Przed wyborami miałem taki pomysł, by powołać w Tomaszowie instytucję Rzecznika Praw Pacjenta. Pomysł nie był zbyt entuzjastycznie przyjęty. Argument był taki, że przecież w szpitalu takiego rzecznika mamy. No mamy i co z tego, że on jest, jeśli nie wypełnia on w sposób właściwy swojej roli. Dlaczego? To proste, bo jest pracownikiem szpitala i równocześnie (o ile jest to wciąż ta sama osoba) naczelnym pielęgniarzem. A wiadomym jest, że najczęściej to jedna ręka, drugą rękę myje. Zresztą jak wejdzie się na stronę internetową szpitala, to po kliknięciu w zakładkę "dla pacjenta", znajdziemy na przykład informacje o posłudze duszparskiej (odwołanie do najwyższej instancji) ale o rzeczniku... ani słowa. Nie ma rzecznika też po kliknięciu w dane kontaktowe.
Mój pomysł polega na tym, żeby rzecznik był podmiotem wyłączonym całkowicie ze struktur publicznej i niepublicznej służby zdrowia i aby funkcjonował na przykład w ramach NGO-sów. Taki podmiot należałoby wyposażyć w odpowiednie narzędzia (nawet finansowane również ze środków samorządowych), by miał możliwość występować w imieniu i na rzecz pacjentów, zapewniając im właściwe wsparcie, także to o charakterze prawnym. Ilość skarg (także na niepubliczne NZOZy) jest tak duża, że stworzenie takiego podmiotu jest moim zdaniem w pełni uzasadnione.
Obecnie sytuacja jest taka, że to pracownik ocenia pracę swojego szefa oraz innych kolegów z firmy, często w hierachii zawodowej znajdujących się o kilka szczebli wyżej. W ten sposób członek korporacji jest równocześnie jej recenzentem. Tak być nie powinno i z całą pewnością nie leży to w interesie społecznym.
Na stronie Starostwa Powiatowego znajdujemy co prawda informacje o Rzeczniku praw pacjenta i w formie PDF. Są to dane Ogólnopolskiej bezpłatnej infolinia Rzecznika Praw Pacjenta wraz z teleadresowymi. Jednak w to miejsce wpływają skargi z całej Polski. Wyobrażam więc sobie, że zajmuje się on dogłebnie jedynie sprawami "większego kalibru". Nam potrzebny jest ktoś, kto zajmie się lokalnym podwórkiem. Ktoś, kto podejmował będzie interwencje w indywiduaonych sprawach niemal natychmiast, po ich zgłoszeniu. Nie każda wymaga pomocy prawników, ekspertyz czy służb specjalnych. Często wystarczy telefon do takiej czy innej osoby i delikatne zwrócenie uwagi.
Dzisiaj pokrzywdzony, czy chociażby tylko niezadowolony pacjent skarży się do Prezesa szpitala, a czasem przychodzi mu do głowy w geście rozpaczy skierować list do NFZ. Niedawno prosiłem o informacje w sprawie dówch taki skarg. Wyjaśnienia były w obu przypadkach mniej więcej takie same: "po rozmowie z ordynatorem, kadrą oraz panią adwokat przygotowaliśmy dla pana/pani X obszerną odpowiedź w tym temacie" . Oczywiście przeprowadzano też postępowania wyjaśniające. Czy tylko ja dostrzegam nierówność podmiotów?
Radny, nawet najlepszy i najbardziej zaangażowany tutaj nie pomoże. To prawda, że możemy interweniować w poszczególnych przypadkach, ale w szpitalu leczą się w ciągu roku tysiące pacjentów. Nasze zadanie to tworzenie odpowiednich rozwiązań. I Rzecznik mógłby być jednym z nich.
PS.
Jutro pokażę Wam, do jakiego stanu doprowadziła starszą kobietę pielęgniarka jednego z prywatnych POZ-ów. Będzie to materiał tylko dla osób o mocnych nerwach
Napisz komentarz
Komentarze