W swoim dwudziestym pierwszym spotkaniu ligowym, piłkarze Lechii pokonali zespół Sorento Zadębie Skierniewice 1:0 (1:0). Bramki na wagę trzech punktów w 10 minucie strzelił Mariusz Kowalski. Tomaszowski klub tym razem przystąpił do meczu bez kontuzjowanego Kamila Szymczaka.
Spotkanie lidera z beniaminkiem od pierwszej minuty pokazało, iż faworyt tego meczu jest tylko jeden. Lechia szybko narzuciła własny styl gry i już w dziesiątej minucie po dośrodkowaniu Rakowskiego z prawego skrzydła, Kowalski mógł się popisać pięknym uderzeniem z „wolej-a”. Bramkarz gości był bez szans i ku radości tomaszowskich kibiców RKS objął jednobramkowe prowadzenie.
Po zdobyciu gola nasi piłkarze nie zwalniali tempa. Sześć minut spotkania i Kowalski ponownie w roli głównej. Pomocnik Lechii popisał się dobrym podaniem do Rakowskiego, jednak uderzenie głową Kacpra nie znalazło drogi do bramki.
W 19 minucie dobrym strzałem z 20 metra popisuje się Luke, jednak bramkarz Sorento, choć niepewnie to jednak obronił strzał czarnoskórego gracza. Napór Lechii trwa. Mijają dwie minuty i Kubiak staje przed szansą podwyższenia prowadzenia, jednak strzał głową napastnika ląduje w rękach Surlita.
Mamy 23 minutę meczu. Król staje przed doskonała okazją na drugiego gola, ale goalkeeper gości spisuje się znakomicie i odbija w lewą stronę uderzenie Klaudka. Piłka wpada do Nowackiego, ale ten niestety trafia w poprzeczkę. Znakomita okazja napastnika Lechii – bez wątpienia powinno być 2:0.
Mijają cztery minuty. Strzał Kubiaka za pola karnego ląduje w rękawicach bramkarza. Lechia gra bardzo dobrze, drużyna gości wręcz odwrotnie. Spodziewaliśmy się większego oporu, jednak Lechiści pokazują, kto dzisiaj rządzi na boisku.
W ostatnim kwadransie gry swoje dwie kolejne szanse ma Rakowski, ale najpierw przenosi piłkę nad poprzeczką, a kolejno Surlit pokazuje, że po raz drugi w dzisiejszym dniu już nie ma zamiaru wyjmować futbolówki z siatki.
Trzy minuty przed końcem pierwszej części gry, swojego szczęścia próbuje ponownie Kowalski, ale tym razem piłka mija lewy słupek bramki Sorento.
Pierwsze czterdzieści pięć minut w naszym wykonaniu znakomite. Przeciwnik ani razu nie zagroził bramce Holewińskiego, a nasi piłkarze mogą tylko żałować, iż bramkarz beniaminka miał znakomity dzień. Okazji nie zabrakło, zabrakło jednak szczęścia.
Druga połowa to już odważniejsza gra rywali i to oni przez pierwszy kwadrans gry rządzili na murawie. W 53 minucie od utraty gola ratuje nas Holewiński. Po zamieszaniu w polu karnym zawodnik gości zdołał oddać bardzo niebezpieczny strzał. Tomaszowianie niestety grają słabo. Rozluźnieni zapomnieli że jest jeszcze druga połowa do rezegrania. Niestety skierniewicki zespół poczuł „krew” i sprawiał problemy naszym „kopaczom”.
Drugi kwadrans, drugiej połowy należał jednak do Lechii. W 61 pierwszej minucie mamy prawdziwy obstrzał bramki rywala. Najpierw Surlita próbuje pokonać Turek z rzutu wolnego, chwilę później Rakowski, a ostatnim zawodnikiem sprawdzającym goalkeepera Zadębia jest Król. Trzy strzały w dwie minuty, lecz niestety bramkarz gości to prawdziwy „Harry Potter” dzisiejszego spotkania, który między słupkami pokazuje prawdziwą „magię”.
Po tej akcji mamy pierwszą zmianę Michała Nowackiego zastępuje Dawid Stańdo. Chwilę później nastąpiła druga zmiana. Z boiska schodzi dobrze grający, jako środkowy pomocnik Luke, a w jego miejsce po raz pierwszy w rundzie wiosennej prezentuje się nam Michał Tonowicz.
Trzy minuty Surlit nareszcie popełnia błąd, ma to miejsce przy wznowieniu gry. Fatalnie kopnięta piłka wpada pod nogi Kubiaka, który niepotrzebnie decyduje się na mocny strzał za pola karnego. Szkoda, bo była szansa na akcję 2 na 1. Po tej akcji na boisku działo się już niewiele. Drużyna przyjezdnych próbowała odrobić straty, ale na niewiele się to zdało, grająca pewnie defensywa Lechii nie dała się zaskoczyć.
Trener Majic dokonał jeszcze w trakcie gry dwóch zmian. Kontuzjowanego Turka zastąpił Adrian Grudziński. Klaudiusza Krola - Maciej Lewandowski
W doliczonym czasie gry, swoją okazję ma jeszcze Dawid Stańdo, ale jego strzał głową z bliskiej odległości jest mocno niecelny.
Trzy punkty zostają w Tomaszowie. Był to dobry mecz podopiecznych Majica i Pawłowskiego. Zespół pokazał dobrą, szybką grę z pierwszej piłki. Pierwsza połowa powinna zakończyć się o wiele wyższym wynikiem, jednak na drugą piłkarze wyszli bardziej odprężeni i wyglądało już to gorzej.
Przed nami pierwszy poważny sprawdzian. W sobotę (07.04) o godzinie 11 rozpocznie się mecz wyjazdowy z KS Paradyż. Odwieczny rywal na pewno nie odpuści, ponieważ to spotkanie ma swoją aurę. Przypomnijmy, iż w zeszłym roku przegraliśmy w Paradyżu 0: 2, co zamknęło nam w sumie udaną rundę sezonu 2010/2011. Jednak ostatni mecz (wygrany 3: 1) w/w rozgrywek był grą na otarcie łez po zajętym czwartym miejscu na koniec. Jesienią tego roku udało nam się strzelić gola i zdobyć trzy bardzo ważne punkty. Jak będzie tym razem? Do Paradyża niedaleko, pogoda ma się poprawić, więc zapraszamy wszystkich sympatyków naszego klubu.
Napisz komentarz
Komentarze