Sala Atlas Areny wypełniona po brzegi, bo sceną tłok, a z głośników na początek, dla rozgrzania publiczności z głośników atakuje numer z płyty „Bułgarskie Centrum” - „Nie wszystko co pozytywne jest legalne”. Charakterystyczny głos Grabarza (Krzysztof Grabowski) zachęca do zabawy. Na odzew nie trzeba długo czekać, tłum pod sceną zaczyna, choć chyba zbyt zachowawcze określenie, falować a to przecież dopiero początek. Ochroniarze muszą przytrzymywać barierki ochronne. Jak to mówią siwy dym. Już wiemy, że charyzma z Grabarza z wiekiem nie uleciała w bliżej nie określone rejony kosmicznej nicości.
Koniec utworu i zabawna dyskusja na temat zmiany nazwy zespołu: Perwersyjni Pasztetanci, czy Psi Penis. Dosyć rzadki w czasach napompowanych gwiazdorów przykład dystansu do samych siebie. Nie ma obawy, że szpilka wbita w tyłek spuści całe powietrze i zamiast gwiazdeczki zobaczymy jedynie flaka przypominającego zużytą prezerwatywę.
Przychodzi kolej teraz na „Brudną forsę”. Fani już wiedzą, że jest to utwór z płyty „Marchef w Butonierce”. Klimat cały czas mocno taneczny i wszyscy tańczą. Nie da się inaczej bo podskakujący sąsiedzi wymuszają pląsy na stojących obok. Prawdziwa ekstaza. Grabarz prosi, by nie obnażać się publicznie. W sumie czemu nie? Ładny biust nie jest czymś, jak chciałyby feministki, seksistowskim i zawsze miło jest sobie popatrzeć.
Ruszają „Miejscy partyzanci”. Robi się bardziej punkowo. Na początek solo na basie Piotrowiaka. Krótko, szybko i konkretnie. Zaczyna brakować ochroniarzy do przytrzymywania barierek. Kto wytrzyma dłużej? Wiadomo, wszyscy dadzą radę. Mimo wszystko Grabarz, widząc spuchniętych do czerwoności „badygardów” próbuje nieco ostudzić atmosferę. Łatwo powiedzieć, trudno zrobić.
„Taksówki w poprzek czasu” i „Gnijąca modelka w taksówce”. Moc i potęga. Kolejna propozycja zmiany nazwy zespołu. Pojęk Pielgrzyma? W sumie co za różnica. Wszak nazwa to jedynie marketingowy trick ważny w początkach kariery ale nie w przypadku weteranów, takich jak Pidżamiaści Pornomaniacy.
Muzyczna jazda trwa dalej. Publika śpiewa razem z Grabarzem, który jak sam podkreśla posługuje się najlepiej językiem polskim - angielskim. „Czas na czas”. „News from Tienanmen” i „Tom Petty spotyka Debbie Harry”. W międzyczasie spasiony mięśniak „dobiera się do skóry” technicznemu Pidżamy. - Gruby wypi…, co mu robisz, zostaw mojego technicznego - krzyczy Grabarz. Czas płynie a bezmózgi w „służbie porządkowej”, jak śpiewał Kazik Staszewski, cały czas się trafiają.
Dziesiąty utwór „Poznańskie dziewczęta”. To już 45 minut. Tyle trwa szkolna lekcja. Siedzący w ławkach uczniowie są zmęczeni i zaczynają ziewać. Pamiętacie jeszcze jak to było? Ja pamiętam nauczycieli nudziarzy i ciężkiej powieki, jakie miałem już po 15 minutach ich ględzenia. „Penitencjarni Pedagodzy” (czemu ja nie miałbym się pobawić w wymyślanie nowej nazwy dla PP) bez wątpienia nie wywołują uczucia senności. Wręcz przeciwnie, zespół jakby wrzucił drugi bieg i gra „Hymn Pokoju”, „28 (One Love)” i „Bułgarskie Centrum Chujozy”. Byliście w Atlas Arenie? To sobie wyobraźcie płytę, która sprawia wrażenie pulsującego i żywego organizmu. Ale ten efekt wywołał już „Pikołaj Pokernik”.
W międzyczasie na scenie pojawiają się kolesie a Antify, którzy zapraszają na blokadę marszu w dniu 11 listopada w Warszawie. To zdarzenie już ma charakter historyczny. Sami wiecie dlaczego… Niebiescy też wiedzą…. Jak widać na koncercie działo się. I to nie tylko muzycznie. Ochroniarzom wciąż udaje się utrzymać metalowe barierki oddzielające publiczność od sceny. Pidżama zwolniła nieco dopiero przy „Józefie K.” ale to już 75 minut i dwie minuty oddechu należą się każdemu. Tekst mocno egzystencjalny, bohater wyalienowany we współczesnym świecie, niczym bohater procesu Frantza Kafki.
Oczywiście mógłbym tak opisywać film minuta po minucie ale myślę, że na tym poprzestanę. Chcecie więcej, to możecie zawsze zajrzeć do sklepu wydawcy SP Records
Cały, zarejestrowany na płycie koncert trwa 2 godziny i 15 minut i przyznam, że jest jednym z nielicznych DVD, które udało mi się obejrzeć za jednym razem od początku do końca. To zasługa realizatorów i dynamicznego montażu. Do albumu dołączony jest film pokazujący kulisy koncertu oraz wywiad z pełnym składem zespołu.
Pidżama Porno - Breżniew - ujrzałem śmierć na scenie, wyd. SP Records
Napisz komentarz
Komentarze