami koalicji SLD i PO.
Czyje dokładnie są to pomysły i wnioski?
Moje i Adama Iwanickiego. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, że na samym początku kadencji została zlikwidowana gazeta samorządowa. Ja byłem temu oczywiście przeciwny. Mimo, że i ja nie wyobrażałem sobie takiej formuły, jak to było poprzednio. Uważałem, że powinno to się odbywać na zupełnie innych zasadach. Połowa gazety powinna być w gestii prezydenta i jego służb…
A druga w gestii rady?
Każdy radny miałby możliwość się wypowiedzieć na łamach gazety samorządowej.
Poprzednio była taka możliwość. Tylko radni nie chcieli lub nie potrafili nic napisać. Mnie zdarzało się coś napisać od czasu do czasu. Artur Wolski maił raczej problem z wypełnieniem wolnego miejsca.
Do mnie nikt się nie zgłosił z taką propozycją. Być może radny Mariusz Strzępek był w grupie radnych uprzywilejowanych.
Raczej w grupie mających coś do powiedzenia.
Jeżeli mówimy o tym biuletynie, to uważałem, że byłoby to najlepszym rozwiązaniem, że po każdej sesji, czy w danej sprawie jest komentarz radnego. Imię, nazwisko, jego zdjęcie, tak aby każdy mieszkaniec miasta mógł zidentyfikować osobę, która się wypowiada. To byłoby najuczciwsze rozwiązanie, w każdym bądź razie w stosunku do mieszkańców miasta. Niestety zapadły takie decyzje a nie inne, że nasza gazeta samorządowa przestał być wydawana. Co do Biuletynu, to trzeba oddać sprawiedliwość pani wiceprzewodniczącej Wacławie Bąk, która na komisji zgłaszała wniosek, by taki biuletyn jednak wydawać.
Mimo wszystko transmisja telewizyjna, bo to ona jest tematem naszej rozmowy, tworzy przekłamania. Przecież, to, że ktoś nie zabiera głosu na sesji nie oznacza, że jest mało aktywny, że nie pracuje i nie zgłasza wniosków. Dużo ciężej pracuje się w Komisjach. Do tego dochodzą spotkania z wyborcami, różne działania w indywidualnych sprawach mieszkańców.
Nie potrafię wypowiedzieć się na temat wszystkich radnych. Natomiast członkowie mojej Komisji zabierają glos na sesjach wszyscy, może niektóre osoby nieco rzadziej.
Na ten sam temat rozmawiałem niedawno z Tadeuszem Adamusem. W rozmowie ze mną stwierdził, że wnioski PO zmierzają do ograniczenia showmańskich popisów niektórych radnych, powiedział wprost, że niektórzy radni dostają „małpiego rozumu na widok kamery”. Może Pan to jakoś skomentować?
Ciekawe kogo miał pan radny Adamus na myśli. Jest to wyjątkowo obraźliwe. Wykazał się całkowitym brakiem szacunku w stosunku do osób, które zabierają głos na sesji. Przykre jest to, że jest to przewodniczący 9-osobowego klubu radnych, co samo w sobie daje wiele do myślenia. Ja to pozostawię bez komentarzy. Dodam tylko tyle, że być może niektórzy radni, którzy podpisali się pod wnioskiem wstydzą się swoich głosowań. Ja nie mam czego. Tak samo, jak cały klub Prawa i Sprawiedliwości, który mnie w tej sprawie poparł.
Myśli pan, że wnioski złożone przez PO i SLD, w dodatku identyczne w swej treści mają na celu ograniczenie dostępu do mediów opozycji?
Myślę, że tak. Mogę powiedzieć w ten sposób. Nie odbyły się żadne konsultacje z radnymi opozycji na temat zmiany formuły przekazu telewizyjnego. Zostaliśmy za to poinformowani, że na wniosek dwóch klubów, które mają w radzie większość, taka decyzja została podjęta. Powiem więcej, ustalono, że w miesiącu tylko dwóch przewodniczących komisji będzie komentowało bieżące sprawy w mieście. Komisji jest pięć. Pytam więc: kto będzie decydował, kto ma wystąpić a kto nie?
Czytaj również:
Media chcą pieniędzy za przekaz
Napisz komentarz
Komentarze