„Polski Mourinho” od pierwszej minuty do gry desygnował fina Riku Riskiego. Fin już w 4. minucie zagrał idealnie w pole karne do Piotra Grzelczaka i wychowankowi Widzewa pozostało jedynie umieścić piłkę w siatce gości. Były golkiper łodzian w latach 2004 – 2005 Piotr Kapsa nie miał nic do powiedzenia przy precyzyjnym strzale z lewej nogi łodzianina. Grzelczak w kolejnych pięciu spotkaniach zdobył piątą bramkę, a w obecnych rozgrywkach zdobył ich osiem. Lechia po stracie gola szybko ruszyła do odrabiania strat, jednak dobrze dysponowani tego wieczoru łodzianie sprytnie rozbijali ich ataki.
Łodzianie konstruowali ataki i dążyli do zdobycia drugiej bramki i spokojnego kontrolowania przebiegu gry w dalszej części pojedynku. Podwyższyć rezultat powinni w 25. minucie, jednak strzał Riki Riskiego minął centymetry słupek.
W 35. minucie znakomitą okazję do wyrównania zmarnowali goście. Kąśliwy strzał z ostrego kąta Piotra Nowaka obronił nasz golkiper Bartosz Kaniecki, a niebezpieczeństwu zażegnał kapitan łodzian Mindaugas Panka.
Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry w pierwszej odsłonie łodzianie przeprowadzili wzorową akcję. Kapitan drużyny precyzyjnie odegrał futbolówkę do Piotra Grzelczaka, który przedłużył podanie do będącego na lepszej pozycji Krzysztofa Ostrowskiego, którego strzał zablokowali niestety obrońcy gości i zakończyło się tylko na strachu dla Lechii.
W pierwszej odsłonie już nic ciekawego na boisku się nie dzieło.
Na drugie 45. minut piłkarze Widzewa wyszli z dwoma zmianami w składzie Krzysztofa Ostrowskiego zmienił Ben Radhia Souhail a fina Riku Riskiego litwin Darvydas Šernas.
W 58. minucie znakomicie „Migdał” zagrał do gruzina Nika Dzalamidze, niestety Nika był na pozycji spalonej i dobrze zapowiadająca sie akcja spaliła na panewce. Trzy minuty później na pole karne gości przedarł się Nika Dzalamidze podał do Bena Radhia a następnie idealnie obsłużył Grzelczaka, naszemu snajperowi zabrakło kilkunastu centymetrów, aby futbolówkę umieścić w świątyni Piotra Kapsy.
W 63. minucie stadion odżył, kibice zaczęli kulturalnie dopingować. Nie było żadnych niecenzuralnych okrzyków, jedynym epitetem, jaki można było usłyszeć to „sędzia kalosz”.
W 75. minucie Darvydas Šernas umieścił piłkę w siatce Piotra Kapsy, jednak litwin w chwili strzału był na pozycji spalonej i sędzia nie uznał gola. Kilka chwil później „Migdał” oddał na bramkę gości mocny strzał, jednak były widzewiak z największym trudem sparował piłkę na rzut rożny.
W tej części spotkania łodzianom sprzyjało szczęście. Od utraty bramki uratował nas słupek oraz poprzeczka. Kilka minut przed zakończeniem meczu dogodnej sytuacji nie wykorzystał młody Sebastian Radzio.
Gdyby piłkarze Widzewa grali tak jak w ostatnich meczach to bez wątpienia zajęliby miejsce gwarantujące grę w Lidze Europy. W ostatniej kolejce grają z zabrzańskim Górnikiem i gra w europejskich pucharach stoi otworem,
Miejmy nadzieję, że w tym sezonie nasz zespół zapłacił frycowe i w kolejnym będzie tylko lepiej. Z taka grą jak w meczu z Lechią, Cracovią czy lubińskim Zagłębiem można poważnie myśleć o pucharach w następnym sezonie.
Środowy mecz wspólnie z narzeczoną obserwował Marcin Robak, który wiosną przeniósł się do tureckiego Konyasporu. W Turcji Marcin zdobył pięć goli, a jego zespół zajął 17. miejsce w tabeli i spadł do drugiej ligi.
Należy również dodać, iż w następnym sezonie występować będzie Łódzki Klub Sportowy, jeśli otrzyma licencję od Polskiego Związku Piłki Nożnej na grę w ekstraklasie. Do najwyższej klasy rozgrywkowej powrócą derby Łodzi. Co to oznacza dla kibiców czerwono biało czerwonych nie trzeba mówić……
Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)
Bramki:
1:0 Grzelczak (4.)
Widzew: Kaniecki – Budka, Zalepa, Szymanek, Dudu, Riski (46. Sernas), Panka, Broź, Ostrowski (46. Ben Radhia), Grzelczak, Dzalamidze (78. Radzio)
Lechia: Kapsa – Pietrowski, Bąk, Vucko, Andriuskevicius, Surma, Nowak, Bajic (67. Buval), Traore, Lukjanovs, Airapetian (77. Sazankou)
Żółte kartki: Dzalamidze, Radzio (Widzew)
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów:7500
Napisz komentarz
Komentarze