Podopieczni Andrzeja Zająca, mówiąc sportowym żargonem, źle weszli w spotkanie. Pierwsze punkty oddali przyjezdnym bez żadnego zaangażowania, popełniając elementarne błędy. Otrząśnięcie z tego letargu zajęło im krótką chwilę, lecz wrócili na właściwe tory i podjęli prawdziwą walkę. Goście wyraźnie nie spodziewali się takiego obiegu zdarzeń i sytuacja, w której tomaszowianie objęli prowadzenie zaskoczyła ich. Niemniej jednak łodzianie nie mogli zapomnieć, jak się gra w siatkówkę w tak krótkim czasie i szybko odrobili straty, wysunęli się na zwycięską pozycję i wygrali pierwszego seta rezultatem 25:18.
Drugi set to lustrzane odbicie wizerunku tomaszowian z pierwszej odsłony. Wyszli z wielkim apetytem na wygraną, lecz brak doświadczenia, które cały czas nabywają, dał o sobie znać. Łodzianie świetnie dostrzegali każdy wolny centymetr parkietu po stronie gospodarzy, gdzie by można było posłać piłkę, bezwzględnie wykorzystywali złe ustawienie Lechitów. Efektem była druzgocąca porażka, bo drugi set zakończył się wynikiem 25:15.
Trzecia odsłona meczu była dla gospodarzy nocnym koszmarem, z którego nie mogli się obudzić. Zawodnicy SMS-u byli w nim katami, którzy bezlitośnie sprawiali tomaszowianom ból. Ból był na tyle silny, że związał im ręce i zdobycie jakiegokolwiek punktu przychodziło im z ogromnym trudem. Podstawowe błędy były głównym winowajcą całego zamieszania. Szczerze mówiąc, ciężko jest opisywać spotkanie z takich sytuacjach. Zakończmy więc, że trzeci set zakończył się stosunkiem 25:12, a cały mecz natomiast 3:0.
Juniorzy II Lechii grali w składzie:
Olejniczak, Miloradović, Tataradziński, Cichosz, Latocha, Witoń, Ferenc (kapitan), Skuza, Strawiński, Borysławski, Małecki, Bijoch (libero).
Trenerem zespołu jest Andrzej Zając.
Napisz komentarz
Komentarze