Pierwszy gwizdek meczu, Goleń nieskoncentrowany dyryguje obroną na 6 metrze. Kowalski bezpośrednio po wznowieniu gry próbuje lobować bramkarza Paradyża i mało co a obejrzelibyśmy fantastycznego gola już w piątej sekundzie spotkania. Goleń jednak nie dał się pokonać i zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
W trzeciej minucie ponownie dał o sobie znać Mariusz Kowalski, jednak jego uderzenie głową okazało się minimalnie niecelne.
Po raz pierwszy Holewiński musiał interweniować w 6 minucie. Mimo że z problemami nasz bramkarz ładnie sparował futbolówkę nad poprzeczkę. Zawodnikowi gospodarzy niewiele zabrakło. Niezbyt mocny, techniczny strzał, nie znalazł jednak drogi do bramki.
Trzy minuty później piłkę pod polem karnym przeciwnika - wywalczył Rakowski. Napastnik Lechii nie zastanawiając się oddał ją do naszego kapitana Kamila Szymczaka, a popularny „Kaziu” popisał się skutecznym, technicznym strzałem po ziemi, przy prawym słupku bramki rywala i wyprowadził drużynę Lechii na prowadzenie. Dla kapitana Lechii to szósta bramka w sezonie, dla Rakowskiego druga asysta.
Wydawało się, iż szybko strzelona bramka tylko uskrzydli naszych graczy, ale niestety tak nie było.
W 19 minucie, drugi raz przypomnieli o sobie gracze Paradyża. Na szczęście „prezent” od Dolota został niewykorzystany i strzał piłkarza „fioletowych” nie znalazł drogi do bramki.
Gra nam się zaostrza, arbitrzy jednak nie reagują. Dopiero w 25 minucie ukarany żółtą kartką został Klaudiusz Król. Jeżeli chodzi o graczy Paradyża tutaj trójka sędziowska jest dość pobłażliwa.
Rozpoczyna się trzeci kwadrans gry i mamy pierwszą kontrowersję tego meczu.
Zawodnicy gospodarzy próbują wyprowadzić grę spod własnej bramki. Robią to bardzo niefortunnie i piłka po podaniu obrońcy Paradyża znajduje się pod nogami Golenia. Naciskany przez Rakowskiego bramkarz wdał się w drybling z naszym piłkarzem, po czym….. łapie piłkę. Arbiter nie widzi tego zagrania, co więcej wydaje się być bardzo zaskoczony tym, że kibice tomaszowskiego klubu domagają się rzutu wolnego pośredniego.
Trzy minuty później mamy kolejną wątpliwą decyzję. Egzekutorem rzutu wolnego z środka boiska jest Kamil Szymczak. Nasz pomocnik decyduję się na daleki wrzut piłki w pole karne do Króla. Obrońca nie bacząc na uwagę arbitra bezczelnie, dwoma rękoma odpycha skrzydłowego przyjezdnych. Rzut karny? Gdzie tam...
Lechia jednak gra słabo. Nie potrafimy dobrze wprowadzić piłki w „szesnastkę” rywala. To gospodarze przejęli inicjatywę i tuż przed przerwą zagrozili Tomaszowianom jeszcze trzy razy.
W 43 minucie zobaczyliśmy mocno niecelny strzał z ok. 30 metra.
Jednak w doliczonym czasie gry stało się coś, co załamało naszych piłkarzy. Paradyżanie przeprowadzili pierwszą szybką, składną akcję w tym spotkaniu. Ładne podanie do Wagi w pole karne zakończyło się pięknym golem. Szymon Waga przelobował Holewińskiego i wyrównał stan tego meczu.
Sędzia jednak nie zamierza kończyć pierwszej części gry i w trzeciej minucie doliczonego czasu zobaczyliśmy kolejny „bombę” na bramkę Holewińskiego. Jednak tym razem „jeżyk” nie dał się zaskoczyć.
Do przerwy mamy, więc remis 1:1.
Od pierwszej minuty inicjatywę przejął lider rozgrywek, jednak z czasem było już, co raz gorzej. Zespołowi Majica nie wychodziło nic, a najsłabszym ogniwem była defensywa. Paradyż grał konsekwentnie swoją ostrą grę i cierpliwie czekał na nadarzające się okazje raz za razem próbując swojego szczęścia w szybkim pressingu i kontrataku.
Drugą część tej potyczki rozpoczynamy od zmiany w naszym zespole. Turka zastępuje Grudziński. Jednak rozochocony strzeloną bramką rywal, po raz kolejny dał znać o sobie. Holewiński nie popełnia błędu i jest pewnym graczem Lechii w tym meczu.
W 54 minucie mamy rzut wolny, podyktowany za faul na Kowalskim. Szymczak ładnie posyła piłkę w pole karne, dobrze akcję na długim słupku zamyka Kubiak, jednak źle trafia w „gałę”.
Mijają trzy minuty, swoja szansę ma Szymczak, ale w ostatniej chwili zawodnik gospodarzy blokuje strzał Kamila.
W między czasie żółtą kartką zostaje ukarany Luke Uzoma.
Mamy także kolejne zmiany w naszym zespole. Kowalskiego zastępuje Lewandowski, a Luke Uzomę – Pavle Petricevic
W 59 minucie spotkała nas niemiła niespodzianka. Fatalne zachowanie naszej defensywy, a dokładnie Grudzińskiego zostało wykorzystane przez Mariusza Koćmina, który po zamieszaniu w naszym polu karnym umieszcza futbolówkę w siatce.
70 minuta – żegnamy Klaudiusza Króla i witamy Dawida Stańdo.
Rozpoczyna się ostatni kwadrans gry i mamy rzut wolny. Do bramki ok 30 – 35 metrów. Poirytowany słabą grą kolegów Szymczak, decyduje się na silny, techniczny strzał. Piłka leci w kierunku bramki i nabiera dziwnej paraboli lotu, wpada za kołnierz bramkarza….po czym trafia w słupek. Kapitalne uderzenie, lecz niestety gola nie ma. Szymczak łapie się za głowę. Była to najlepsza okazja naszego zespołu do tego, aby ugrać choćby punkt.
O dalszym przebiegu tej potyczki już lepiej nie wspominać. Na boisku niewiele się już działo, a o grze naszych piłkarzy lepiej nie pisać, bo zagraliśmy fatalnie.” Zmiennicy” tylko osłabili nasze dążenia do wywalczenia choćby jednego punktu
Co więcej na boisku obejrzeliśmy zwykła kopaninę. Taktyka 4-1-4-1 przeistoczyła się, w 4-1-1-4 bo tak można interpretować zejście pomocników(Kowalski, Luke, Król), a wejście nominalnych napastników (Stańdo, Lewandowski).
W pewnym momencie z przodu grał słaby w tym meczu Kubiak, cofnięty Rakowski, grający po prawej stronie, jako skrzydłowy Stańdo i z lewej Lewandowski. W środku mieliśmy Szymczaka a za nim, jako defensywnego pomocnika Petricevica. Reasumując - ustawienie bez pomysłu, więc i futbol bez polotu.
Dla Majica to pierwsze porażka ligowa odkąd przejął stery w Lechii po Majaku. Co ciekawsze trener z Czarnogóry oficjalnie nie mógł prowadzić tego spotkania, ponieważ został zawieszony na trzy spotkania za dyskusję z arbitrem w meczu z Włókniarzem Pabianice, więc jego konto pod względem przegranych jest wciąż zerowe. Seria dziewiętnastu gier bez porażki dobiegła jednak końca.
Po pierwszych czterech „wiosennych” potyczkach można sobie także zadać pytanie?.
Czy Lusek był gorszy od Turka i Grudzińskiego?
Czy Lewandowski jest lepszy od Łysakowskiego?
Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Jedno jest pewne polityka transferowa w naszym klubie po raz kolejny nie zagrała. Już dziś można rzec, iż zamiast wzmocnić zespół dwoma, trzema dobrymi graczami, osłabiliśmy tylko kadrę pozbywając się naprawdę graczy, którzy grali ambitnie i z sercem dla tego zespołu.
Przed nami bardzo trudny terminarz. Za tydzień o godzinie 11 przy Nowowiejskiej zmierzymy się z Borutą Zgierz i będzie to mecz, w którym punkty są bezcenne, ponieważ trzy dni później jedziemy do Wielunia na mecz z wiceliderem.
Kolejno czeka nas spotkanie ligowe z silnym SMS-em, ciężki wyjazd do Pajęczna i długo oczekiwany pojedynek z WOY Bukowiec. Nie zapominajmy o Warcie Działoszyn (wyjazd) i Strykowie, którzy wiosną prezentują się znakomicie.
Podsumowując najbliższy miesiąc to kluczowe spotkania, jeżeli chodzi o awans do trzeciej ligi. Wydaje się, iż do połowy maja wszystko się rozstrzygnie.
Każda strata punktów będzie wiązać się z ryzykiem utraty miejsca premiowanego. Miejmy nadzieję, że „lany poniedziałek”, który dla naszych piłkarzy odbył się w sobotę podziała na nich „odświeżająco” i przez ten miesiąc zaprezentują to, na co ich stać, bo umiejętności na pewno nie brakuje.
Bramki: Szymon Waga 45, Mariusz Koćmin 58 – Kamil Szymczak 10
Paradyż: Goleń – Majsak, Pęczek, Telus ż, cz, Waga – Jabłecki, Berc, Zieliński, Baran (80′ Grzybek) – Młynarczyk (56′ Aleksandrowicz), Koćmin (85′ Majewski).
Lechia: Holewiński – Matysiak, Cyran, Dolot, Turek – Król ż (67′ Stańdo), Luke ż (54′ Petricević), Kowalski (58′ Lewandowski), Szymczak – Kubiak, Rakowski.
Napisz komentarz
Komentarze