[reklama2]
Rockową niedzielę rozpoczął opolski Lecter, który podczas trasy promującej najnowszy album Closterkellera „Bordeaux” jest suportem głównej gwiazdy tournee. I zrobił to z dużym powodzeniem, prezentując swoją mocną, nowoczesną muzykę z lekkim domieszkiem elektroniki. Lecter to głównie charyzmatyczny wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor tekstów Roman Bereźnicki „liderujący” tej właśnie grupie. Obserwując set doszedłem do wniosku, że być może warto sięgnąć po ich debiutancki album zatytułowany „Inside/Outside”. Zagrali bardzo treściwie, grając dokładnie tyle, ile zazwyczaj powinna grać kapela „rozgrzewająca” publiczność, czyli około czterdziestu minut.
Bez zbędnych opóźnień, tuż przed godziną dwudziestą na scenie pojawił się Closterkeller. Anja Ortodox wcześniej zapowiedziała, że zespół zaprezentuje w całości program najnowszej płyty. I tak też się stało; koncert rozpoczął się od mocnego akcentu w postaci utworu „Pora iść już drogi mój”. Co znamienne, przed koncertem Closterkellera wokalistka poprosiła dyrektorkę ośrodka kultury, aby ta nie składała widowni z krzesłami. Miała rację, ponieważ „Bordeaux” wymaga odpowiedniego skupienia. Zresztą, kto chciał, ten mógł wstać z krzesła i „pogować” do woli przy samej scenie, do muzyki co bardziej drapieżnych utworów.
„Bourdeaux” to płyta całkiem świeża, być może jeszcze nie do końca „osłuchana”, ale to nadal ten sam dobry, „stary” Closterkeller. Różniący się od pozostałych wydawnictw grupy jedynie tym, że to pierwszy w jej historii koncept album. Anja w czasie koncertu zapowiadała poszczególne piosenki, opowiadała o nich tym samym wprowadzając słuchaczy w ich fabułę. A ta opiera się głównie o historię dwojga ludzi wierzących w to, że siłą swojej miłości zmienią przeznaczenie i odmienią unoszące się nad nimi złe fatum. Bohaterowie tej opowieści nie mają imion – to On i Ona. Wokalistka zaznaczała, że to ludzie z piękną aurą, uduchowieni, mistyczni. Obydwoje z bagażem nieudanych wcześniejszych związków, pełni lęku, ale i nadziei. Muzyka w tej części koncertu mogła uderzyć do głowy jak wino – jak Bordeaux. „Serce”, „Tyziphone” i „Jak łzy w deszczu” to chyba jej najmocniejsze fragmenty.
Oczywiście nie mogło odbyć się bez bisów, które ostatecznie przerodziły się praktycznie w drugą część tomaszowskiego koncertu Closterkellera. Ze sceny zabrzmiały doskonale znane utwory z „Aurum”, „Graphite”, „Nero” oraz „Cyanu”, a także nieśmiertelne przeboje z „Violet” w postaci „W moim kraju” i „Agnieszki”. Zespół, nareszcie nie skupiony wyłącznie na prezentowaniu premierowego materiału najwyraźniej się rozluźnił. Zrobiło się kameralnie. Słychać i widać było, że to dzięki tym ponad pół godzinnym bisom, zarówno muzycy jak i ich fani opuścili „Tkacza” ukontentowani i z uśmiechem na twarzach. Jedynym nawiązaniem do atmosfery zbliżającego się „halloweenu” była zapowiedź Anji Ortodox, że pierwszego listopada pojawi się w „telewizorni”, a konkretnie w TVP Kultura, gdzie będzie uczestniczyła jako zaproszony gość w programie poświęconym… wampirom.
Podsumujmy. Dwie dobre kapele, ponad trzy godziny rocka i kawałek porządnej sztuki. Jeśli tego wieczoru wybrałeś oglądanie wiadomości Polsatu teraz nie narzekaj, że znów nie były dobre.
Made in "Biała Fabryka"
Napisz komentarz
Komentarze