Pytanie, czy dokuczanie?
Hejt, hejterstwo, mowa nienawiści, to terminy, który wprost uwielbiają posługiwać się politycy. Kilka lat temu modne było pisanie na własnych profilach internetowych "HejtStop". Zabawne jest to, że hasłem posługiwali się często ludzie, którzy sami na co dzień parali się hejterstwem w jego różnorakich odmianach. Hasełka łatwo podchwytywać i sprzedawać bezmyślnej gawiedzi. Pod postem, który jakoby miał być przeciwko "mowie nienawiści" tryskały całe gejzery brutalnych komentarzy, na które autor nie reagował. Najciekawszym przykładem był wpis byłej już rzeczniczki ds. równego traktowania Prezydent Hanny Zdanowskiej, w którym nazywa mnie "ludzkim śmieciem". Cóż sama sobie wystawia świadectwo, podobnie jak Prezydent Łodzi, która na tego rodzaju zachowanie nie reagowała. Odczłowieczanie ludzi to typowo totalitarne praktyki rodem z Bełżca albo Auschwitz. Z pozoru liberalne a więc wolnościowe środowiska nie pojmują znaczenia podstawowych pojęć nie mówiąc o posiadaniu czegoś, co kiedyś nazywano kindersztubą. Zasada jest prosta: gdy ktoś wyraża się krytycznie o nas, to jest hejterem, gdy my kogoś obrzucamy wyzwiskami, poddajemy tę osobę krytyce. Hipokryzja czy po prostu niewiedza. Brat wspomnianej wyżej rzeczniczki w jednym ze swoich wpisów stwierdza natomiast, że hejter to ktoś anonimowy, a przecież jak się pisze pod własnym nazwiskiem, to się hejterem nie jest. Hm... poważnie? No ok, zdaniem tego pana wolne media to tylko te, które go chwalą... inne niekoniecznie
04.10.2022 21:01
1
17