Otóż są to buty zakupione na rynku. Wydawałoby się nic nadzwyczajnego.... ale jednak. W połączeniu z hitem pewnego popularnego nastoletniego blogera ze śląska mogą bowiem nie tylko być powodem kompleksów, ale i dyskryminacji. Przyznam, ze po obejrzeniu filmiku mnie zatkało. Nastoletni, przebojowi chłopcy prześcigają się w opowiadaniu o tym, ile "kasy" kosztowały ubrania, jakie mają na sobie. Slang młodzieżowy w jakiejś mierze rozpracowałam, więc wiem o czym mówili.
Żeby jednak być jednorazowo na przysłowiowej modzie, oczywiście w ich mniemaniu należałoby wydać ok. 30 tys złotych. Tyle zarabia u nas większość rodziców dzieci przez rok. Dla wielu z nich nawet zakup „rynkaczy” za 50 zł to spory wydatek. Nawet z 500+ wielu rodziców przy realnej inflacji ok. 30% ledwo wiąże koniec z końcem. Sporo z nich obwinia się, że nie może kupić dziecku nowych spodni, kiedy już wyrosło, a co dopiero skarpetek za 400 zł czy podkoszulka za 1500 zł. O butach za „4 k” nie wspomnę.
Młodzież jest różna jedni noszą się „modnie”, inni nie mają za co, a kolejni stawiają na własny styl. I pewnie nie byłoby w tym temacie niczego nadzwyczajnego, gdyby… nie brak tolerancji spowodowany wyglądem i zasobnością portfeli rodziców, o akceptacji nie wspomnę, bo to już całkowicie przerasta, nawet nas... zdawać by się mogło dorosłych.
Zaraz zapewne zacznie się dyskusja o ty, kto winien? Rodzice, szkoła czy może system? Mamy już nawet stworzoną specjalną prawie terapię „Uczenie umiejętności komunikowania bez przemocy w tym wskazywania metod niekrytycznego informowania dotyczącego estetyki” . Ale cóż to jest ta estetyka ? Bo jeśli to tylko markowe ubrania za kosmiczne pieniądze, to mój „język miłości” podpowiada mi, abym się dalej nie wypowiadała w temacie.
Chodziłam do szkoły, gdzie były fartuszki z białymi kołnierzykami a potem mundurki i ten z góry narzucony "dress code", który określał moją przynależność do pewnej społeczności był wtedy naszym powodem do jego komentowania. Ukrywania się przed nauczycielem od historii, który sprawdzał czy tarcza jest przyszyta czy tylko zaczepiona na agrafkę było oczywiście sporo. Ale jeśli się nie stosowaliśmy do określonych zasad nota za sprawowanie była obniżana.
Dziś czasy się zmieniają, nie śmiejemy się już z okularników, ale powodów do naśmiewania jest coraz więcej. Nie radzą sobie rodzice, nauczyciele, system. Dyskryminacji końca nie widać. I to szczególnie takiej, która przeobraża się w hejt, nienawiść, rękoczyny, przemoc, zbrodnie. W przededniu Walentynek podobno „święta miłości” zastanawia mnie jaki wpływ na to czego doświadczamy mają media, które tak, czy inaczej kreują naszą rzeczywistość.
Podążając za trendami z zachodu mamy nowych świąt bez liku i bez jakiejkolwiek wartości. Otóż tzw. „społecznościówka” zamiast przestarzałej poczty pantoflowej żywi się ilością wyświetleń, nakładu, oglądalności. Karmimy się plotkami. Nic w tym dziwnego, bo to nie organizacja charytatywna, ale… No właśnie, ale czemu za 17 letnim youtuberem ze Śląska nie ma nikogo, kto by pokazał jak wygląda realne życie młodzieży?
Na wawainfo.pl pojawia się za to opis cen za markowe ubrania. Poczynania zmarzniętej młodzież, która za to, że jest zimno oczekuje „łapki w górę” są dla mnie mocno kontrowersyjne. Lakoniczny opis zaś wręcz podnosi oglądalność filmiku bo podane informacje wprost kierują na film, który w tydzień osiąga ponad 240 tyś wyświetleń, a wielu nastolatków już dziś chce być tak popularnymi i marząc o zawodzie influansera zrobi następne filmiki, aby ilością wyświetleń zadziwić rówieśników i sieć.
A w Tomaszowie jak to wygląda wiemy z życia codziennego. Nie najlepiej, a wyśmiewanie zaczyna się już w szkole podstawowej, dzieci trafiają więc do prywatnych psychologów, albo znajdujemy je w wannie pełnej krwi po tym jak próbują usunąć zbędne owłosienie będące przyczyną izolowania z grupy rówieśniczej, przykłady można mnożyć. Wydaje się nam, że chcemy żyć „bez masek”, ale codziennie je zakładamy, bo przecież „Jak Cię widzą tak Cię piszą”.
Napisz komentarz
Komentarze