– Program zaczął obowiązywać pod koniec maja. Jednak dopiero po dwóch miesiącach pierwsze banki zaoferowały kredyt, za który można kupić mieszkanie nie mając oszczędności na wkład własny – przypomina Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl. Nie ma on wątpliwości, że znajdą się chętni, którzy dojdą do wniosku, że skoro mogą sobie pozwolić sobie na kredyt, to wolą kupić mieszkania niż je najmować za wysoki czynsz. Dyrektor Działu Bankowego i Wsparcia Sprzedaży Notus Finanse Karina Nożykowska potwierdza, że sporo osób pyta o warunki kredytowe, ale na razie nie przełożyło się to na liczbę składanych wniosków.
– Być może potencjalni kredytobiorcy czekają na zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych oraz na oferty pozostałych banków deklarujących udział w programie. Tym bardziej, że są wśród nich potentaci na rynku kredytów mieszkaniowych, czyli Bank Pekao SA i PKO Bank Polski – mówi Karina Nożykowska.
Tylko czy na rynku będą mieszkania spełniające kryteria cenowe programu „Mieszkanie bez wkładu własnego”? Pamiętajmy, że pole poszukiwań zawęża nie tylko limit ceny metra kwadratowego, który dla mieszkań kupowanych od firm deweloperskich jest wyższy niż dla mieszkań z rynku wtórnego.
W obu przypadkach maksymalna kwota gwarancji dla 10-20% wkładu wymaganego przez banki nie przekracza 100 tys. zł, więc ci, którzy nie mają oszczędności muszą znaleźć mieszkanie lub dom z ceną poniżej 500 tys. zł. Z danych pierwszej ogólnopolskiej platformy do samodzielnej analizy rynku mieszkaniowego BIG DATA RynekPierwotny.pl i portalu GetHome.pl wynika, że w największych miastach, czyli tam, gdzie popyt na mieszkania jest największy, w lipcu oferta takich, które spełniają kryteria cenowe była skromna. Można je znaleźć głównie na obrzeżach miast.
Np. w Łodzi i Krakowie jest to zaledwie 2% łącznej podaży nowych mieszkań z ujawnioną ceną. Najwyższy odsetek takich mieszkań – 23% - był w ofercie gdańskich deweloperów.
Z kolei na rynku wtórnym wyzwaniem jest znalezienie atrakcyjnego mieszkanie za kredyt bez wkładu własnego w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu. Natomiast w Katowicach, Poznaniu i Łodzi potencjalni nabywcy raczej bez problemu znajdą lokum spełniające kryteria cenowe programu. Warto zwrócić uwagę, że do tej pory niemal we wszystkich miastach czas działał na niekorzyść potencjalnych nabywców mieszkań za kredyt bez wkładu własnego.
Pod koniec maja, kiedy program „Mieszkanie bez wkładu własnego” wchodził w życie, w Warszawie było 669 lokali do kupienia za taki kredyt, a pod koniec lipca – 498.
We Wrocławiu liczba mieszkań w ofercie firm deweloperskich skurczyła się w ciągu dwóch miesięcy z 447 do 349, a w Poznaniu – z 408 do 373. Wyjątkiem jest Gdańsk, gdzie liczba mieszkań do kupienia za kredyt z gwarantowanym przez państwo wkładem wzrosła w tym czasie z 697 do 734. Z drugiej strony w październiku ubiegłego roku kryteria cenowe spełniało w tym mieście 813 mieszkań oferowanych przez firmy deweloperskie, a w stolicy – 926.
Nie można wykluczyć, że jesienią zwiększy się podaż mieszkań do kupienia na kredyt bez wkładu własnego. Od października zaczną bowiem obowiązywać nowe limity ceny metra kwadratowego, które prawdopodobnie wzrosną. Po drugie, w sytuacji malejącego popytu na mieszkania, więcej firm deweloperskich zaoferuje takie, które spełniają kryteria cenowe programu. Z tonu spuszczą też niektórzy sprzedający mieszkania na rynku wtórnym. Ponadto Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowuje projekt nowelizacji ustawy, która zakłada m.in. podwyższenie limitów cenowych metra kwadratowego.
Napisz komentarz
Komentarze