Obok męczącego się zwierzęcia przejeżdżały dziesiątki samochodów. Nikt nie pokusił się chociażby o to, by zatelefonować na policję, albo na numer alarmowy 112. Dotyka nas koszmarna znieczulica, która chyba jeszcze bardziej pogłębia trwająca na świecie pandemia. A przecież powinno być całkiem.... inaczej. Oczywiście najlepiej i najskuteczniej jest powiadomić Straż Miejską. Właściwie tego rodzaju interwencje powinno podejmować nasze schronisko dla bezdomnych zwierząt. Nie ma ono jednak odpowiednich środków. Skutecznie zastępują je więc strażacy.
Dzisiaj było podobnie. Po telefonie do dyrektora ZDiUM, Szymona Michalaka zaledwie w kilka minut podjechali na miejsce strażnicy miejscy. Zabezpieczyli teren i powiadomili wydział zarzadzania kryzysowego. Po kolejnych kilkunastu minutach przyjechali druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ludwikowie.
Strażnicy Miejscy dopilnowali by nikogo nie rozjechały gnające ulicą ciężarówki, a strażacy... pierwszy raz widziałem podobną sytuację.
Do rannej sarny podeszło czterech młodych mężczyzn. Jeden z nich wyciągnął do zwierzęcia rękę . Przez ułamek sekundy zwierzak "postraszył" próbując złapać strażaka zębami. Druh z Ludwikowa się nie przestraszył tylko zaczął sarnę głaskać po głowie i uspokajać, a zwierzę przytulało się do ręki strażaka. Trudno to de facto opisać, ale wrażenie.... niezapomniane. Naprawdę świetna i szybka interwencja. Brawo! Ranne zwierzę odwieziono do ośrodka w Kole. Czy przeżyje nie wiadomo, być może trzeba będzie je uśpić, ale na pewno nie skonało w bólu i samotności przy drodze.
Nie zachęcamy nikogo by samodzielnie ratował zwierzęce ofiary piratów drogowych (choćby ze względu na możliwość zarażenia chorobą zakaźną). Prosimy jednak, by mijając podobnego zwierzaka nie pozostawać obojętnym i zawiadomić właściwe służby
Napisz komentarz
Komentarze