"Krakowianie mawiają czasem, że ich miasto najwięcej zawdzięcza dwóm dynastiom: Jagiellonom i Estreicherom. Ci drudzy przybyli do Krakowa w drugiej połowie XVIII wieku. Dominika á Paulo Oesterreichera (1750–1809), niemieckiego malarza studiującego w Rzymie, zaprosił do Polski Hugo Kołłątaj" - przypomniano w opracowaniu Międzynarodowego Ośrodka Szkolenia i Badań nad Dziedzictwem Kultury w Zagrożeniu im. mjr. prof. Karola Estreichera (2023).
"Przez kilka lat Dominik pracował na dworze króla Stanisława Augusta, malował m.in. portrety rodziny królewskiej, a następnie osiadł na stałe w Krakowie. Dominik Oesterreicher do końca życia używał wyłącznie języka niemieckiego, jednak jego syn Alojzy (1786–1852), rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i wieloletni dyrektor krakowskiego ogrodu botanicznego, czuł się Polakiem, co przejawiało się w wyborze języka oraz spolszczeniu brzmienia nazwiska na Estreicher" - podkreślono.
Karol Rafał Estreicher, jedyny syn Stanisława i Heleny, urodził się 4 marca 1906 r. w Krakowie. Wcześniej pod tym samym nazwiskiem w ciągu dwustu lat urodziło się wielu profesorów, w tym dwóch rektorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dziadek Karol Józef Teofil Estreicher (1827–1908) - zwany starszym - zapoczątkował wydawanie monumentalnego dzieła "Bibliografia Polska", które obejmuje druki polskie od XV do XIX stulecia. Karol Estreicher młodszy kontynuował i rozszerzał dzieło dziadka – zapisała Krystyna Grzybowska w książce pt. "Estreicherowie. Kronika rodzinna" (Kraków, 1999).
"Na profesorze Karolu Estreicherze ciążyła tradycja jego rodziny, licząca sobie w Krakowie 200 lat. To go często nawet irytowało. Nie chciał osobiście nigdy odcinać kuponów od zasług swoich przodków" - wspominał w 1984 roku w Polskim Radiu przyjaciel profesora Ignacy Trybowski, dyrektor Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych.
Swoje życiowe credo Karol Estreicher młodszy sformułował w dzienniku, który prowadził przez kilkadziesiąt lat, od września 1939 r.: "Polska jest jedyną rzeczą, na której mi naprawdę zależy. Kultura polska na całym terytorium państwowym polskim jest mi najcenniejszą. Bo wiem, że istnieją narody bez terytorium, bez języka, bez państwa, ale nie przetrwają narody bez kultury". Zawdzięczamy mu ocalenie i odzyskanie wielu cennych dzieł sztuki zrabowanych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej.
"Osobnej uwagi wymaga inicjatywa Karola Estreichera dotycząca zabezpieczenia najcenniejszych zbiorów krakowskich na wypadek wybuchu wojny z Niemcami. Sprawa była przedmiotem debaty Wydziału już 23 marca i 30 września 1938 r., a więc stosunkowo wcześnie. Chodziło o ołtarz Wita Stwosza, o skarbiec katedry wawelskiej i o inne bezcenne zabytki ruchome, które mogły stać się pastwą" – napisał prof. Jerzy Wyrozumski, sekretarz generalny PAU (1994–2015), w opracowaniu "Karol Estreicher jr - miłośnik Krakowa". W jego ocenie Estreicher młodszy był spiritus movens akcji ratowania zabytków.
W drugiej połowie sierpnia 1939 roku Estreicher za zgodą arcybiskupa krakowskiego Adama Sapiehy spowodował demontaż ołtarza Wita Stwosza i przewiezienie go do Sandomierza - ukryto go tam w miejscowej katedrze i seminarium duchownym.
Niestety w Sandomierzu ołtarz, rozebrany na 2 tys. części, wpadł w ręce Niemców, którzy po zajęciu Polski przystąpili do regularnej i systematycznej grabieży dóbr kultury - wywieziono go do Norymbergi.
Natomiast Karol Estreicher podążył na emigrację, gdzie został sekretarzem gen. Władysława Sikorskiego. Podczas kampanii francuskiej w czerwcu 1940 r. – relacjonowała Nawojka Cieślińska-Lobkowicz w artykule "Walka w obronie polskich dóbr kultury w czasie wojny i okupacji hitlerowskiej" (Kronika Zamkowa nr 1-2, 2008) – "przybył do Aubusson Karol Estreicher, który w imieniu rządu polskiego na uchodźstwie przywiózł trzy walizy dóbr kultury zdeponowanych w skarbcu Banku Francji: 21 manuskryptów muzycznych Chopina, 22 supercymelia z warszawskiej Biblioteki Narodowej, w tym najstarsze polskie rękopisy, a także Biblię Gutenberga".
Ciąg dalszy ewakuacji polskich skarbów z Francji do Wielkiej Brytanii opisał sam Estreicher: "17 czerwca: (…) Sikorskiego napotkałem przy wyjściu: +Panie Generale, ratuj Pan skarbiec wawelski. - Ratuj Pan sam, ja muszę ratować rząd Rzeczypospolitej. - Dobra+ - powiedziałem (…). Dopadam p. Górę, kapitana +Chorzowa+. Mówię mu, co mam za ładunek, jakiej ceny. Góra zalany mówi: +all right, zabieram+. O 4 po południu migiem załadowane już wszystko. Jakaś łapóweczka celnikom francuskim (…). 18 czerwca: arrasy wawelskie złożono w małej luce na pokładzie. Szczerbiec wyjęty i opakowany jest koło mnie. Na arrasach śpimy we trzech (…). Jedzie Słonimski, Grydzewski, Lieberman, Janta-Połczyński". W trakcie dramatycznego rejsu - podaje Nawojka Cieślińska-Lobkowicz – "Estreicher przywiązał Szczerbiec (miecz koronny królów polskich) do deski, mając nadzieję, że w wypadku zatonięcia statku przynajmniej on się uratuje". Chyba trudno oprzeć się myśli, że zapiski te mogły wpaść w ręce scenarzysty "Poszukiwaczy zaginionej Arki".
Po przybyciu do Anglii Karol Estreicher został kierownikiem Biura Rewindykacji Polskiego Mienia Kulturalnego przy rządzie RP w Londynie. Prowadził dokumentację strat oraz przemieszczeń dóbr naszej kultury i kartotekę z nazwiskami złodziei, rabusiów, niszczycieli dzieł sztuki. Zebrał ponad 600 nazwisk - często utytułowanych, wpływowych, niemieckich historyków sztuki. "Nie potrafił pracować wyłącznie za biurkiem. (…) Przez Hiszpanię frankistowską i francuską Zone Libre podążył do Szwajcarii, by (…) odebrać materiały dotyczące tych strat, dostarczone przez wywiad polski i brytyjski" - wspominał prof. Stanisław Grzybowski, siostrzeniec Estreichera.
W latach 1942-43 Estreicher lobbował za utworzeniem międzynarodowej organizacji, która zajęłaby się rewindykacją. Od 1944 r. wchodził w skład alianckiej Komisji ds. Ochrony i Zwrotu Dóbr Kultury, nazywanej także Komisją Vauchera. W marcu 1944 r. wydał na własny koszt ponad 300-stronicowy katalog "The Cultural Losses of Poland", który rozdawał m.in. alianckim żołnierzom.
Dzięki temu Polska tuż po wojnie była jedynym krajem przygotowanym do rekwizycji. Już w maju 1945 r. żołnierze alianccy odnaleźli i przekazali mu Kodeks Baltazara Behema. W schronie pod zamkiem w Norymberdze, naprzeciw domu Dürera, odnalazł ołtarz mariacki, którego wojenne losy śledził przez kanały wywiadowcze.
Wkrótce po tym wydarzeniu podjął decyzję o powrocie do kraju, który jak pisał: "czeka co najmniej pół wieku innej okupacji, okupacji sowieckiej. Bardzo groźny dla Polski to będzie okres, ponieważ będą próby wyrwania Polski w sposób wyrafinowany z kręgu kultury chrześcijańskiej, śródziemnomorskiej".
"Źle w Polsce? To w takim razie trzeba tam jechać. Za nas i dla nas nikt nie wypowie wojny. Wojna się skończyła. Rokowania dyplomatyczne nie zmienią naszego położenia. Źle w Polsce? Tym bardziej trzeba tam jechać. Trzeba tam być. Tylko tam jest realna praca. Trzeba się oderwać od emigracji. Okrzykną zdrajcą, trudno. Trzeba wracać" - zapisał w Londynie 3 lipca 1945 r.
W kwietniu 1946 r. z monachijskiego dworca ruszył pociąg - ponad 26 wagonów wypełnionych zrabowanymi w Polsce dziełami sztuki. Były wśród nich: "Dama z łasicą" Leonarda da Vinci, "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta. 15 wagonów wiozło zbiory Uniwersytetu Jagiellońskiego, w 4 wagonach zgromadzono przedmioty kultu religijnego ukrywane w Wiesbaden, w tym ponad 2 tys. kielichów mszalnych i naczyń liturgicznych z wielkopolskich kościołów, niektóre z XII wieku. W kolejnych 4 wagonach wracał ołtarz mariacki, w 2 wagonach pamiątki wawelskie, a jeden zajmowały skarby Biblioteki Czartoryskich. Wróciły obrazy Canaletta, Rubensa, Cranacha, Watteau i gobeliny z Katedry Wawelskiej.
Do Krakowa pociąg dotarł 30 kwietnia 1946 r. "Była to podróż niezapomniana. Pociąg był pod eskortą wojskową amerykańską, pod dowództem amerykańskim i jechał pod amerykańską flagą. Ale mogę państwa zapewnić, że w gruncie rzeczy i pociągiem, i eskortą, i dowódcą tego pociągu dowodził Karol Estreicher" – wspominał jadący nim Karol Małcużyński, który wówczas relacjonował procesy norymberskie.
Po powrocie rozpoczął działalność dydaktyczną w Uniwersytecie Jagiellońskim i przez 20 lat restaurował gmach Collegium Maius - najstarszej siedziby Uniwersytetu.
W odnowionym gmachu powstało Muzeum Historii UJ, któremu dyrektorował. Był osobą wpływową, ale łatwo robił sobie wrogów. Prof. Stanisław Salmonowicz tak go ocenił: "był niewątpliwie (…) postacią renesansową, niemieszczącą się często w sztywnych ramach, ani etykiety uniwersyteckiej, ani - szerzej nawet - uładzonych stosunków między ludźmi, kierowanych zazwyczaj różnymi konwenansami".
W 1964 r. Karol Estreicher jako członek zarządu polskiego PEN Clubu podpisał "List 34". W 1966 r. utrącono wniosek o nadanie mu tytułu profesora zwyczajnego. Zaczęto dezawuować jego naukowy dorobek, padł ofiarą akcji dyfamacyjnej podsycanej przez Służbę Bezpieczeństwa. Podczas rozruchów studenckich w marcu 1968 r. został pobity przez ZOMO za obronę studentów, o czym informowało Radio Wolna Europa. Potem wysłano go na przymusową emeryturę. Wielką popularność zyskał swoją działalnością społeczną.
Przez 26 lat był prezesem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, które dzisiaj dba o zachowanie obiektywnej pamięci o jego dokonaniach. Przewodniczył też Komitetowi Kopca Kościuszki, był członkiem honorowym Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Sprzeciwił się likwidacji kramów dominikańskich, przeniósł kościół w Komorowie na Wolę Justowską w Krakowie, a po jego pożarze w 1978 r. dopilnował odbudowy drewnianej świątyni.
Profesor Karol Estreicher jest współautorem "Encyklopedii staropolskiej" wraz z Aleksandrem Bruecknerem, autorem kilkudziesięciu prac z zakresu historii sztuki (szczególną popularnością cieszy się nadal "Historia sztuki w zarysie" oraz książki poświęcone Krakowowi), a także przekładów, m.in. dzieła Giorgio Vasariego "Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów".
Od 2009 r. w willi prof. Karola Estreichera działa Muzeum Rodu Estreicherów, Strat Kultury i Rewindykacji będące oddziałem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie.
Prof. Grzybowski zamyka wspomnienia o swym wuju takim obrazem: "Jeszcze ciężko chory, rzucając po łóżku z bólu książką, wołał, że życie jest piękne, nawet życie w największych bólach, dopóki trwa rzecz najważniejsza i najwspanialsza - świadomość. Walczył i nie poddawał się do końca".
"Na Sądzie Bożym przyznam, że jako człowiek słaby może nieraz działałem przeciwko bożemu przykazaniu. Ale przeciw Polsce – nigdy!" - zapisał Karol Estreicher kilka dni przed śmiercią.
Zmarł 29 kwietnia 1984 r. Jego pogrzeb odbył się 4 maja - na cmentarzu Rakowickim żegnały Estreichera tłumy krakowian. W chwili składania trumny do grobu z wieży kościoła Mariackiego wyjątkowo – bo nie o pełnej godzinie – zabrzmiał hejnał.(PAP).
Iwona L. Konieczna, Paweł Tomczyk
Napisz komentarz
Komentarze