Lechiści, po druzgocącej porażce z AZS-em Częstochowa, byli poddani dużej presji. Wydarzenia poprzedzające sobotnie starcie w „GastroArenie” poddały w wątpliwość formę tomaszowian. Obawy kibiców przed starciem z mocną ekipą Dimy Skoryy’ego były duże. Głównym powodem do niepokoju dla sympatyków Lechii było morale zespołu, które zostało wystawione na próbę po ostatnim niepowodzeniu na wyjeździe. Podopieczni Bartłomieja Rebzdy przeżyli szok po wcześniejszych sukcesach, a częstochowski „zimny prysznic” mógł dać nieprzewidywalne efekty.
„Nieprzewidywalne” nie znaczy „nieszczęśliwe”. Takie stwierdzenie najlepiej podsumowuje pierwszy set. Kibice zgromadzeni na trybunach byli świadkami niesamowitej gry tomaszowian. Gospodarze dominowali w każdym aspekcie, zaczynając od dobrych zagrywek (w tym elemencie gry najlepiej spisywał się Rafał Obermeler) i kończąc na skutecznym ataku (cenne punkty zdobywał m. in. Michał Błoński, Kamil Gutkowski czy Mateusz Frąc, który za swoje dobre ataki ze skrzydła został uhonorowany nagrodą MVP). Gra zespołu Bartłomieja Rebzdy mogła się podobać w tej części.
Drugi i trzeci set przebiegały bardzo podobnie. Siatkarze Ślepska, wyraźnie poirytowani swoimi dotychczasowymi poczynaniami, próbowali narzucić gospodarzom swój styl gry. W niektórych momentach goście potrafili postawić na swoim, zmuszając Lechistów do popełniania błędów. Gra była bardzo wyrównana. Po stronie gości punktowali tacy zawodnicy, jak Kevin Sasak, Kamil Skrzypkowski czy Vitalij Szczytkov. Ten ostatni, po raz kolejny w meczu z Lechią (poprzednio w spotkaniu IV rundy Pucharu Polski), przyczynił się do przebiegu reszty spotkania. Szczęśliwie dla tomaszowian, pewni siebie Maciej Janikowski oraz Bartosz Buniak atakowali niezawodnie. Warto tu wspomnieć o znakomitej postawie kapitana Lechistów – Bartłomieja Neroja. Dzięki swoim niespodziewanym zagraniom na siatce przyczynił się do ostatecznego wyniku spotkania.
MVP meczu – Mateusz Frąc
KS Lechia Tomaszów 3:0 Ślepsk Suwałki (25:14, 25:23, 25:23)
Napisz komentarz
Komentarze