W ubiegłej kadencji, podobnie jak i w obecnej, mam przyjemność (tu wstawiłbym znak zapytania) przewodniczyć komisji zdrowia rodziny i spraw społecznych. Przez poprzednie 4 lata nigdy nie miałem problemu z tym, by zwołać posiedzenie w dowolnym dniu i o dowolnej porze. Dlatego też posiedzenia często odbywały się częściej niż raz w miesiącu. Odwiedzaliśmy jednostki podległe, domy dziecka, szpital, szkoły warsztaty terapii zajęciowej.
W tej kadencji mam problem, by zwołać jedno posiedzenie w taki sposób, by termin każdemu pasował. Radni najczęściej spotykaliby się raz w miesiącu i to najlepiej w dniu, kiedy odbywa się sesja. Kiedy posiedzenie ma być w innym dniu, to powinno być ono w godzinach popołudniowych. W ten sposób przed ostatnią sesją wyznaczałem termin trzy razy a urzędnicy i zaproszeni goście musieli z nami siedzieć w pracy do 19.
A przecież większość radnych reprezentuje środowiska polityczne, które na swych sztandarach niosą hasło "rodzina". Czemu te hasła mają nie dotyczyć urzędników ze Starostwa? Dla wygody radnego pani Ania, Zosia czy Jola musi zostwać w robocie po godzinach, a przecież nikt jej za to dodatkowo nie płaci (nawet jeśli godziny nadliczbowe ogą sobie odebrać w innym terminie) .
Dodatkowym problemem jest to, że czas na dyskusję nad projektami uchwał jest ograniczony. To nie jest prawda, że komisja "zdrowia" powinna zajmować się tylko dokumentami tematycznie jej przypisanymi. Niestety przez tego typu podejście wiele uchwał przyjmowanych jest przez radnych bez możliwości szczegółowego omówienia. Ponadto w godzinach popołudniowych na posiedzeniach komisji są obecni jedynie pracownicy oddelegowani, gdy chcemy uzyskać szerszą informację nie mamy takie możliwości.
Napisz komentarz
Komentarze