Prawym okiem: w interesie pacjentów
Mój ostatni artykuł na temat tomaszowskiego szpitala wywołał w ciągu jdnego dnia prawdziwą burzę. Otrzymuję dziesiątki maili, wiadomości w mediach społecznościowych, sms-ów i telefonów. To dobrze. Część nich na pewno będę sukcesywnie publikował. Niektóre ze względu na swoją formę nie nadają się do publikacji. Mimo, że opisują one jednostkowe, bardzo indywidulane przypadki, są warte upublicznienia. Warto też pamiętać, że pisząc tego rodzaju felieton, jaki napisałem przedwczoraj, nie da uniknąć się wielu generalizacji (co mogłoby się pojawiać jako zarzut) ponieważ problem ma charakter systemowy. Nie dotyczy konkretnej pielęgniarki, salowej, czy lekarza. Często słyszy się, że brak w systemie ochrony zdrowia pieniędzy. Prawda jest taka, że przede wszystkim brakuje jasno zdefiniowanych zasad, bo pieniądze.... cóż, ile byśmy ich nie wyłożyli, system zassie i przetrawi wszystko i nadal będziemy narzekać, że jest ich zbyt mało. Nie jestem lekarzem, ani kimś kto zna się na leczeniu ludzi. Może całe szczęście, bo znajduję się poza zaklętym kręgiem solidarności korporacyjnej, a własną rolę w systemie postrzegam bardziej jako rolę "rzecznika" pacjentów i członków ich rodzin, ludowego trybuna, czy czegoś w tym rodzaju. I tu właśnie pojawia się problem... bo, jak mówi czasem moja żona, "sam świata nie naprawiasz". I to jest niestety smutna prawda. Poza skargami na działanie służby zdrowia ludzie zwracają się do mnie z setkami różnych innych problemów (przepraszam, że nie ze wszystkim nadążam). I dlatego....
18.08.2019 12:17
33
5