Po raz pierwszy o sprawie nielegalnego śmietnistka dowiedziliśmy się 2 tygodnie temu właśnie z lektury Tomaszowskiego Informatora Tygodniowego. Dziennikarz gazety zaalarmował niemal wszystkie lokalne i nie tylko lokalne służby. Nad rzekę przyjechała policja, przedstawiciele władz miasta, straży miejskiej, Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, Zakładu Gospodarki Wodno-Kanalizacyjnej w Łodzi i pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska delegatury w Piotrkowie Tryb.
Wczoraj z redaktorem wybraliśmy się na kolejną lustrację w terenie. Widać, że część zgromadzonych odpadów, ktoś próbował w międzyczasie przesuwać w inne miejsce. Rzecz jednak w tym, że nie jest możliwe, aby składowisko powstało z dnia na dzień. Jak podkreślają przedstawiciele tomaszowskiego magistratu wszystko wskazuje na to, że duża ilość śmieci tkwi zakopana w ziemi.
Jak to się stało, że mieszkaniec Tomaszowa (zajmujący się między innymi działanością budowlaną) mógł całymi miesiącami zwozić tu gruz, śmieci, styropian i inne rzeczy stanowiące nie tylko wątpliwą ozdobę ale będące również źródłem potencjalnej katastrofy ekologicznej? Aby dostarczyć je w to miejsce należało użyć ciężkiego sprzętu w postaci ciężarówek, koparek itd. Żaden z sąsiadów się tematem nie zainteresował przez lata. Co również ciekawe, jest to miejsce, które upodobali sobie wędkarze. Żaden z nich nie zauważył hałdowiska odpadów?
To akurat jest możliwe, ponieważ nie zauważają oni nawet śmieci pozostawianych przez samych siebie (o czym mogliśmy się naocznie przekonać wczoraj). Jest to też miejsce, gdzie sporo osób spaceruje. Oto Polska właśnie. Nasza chata z kraja.... Podkreślę to w sposób bardziej dosadny: nie mamy do czynienia z odpadami biodegradowalnymi ale chemicznymi i budowlanymi, które przenikać mogą do pobliskiej rzeki i wód gruntowych. Mieszkańcy nic nie widzą, za to prawdopodobny sprawca jest niezwykle czujny. Wystarczyło kilka minut od pojawienia się nas na tym terenie, a już spacerował obok i z zainteresowaniem nas obserwował
Mówiąc o najbliższych sąsiadach warto przy okazji zauważyć, że w czasie interwencji strażnicy miejscy znaleźli w bezpośrednim sąsiedztwie składowiska kolejne naru-szenie prawa. Właściciel jednej z pobliskich posesji zrobił sobie regularne szambo na terenach zielonych, będących w strefie zalewowej, należących do PGW Wody Polskie. Ścieki płynęły tuż przy brzegu Pilicy. Sprawdzono, czy właściciel posiadał umowy z jakąkolwiek firmą zajmującą się wywozem nieczystości płynnych. Nałożono na niego mandat w wysokości 500 zł.
Dyrektor Wydziału Ochrony Środwoiska w tomaszowskim magistracie, Tomasz Surmański, potwierdza, że mamy do czynienia z nielagalnym wysypiskiem odpadów niebezpiecznych. Obawia się, że duża ich ilość może być ukryta pod ziemią. Wnosi to z wysokości nasypu w tym miejscu. Jego zdaniem, w przypadku wystąpienia obfitych opadów deszczu, ewentualne zanieczyszczenia mogą stanowić zagrożenie dla wodnego środowiska naturalnego i powodować skażenie wody.
Osoby, z którymi rozmawiał dziennikarz TIT twierdzą, że śmieci zwożone przez całe lata były za czyjąś cichą aprobatą. Z czego taki wniosek? Z tego, że do niedawna wjazd na teren Wód Polskich strzeżony był przez szlaban, zamknięty na kłódkę. Osoba, która zwoziła tu odpady posiadała do niej niej klucz. Dzięki temu udało jej się rozjeździć zbudowany tu wał przeciwpowodziowy, tworząc kolejne, potencjalne zagrożenie. Obecnie szlaban już zniknął. W jego miejsce pojawiły się wmurowane słupki. Czy będą one stanowić przeszkodę? Raczej mało prawdopodobne, bo "szkodnik" ma też nielegalną bramę prowadzącą w to miejsce bezpośrednio z własnej posesji.
Policja prowadzi w tej sprawie postępowanie. Niestetety dotyczy ono wykroczenia (z możliwą karą grzywny w wysokości 500 zł). Tymczasem władze miasta twierdzą, że mamy do czynienia z przestępstwem. Oczywiście kwalifikacja prawna czynu może jeszcze ulec zmianie. Wezwane do uprzątnięcia terenu Wody Polskie nie kwapią się do szybkiego zrobienia porządku. Twierdzą, że poczekają z tym do zamknięcia postępowania, a właśnie to prace ziemne, mogłyby wspomóc policję i prokuraturę we właściwym zdefiniowaniu prawnym procederu.
Sprawą interesuje się także tomaszowski SANEPiD. Jak twierdzi Iwona Sarwa, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej, o sprawie jest poinformowana i będzie sytuację monitorować na bieżąco aż do chwili usunięcia zagrożenia.
- Podjąłem już pewne kroki prawne w tej sprawie i podejmę kolejne. Opinia publiczna wkrótce się o nich dowie. Czuję się po prostu do tego zobowiązany. Praca dziennikarza jest różnie postrzegana. Zadaniem jest służba społeczeństwu i państwu. Dziennikarz ma obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego. Jest to wyartykułowane wprost w przepisach ustawy prawo prasowe – mówi Krzysztof Krasnodębski, dziennikarz TIT. - Zdaniem wszystkich prawników, z którymi rozmawiałem, doszło tutaj do popełnienia co najmniej jednego przestępstwa przeciwko środowisku. Ludzie niszczący środowisko nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę niszczą siebie. Dziwić może, a właściwie bulwersować, że niektóre instytucje i organy dają na to przyzwolenie. Czy w którejś instytucji mamy do czynienia z korupcją? A może ze zwyczajną ignorancją? Teraz na to pytanie nie odpowiem. Zapewniam jednak, że tomaszowianie poznają prawdę, a dzięki wielu ludziom, którym otaczające nas i tak już zniszczone środowisko nie jest obojętne, cały ten śmietnik zostanie posprzątany, a sprawca właściwie ukarany – dodaje.
Napisz komentarz
Komentarze