Niestety siatkarze rywala nie byli zbyt gościnni i nasi chłopcy przegrali mecz 0:3. W pierwszym secie toczyliśmy z rywalem wyrównaną walkę i partia zakończyła się wynikiem 23 -25. W kolejnych odsłonach, widać zadecydowała dyspozycja dnia, która z biegiem meczu przemawiała na korzyść przeciwnika.
Trójka po dobrej grze pokonała Tomaszowian, w setach 25 - 21 i 25 – 18.
W sobotę, przyszło się nam zmierzyć z najsłabszą drużyną zawodów – MKS Czarni Połaniec. Rywal podobnie jak nasi chłopcy, przegrał swój pierwszy mecz w setach do zera.
Stawką tej potyczki, była kontynuacja walki o ćwierćfinały. Przegrywający nie liczył się już w rywalizacji.
Lechia rozpoczęła mecz dobrze. Siatkarze z Tomaszowa szybko objęli dwupunktową przewagę, którą z minuty na minutę powiększali. Po ataku Woźniaka wynosiła już ona 5 pkt. (9:4).
Niestety nasza drużyna zaczęła popełniać błędy i po chwili rywale doszli na 3 pkt (12:9).
Na szczęście szybko opanowaliśmy sytuację. Siatkarze Lechii przy dużym udziale ekipy z Połańca, zaczęli seryjnie zdobywać punkty. Kolejny minuty to wygrana Lechistów, aż 11:1 (wynik 23 - 10) i w tym momencie set nr. 1 został rozstrzygnięty.
Lechia wygrała pierwszą odsłonę 25 – 14 i była to bardzo ważna wygrana, ponieważ w przypadku równej liczby punktów trzech zespołów na koniec, będą się liczyć sety i małe punkty.
Drugi set to już wyrównane widowisko. Drużyny rozpoczęły go grą „punkt za punkt” i tak przebieg gry utrzymywał się do wyniku 5:5. Kolejne piłki rozstrzygnęliśmy na naszą korzyść. Po podwójnym bloku Puściana i Woźniaka wyszliśmy na prowadzenie 8:5.
Dobra gra Witkowskiego w dalszej części partii podwyższyła ten rezultat i po kilku minutach z trzech punktów przewagi Lechii zrobiło się pięć (13 – 8).
Wydawało się że wygrana numer dwa w meczu stanie się faktem. Wróciły jednak „demony z przeszłości” w postaci rozprężenia. Zwyczajnie nasza ekipa przestaje grać.
Rywale po świetnej zagrywce i fatalnych błędach „chłopców z Gastronomika” zdobyła 6 punktów z rzędu i objęła jedno punktowe prowadzenie.
Gra naszej drużyny się nie zmieniła. Do końca seta pozostało już niewiele piłek. Co więcej, na nasze nieszczęście rywale odskoczyli na wynik 16 - 20.
Turowski psuje zagrywkę, atak Krawczyka zablokowany. Niedobra sytuacja, staje się beznadziejna – przegrywamy 18 – 23. Tomasz Migała bierze czas.
Po chwili staje się coś nieprawdopodobnego. Przenieśmy się jednak najpierw w przeszłość.
Rok 2000. Kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Sydney. Reprezentacja Polski Ireneusza Mazura w katowickim spodku gra niezwykle ważny mecz z byłą już Jugosławią. Przegrywamy w setach 1:2. W czwartej odsłonie prowadzimy 23 – 18. Wszystko jest w naszych, aby doprowadzić do tie breaka.
Drużyna z Bałkanów wygrywa jednak seta 25 – 27 i to ona awansowała na Australijskie parkiety, po czym zdobyła złoty medal pokonując w wielkim finale Rosjan 3:0.
Historia się powtórzyła. Jednak w trochę innych okolicznościach, bo set nie decydował o dalszych losach rywalizacji. Jednak to, co zrobili podopieczni Migały, przejdzie do annałów tego klubu.
Nasi wygrali siedem kolejnych piłek! i wygrali 25 – 23! Coś wspaniałego. Ci chłopcy piszą swoją historię.
Nasi chłopcy są rozpędzeni, rywale mimo prób, nie potrafią się już podnieść po tym „nokaucie”. Trzeci set jest tym decydującym o losach rywalizacji. Wygrywamy go 25: 18 i cały pojedynek 3:0.
Jutro o 10 zagramy mecz o wszystko z bardzo trudnym rywalem i liderem zawodów RCS Czarni Radom. Nasi siatkarze muszą się wspiąć na wyżyny swoich możliwości. Początek o godzinie 10.
My już dzisiaj zapraszamy na transmisję live, która będzie miała miejsce na stronie www.kslechia.pl.
Napisz komentarz
Komentarze