"To opowieść alegoryczna, o śmiesznościach ludzi, ale okazuje się jednocześnie, że jest ona tragiczna. Nieprzypadkowe wydaje się zakończenie tej opery – nie kończy się w tonacji dur, ale trzema pociągnięciami smyczków, które są jak cięcia żyletką. To sugeruje tragiczne zakończenie – my go nie dopowiadamy, na scenie nic takiego nie następuje, ale to jest doprowadzenie głównej postaci Platée do skrajności – ośmieszaniem, kpieniem z niej. Pamiętajmy, że to w zamierzeniu żyjącego kilkaset lat temu kompozytora – a nie przez nas – w roli nimfy obsadzony został mężczyzna, tenor" – powiedziała PAP reżyserka opery Natalia Kozłowska.
"Platée" to typowa dla francuskiej tradycji operowej i dla twórczości Jeana-Philippe'a Rameau opera-balet. Libretto jest opowieścią o złośliwej intrydze. Zmęczony zazdrością Junony Jowisz przystaje na propozycję boskiego intryganta Merkurego i aranżuje udawane małżeństwo z brzydką nimfą Plateą. Dziewczyna o żabiej urodzie bez zastrzeżeń wierzy w nagłe amory władcy bogów, nieświadoma, że stała się pośmiewiskiem nie tylko całego bagna, ale też mieszkańców Olimpu.
W reżyserii Natalii Kozłowskiej świat starożytnych bogów połączy się ze szkolnymi realiami braku tolerancji i rówieśniczej przemocy skierowanej przeciwko osobie, która ma problemy z określeniem swojej płci. Na scenie pojawią się studenci Akademii Muzycznych w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu, Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie i Haute école de musique Geneve ze Szwajcarii.
"Przygotowania do spektaklu trwały dwa lata. Z powodu pandemii musieliśmy przesuwać terminy, dużo się zmieniało, ale cieszymy się, że ostatecznie wszystko zmierza do końca. Zapowiada się naprawdę ciekawe widowisko" – podkreślił Wojciech Sztyk, który wciela się w postać Sitherona. W oryginalnej wersji opery jest to król chłopów, ale w uwspółcześnionej inscenizacji, to chłopiec prześladujący główną bohaterkę.
Dla kreującego tytułową postać Platei Łukasza Kózki praca przy operze barokowej była czymś wyjątkowym, czego nie robi się na co dzień. Jak zaznaczył, jest to trochę inne śpiewanie i jednocześnie wspaniałe doświadczenie dla młodego wokalisty.
"Moja postać jest bardzo skomplikowana, zagubiona i poszukująca siebie. Kreacja osoby, która do końca nie potrafi określić płci, nie jest łatwa, ale myślę, że z dużą pomocą pani reżyser, dyrygenta i profesorów z kursów mistrzowskich udało nam się osiągnąć zamierzony efekt" – zaznaczył.
Jak zauważyła reżyserka spektaklu, opera barokowa to wyjątkowo trudny i karkołomny materiał, choć w trakcie jej realizacji okazało się, że do muzyki z 1745 r. da się tańczyć w stylu dyskotekowym, hiphopowym czy funkowym.
"Stawiamy na młodość, spontaniczność – coś takiego w +zwykłej+ operze nie wydarzyłoby się, bo w imieniu artystów zaraz zaprotestowałyby związki zawodowe, że oni na pewno nie będą się tyle pocić na próbach" – dodała Kozłowska.
Obok studentów wokalistyki na scenie Sali Koncertowej AM przy ul. Żubardzkiej wystąpią także studenci Instytutu Choreografii i Technik Tańca tej uczelni, Chór Akademii Muzycznej w Łodzi i Międzyuczelniana Orkiestra Barokowa pod batutą Marcin Sompolińskiego. Choreografię opery-baletu przygotowała Agnieszka Łuczyńska.
"Platée" pokazana będzie dwukrotnie 4 i 5 listopada. Premiera zainauguruje tegoroczną – dziewiątą edycję AŻ Festiwalu. Zadanie "Opera-balet J.-Ph. Rameau Platée – pierwsza polska interpretacja" jest realizowane dzięki dofinansowaniu z budżetu miasta Łodzi. Wykonawcą zadania jest Stowarzyszenie Promocji Inicjatyw Artystycznych OPERATIVA. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze