Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 września 2024 22:37
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Kazimierz Deyna - charyzmatyczny piłkarz o sile danej przez Opatrzność

Kazik był typem przywódcy o charyzmatycznej, danej przez Opatrzność sile – pisał o nim trener Kazimierz Górski. 1 września 1989 roku, zginął tragicznie w Stanach Zjednoczonych Kazimierz Deyna.

Jeden z największych polskich piłkarzy XX wieku w XXI stuleciu stał się autentyczną ikoną popkultury - twarz Kazimierza Deyny, wykonana przy pomocy szablonu i farby w spreju, widnieje na murach wielu polskich miast i osiedli. Malują ją młodzi ludzie, których nie było jeszcze na świecie, gdy on odchodził.

10 września 1972 r. piłkarska reprezentacja Polski przegrywa do przerwy w finałowym meczu igrzysk olimpijskich w Monachium z Węgrami 0:1 - powodem utraty bramki był błąd Kazimiera Deyny. Węgrzy to drużyna, z którą Polska przeszło pół wieku wcześniej rozegrała pierwszy oficjalny mecz międzypaństwowy, przegrywając w Budapeszcie 0:1. To medaliści mistrzostw świata i Europy, trzykrotni mistrzowie olimpijscy, obrońcy tytułu sprzed czterech lat. Po wojnie Polska w meczu z Węgrami jeszcze nie wygrała. W szatni panuje napięta atmosfera, Kazimierz Górski stara się uspokoić piłkarzy, przekonuje, by grali swoje, a będzie dobrze. Po przerwie Deyna strzela dwie bramki, które dają Polakom olimpijskie złoto, a jemu ponadto tytuł króla strzelców turnieju.

"Polacy, którzy poprzednio pokonali największego faworyta turnieju, drużynę ZSRR, byli zespołem demonstrującym piłkę nożną, jaką przywykliśmy oglądać tylko w wielkich meczach" - pisano na łamach "Muenchner Merkur". "Złoty medal dostał się w godne ręce zdumiewająco nowocześnie grających Polaków" – skomentowano.

Dwa lata później w 1974 r. drużyna, której kapitanem jest Kazimierz Deyna zdobywa trzecie miejsce na mistrzostwach świata. W decydującym o medalu meczu pokonuje Brazylię – obrońców tytułu z 1970 roku.

"Nie bacząc na ostateczne wyniki turnieju, dla mnie największą gwiazdą mistrzostw świata jest Deyna. Znaliśmy przed turniejem wielu świetnych piłkarzy z Cruyffem na czele, których potem zobaczyliśmy na boiskach RFN, ale to co pokazał nam dwudziestosiedmioletni polski zawodnik, było najwyższej marki" – ocenił wówczas słynny Pele, przez wielu uważany za najlepszego piłkarza w historii futbolu. Takie słowa w ustach legendy bez wątpienia mają swoją wagę.

Polska drużyna jest jedną z najlepszych na świecie. Dość powszechnie uważa się, że gdyby nie słynny "mecz na wodzie" rozgrywany w strugach deszczu, to półfinał z gospodarzem turnieju – Republiką Federalną Niemiec - zakończyłyby się wygraną Polaków (Polska przegrała z RFN 0:1, po bramce Gerda Mullera). Polska drużyna prezentowała bardzo wysoki poziom wyszkolenia technicznego. A o Deynie mówiono, że to artysta środka pola, który potrafi zrobić z piłką wszystko.

Należący do ścisłej światowej czołówki polscy piłkarze, stali się zakładnikami własnego sukcesu. Deynę po mistrzostwach świata chciały mieć u siebie Real Madryt, Bayern Monachium i AC Milan. Jednak władze PRL pozwalały na wyjazd tylko piłkarzom, którzy przekroczyli 30 rok życia - na "piłkarską dewizową emeryturę".

Deyna był za młody, ponadto jako zawodowy żołnierz Ludowego Wojska Polskiego - piłkarze w PRL byli wszak amatorami, bo zawodowy sport nie funkcjonował - też nie powinien przekraczać granicy państw NATO i rozwijać kariery w najlepszych zachodnich klubach. Zdziwił się jednak zapewne, gdy 4 czerwca 1977 r. w jednej z najbardziej propagandowych komunistycznych gazet, "Żołnierzu Wolności", przeczytał wywiad zatytułowany: "Chcę bronić barw CWKS Legia i Polski", w którym porucznik Deyna stwierdzał: "Moje życiowe losy związałem z Ludowym Wojskiem Polskim i jemu zamierzam dochować wierności… W życiu sportowca są przecież są sprawy znacznie więcej warte, niż dolary".

Komunistyczne władze nie wyobrażały sobie, by oficer, czołowy piłkarz, najlepszego wojskowego klubu w kraju, mógłby grać w którymś z klubów wrogiego Zachodu. Nadal więc grał w Legii, a warszawska publiczność nie pozwalała go faulować, gromko skandując: "Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz!".

Idol stołecznych kibiców nie urodził się w Warszawie, lecz w Starogardzie Gdańskim – 23 października 1947 r. Przodkowie Deynów przybyli na Kociewie z Litwy, stąd ich nietypowe nazwisko. W miejscowym klubie Włókniarz rozpoczął sportową karierę - w drużynie seniorów debiutował mając lat 14. Później krótko był w ŁKS-ie Łódź - zagrał jeden mecz - by w 1966 r. związać się z Legią.

"Pochodzę z rodziny wielodzietnej, było nas bowiem dziesięcioro rodzeństwa. W dzieciństwie dużo czasu spędzałem z braćmi, starszymi ode mnie, to oni grali bardzo dobrze w piłkę, a ja starałem się ich tylko naśladować. Dziś wydaje mi się, że gdyby grali dłużej, mieliby większe sukcesy niż ja, niestety z powodu warunków rodzinnych musieli pracować, nie mając czasu na piłkę. Wiernymi kibicami byli zawsze dla mnie moi rodzice, oni też podtrzymywali mnie na duchu" – wspominał po latach Kazimierz Deyna.

W Legii grał dwanaście lat, podczas których zdobył dwukrotnie tytuł mistrza kraju (1969 i 1970) oraz Puchar Polski (1973). Rozegrał 304 mecze, strzelając 94 gole. Pod tym względem ustępuje tylko innej klubowej legendzie - Lucjanowi Brychczemu. "Kazio zwracał się do mnie per +Mistrzu+ i wielokrotnie wspominał, że jego wielkim marzeniem było, by mógł kiedykolwiek zagrać ze mną w jednej drużynie. Spełniło się to marzenie i nawet w późniejszym okresie pomoc, którą tworzyliśmy ja, Kazik i Bernard Blaut, zaliczana była do najsilniejszych formacji w Europie" – wspominał Brychczy w książce Wiktora Bołby "Deyna. Geniusz futbolu. Książę nocy".

Miarą wielkości Deyny były też emocje jakie budził wśród kibiców.

29 października 1977 r. reprezentacja Polski zmierzyła się z na Stadionie Śląskim z Portugalią w eliminacjach do argentyńskiego mundialu. Niemal każdy kontakt Deyny z piłką śląska publiczność wygwizdywała. Również strzelony przezeń w 38. minucie gol wprost z rzutu rożnego został przyjęty gwizdami. Gdy w 84. minucie opuszczał boisko gwizdał chyba cały stadion - 80 tys. widzów. Na pomeczowej konferencji trener Gmoch stwierdził, że gdyby nie takie reakcje publiczności Deyna strzeliłby więcej goli i Polska wygrałaby ten mecz zamiast tylko zremisować 1:1. Kilka tygodni później sam piłkarz zadeklarował, że nigdy więcej nie zagra na Śląskim. Po latach od tego wydarzenia biografowie Deyny piszą o "fenomenie nienawiści".

W tym czasie Deyną coraz mocniej interesowała się bezpieka. Z dokumentów SB wynika, że jego inwigilacja trwała od pierwszego wielkiego turnieju, czyli od 1972 r. Szczyt zainteresowania esbeków przypadł na rok 1978. "Por. Kazimierz Deyna nie cieszy się autorytetem i szacunkiem wśród piłkarzy Legii. Zachowuje się arogancko w stosunku do przełożonych i zawodników młodszych wiekiem. Cechuje go wyjątkowa dążność do wzbogacenia się. Większość wolnego czasu spędza w środowisku o ujemnej opinii politycznej i moralnej" – pisał w raporcie jeden z oficerów SB.

Mistrzostwa Świata w Argentynie w 1978 r. były starciem dwóch wielkich indywidualności – grającego w kadrze od dekady Kazimierza Deyny i młodego, przebojem wchodzącego do drużyny, Zbigniewa Bońka. Szczytowym momentem rywalizacji piłkarzy był mecz z Argentyną 14 czerwca 1978 r. - reklamowany głośno jako setny oficjalny mecz Deyny w reprezentacji. W przegranym przez Polskę 0:2 spotkaniu Deyna nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego przy stanie 0:1.

Był to przedostatni mecz Deyny w reprezentacji Polski. Piłkarz nigdy nie został oficjalnie pożegnany.

W 1978 r. 30-letni Deyna dostał wreszcie zgodę na zagraniczny transfer. 22 listopada podpisuje umowę z Manchesterem City, który dziś kojarzony jest z najwyższej klasy nowoczesnym futbolem i wielkimi transferami. Jednak pod koniec lat 70. był dość przeciętną angielską drużyną, grającą prosty, fizyczny futbol.

18 września 1979 Deyna zagrał w Warszawie pożegnalny mecz - pierwszą połowę w barwach Legii, drugą już jako zawodnik Manchesteru. Dla obu zespołów strzelił po jednej bramce. Legia wygrała 2:1 i był to ostatni występ popularnego "Kaki" na polskich boiskach.

Transfer do Anglii nie wyszedł jednak Deynie na dobre. "Największym problemem okazało się to, że Kazikowi brakowało cech typowych dla angielskiego futbolisty, miał natomiast takie, jakich nie znali Anglicy, a przynajmniej zdecydowana większość klubowych partnerów. Deyna nie był szybki, nie wdawał się niepotrzebnie w walkę, raczej słabo grał głową" – pisał Stefan Szczepłek w biografii Deyny.

W 1981 r. wyjechał do USA i podpisał kontrakt z San Diego Sockers. Miał już 34 lata i najlepszy sportowy czas za sobą. W barwach amerykańskiej drużyny rozegrał 105 spotkań. "Grał bo musiał, nie umiał robić nic innego i stanowiło to jego jedyne źródło utrzymania" – przypomniał Szczepłek.

Niezbyt udany pobyt w Anglii nie sprawił jednak, że o Deynie zapomniano. 30 lipca 1981 r. na ekrany kin wszedł film "Ucieczka do zwycięstwa" w reż. laureata Oscara Johna Hustona. W rolach głównych wystąpiły takie gwiazdy, jak Michael Caine, Max von Sydow i Sylvester Stallone. U boku zawodowych aktorów zatrudniono również najlepszych piłkarzy świata: Pelego, Bobby Moore'a, Osvaldo Ardilesa i Kazimierza Deynę. Akcja filmu toczy się w niemieckim obozie jenieckim. Niemieccy eksperci od propagandy organizują mecz piłki nożnej pomiędzy alianckimi więźniami a drużyną Rzeszy. Intryga filmu bazowała dość luźno na prawdziwych wydarzeniach z czasów drugiej wojny światowej – rozegranym 9 sierpnia 1942 r. w Kijowie słynnym "meczu śmierci", podczas którego piłkarze byłej ligi sowieckiej złożeni głównie z zawodników Dynama Kijów, zmierzyli się z drużyną Luftwaffe. Ukraińcy wygrali 2:1, w konsekwencji czego wielu z nich aresztowano i zesłano, m.in. do obozu koncentracyjnego w Babim Jarze.

Niestety, niemal wszystkie pieniądze zarobione na amerykańskich boiskach, stracił oszukany przez swojego menedżera. Problemy finansowe przełożyły się na życiowe - , nadużywanie alkoholu, hazard, problemy małżeńskie.

1 września 1989 r. prowadzony przez Deynę samochód wbił się w zaparkowaną na poboczu kalifornijskiej autostrady ciężarówkę. Kazimierz Deyna zginął na miejscu. W jego krwi policja stwierdziła ślady alkoholu.

"Gdyby w czasach Deyny był Facebook i Twitter, on na pewno nie miałby konta. Nie lubił rozgłosu, wywiadów, kamer. Był kapitanem reprezentacji i Legii, więc w ich imieniu musiał się wypowiadać, ale najlepiej czuł się na boisku. Niewiele mówił, wystarczyło, że spojrzał i każdy wiedział, co ma robić. A jak nie, to brał sprawy w swoje ręce. To połączenie umiejętności ze skromnością i wypowiedziami, w których nikogo nie obrażał, przysparzały mu zwolenników. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy nie znali się na piłce" – ocenił Stefan Szczepłek na łamach "Rzeczpospolitej".

"Kazimierz Deyna to piłkarz genialny. Po zejściu z boiska był jednak niedostępny, nieufny i mało kto może powiedzieć, że należał do grona jego przyjaciół" – ocenił komentator sportowy Dariusz Szpakowski.

6 czerwca 2012 r. po wielu staraniach sprowadzono z USA prochy piłkarza, by pochować je na Wojskowych Powązkach. Tego samego dnia przy stadionie Legii odsłonięto powstały z inicjatywy kibiców stołecznego klubu pomnik.

"Podpisując książkę +Deyna, Legia i tamte czasy+ przekonałem się, że wśród jego fanów są kibice nie tylko Legii, ale również Polonii Warszawa. Bo Deyna zawsze był ponad sympatie klubowe, nigdy nie powiedział nic złego o żadnym innym klubie. Był najwybitniejszym polskim piłkarzem, ale też przekazywał inne wartości, o których dziś często się zapomina. Był po prostu wielkim, skromnym, porządnym człowiekiem" – podsumował Stefan Szczepłek.

W 2006 r. na wniosek kibiców numer 10. z którym Deyna występował w Legii został zastrzeżony - od 18 lat żaden zawodnik Legii nie gra z dziesiątką na plecach.(PAP)

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
W Tomaszowie mówi się o "zamiataniu sprawy pod dywan"W Tomaszowie mówi się o "zamiataniu sprawy pod dywan"W połowie sierpnia Tomaszów Mazowiecki żył sensacyjną wiadomością na temat zatrzymania podglądacza dzieci na nadpilickiej dzikiej plaży. Dzisiaj temat powraca w internecie w raz z pytaniami, czy mamy do czynienia z osobą o skłonnościach pedofilskich? Pojawiają się różnego rodzaju nie do końca zweryfikowane informacje o tym, że ktoś próbuje wpływać na prokuraturę i zamiatać sprawę pod przysłowiowy dywan. Być może temat stałby się jednodniową sensacją, gdyby nie fakt, że zatrzymany to niedawny kandydat na radnego Koalicji Obywatelskiej, prezentowany jako "nowa nadzieja" w lokalnej samorządowej polityce.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 21:39 Liczba komentarzy: 4 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 10
Uwaga! Zbiórka dla osób dotkniętych powodzią!W Tomaszowie mówi się o "zamiataniu sprawy pod dywan"Zamknięty przejazd kolejowySpotkanie z Jerzym Brukwickim w MCKRefleksyjny koncert Teatru PiosenkiMARATON ANIME: W KRAINIE GHIBLIZapraszamy do udziału w konkursieDo czego służy gniotownik?Wielobramkowy remis.„Fuks 2” w ramach cyklu   Kultura Dostępna!Powódź na bieżąco... /stała aktualizacja/Głos radnej za posadę dla Glimasińskiego? Wszystko może na to wskazywać
Reklama
Warsztaty jazzowe - 8. Love Polish Jazz Festival Warsztaty jazzowe - 8. Love Polish Jazz Festival Twoją pasją jest muzyka? Potrafisz grać na jakimś instrumencie lub śpiewać? Masz minimum 13 lat? Jeśli odpowiedź na te trzy pytania brzmi tak, to ta informacja jest właśnie dla Ciebie!Już we wrześniu w Miejskim Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim odbędzie się czwarta edycja warsztatów jazzowych w ramach Love Polish Jazz Festival. Po raz kolejny poprowadzą je znakomici pedagodzy i artyści, którzy podzielą się z uczestnikami swoją wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez wiele lat działalności estradowej. Zarówno ćwiczenia, jak i wykłady będą miały miejsce w MCK Tkacz przy ul. Niebrowskiej 50.Warsztaty prowadzone będą w małych grupach, w ich trakcie będzie możliwość uzyskania indywidualnych porad i wsparcia w rozwoju umiejętności. Na zajęciach, jak również podczas wspólnego jammowania w klubie festiwalowym będzie okazja do lepszego poznania się, wymiany doświadczeń i muzycznych inspiracji.W tym roku zajęcia wokalne poprowadzi Anna Serafińska. Adam Wendt pokaże uczestnikom warsztatów różnego rodzaju techniki gry na instrumentach dętych, które będą mogli wykorzystywać w czasie improwizacji jazzowych. Cezary Konrad przekaże swoją wiedzę na temat gry na perkusji jazzowej, a uczestników grających na instrumentach klawiszowych szkolił będzie Dominik Wania. Tomasz Grabowy poprowadzi zajęcia z technik gry jazzowej na gitarze basowej, zaś Krzysztof „Puma” Piasecki pokaże jak w stylu jazzowym grać na gitarze elektrycznej.Jesteś zainteresowany/a? Nie czekaj, zapisz się już dziś! Wystarczy, że prześlesz na adres: [email protected] wypełnioną i podpisaną kartę zgłoszeniową lub wypełnisz elektroniczną kartę zgłoszeniową https://cutt.ly/warsztaty-jazzowe-8_LPJF – obie dostępne są na stronie internetowej organizatora pod adresem www.mck-tm.pl. Możesz również uzupełnić ją osobiście w siedzibie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 w Tomaszowie Mazowieckim.Termin przesyłania zgłoszeń kończy się 31 sierpnia 2024 r. lub po wyczerpaniu miejsc. Szczegółowe informacje o warsztatach można uzyskać w Miejskim Centrum Kultury pod adresem e-mail: [email protected] lub telefonicznie pod numerem 44 712 23 69.Uwaga! Opłata akredytacyjna za udział w warsztatach wynosi 120 zł. Liczba miejsc jest ograniczona. Organizatorzy zastrzegają sobie również możliwość wstępnej kwalifikacji na warsztaty. Zapraszamy!Plan warsztatów:16–17.09.2024 (poniedziałek–wtorek)– zajęcia w sekcjachPlanowany dzienny harmonogram:• godz. 10.30–13.30 – zajęcia instrumentalne (wyjątkowo w poniedziałek, przed zajęciami, o godz. 10.00 spotkanie organizacyjne),• 13.30-15.30 – przerwa obiadowa,• godz. 15.30–17.30 – granie w zespołach, wykłady grupowe.Prowadzący: Adam Wendt – instrumenty dęteAnna Serafińska – wokalCezary Konrad – perkusjaDominik Wania – fortepian, instrumenty klawiszoweTomasz Grabowy – gitara basowaKrzysztof „Puma” Piasecki – gitara elektryczna17.09.2024 r. (wtorek), godz. 19.30, Galeria Sztuki Arkady, ul. Rzeźnicza 4, Tomaszów Mazowiecki – koncert klubowy18.09.2024 r. (środa), godz. 18 – koncert finałowy uczestników warsztatów w MCK Tkacz, ul. Niebrowska 50, Tomaszów Mazowiecki. Koncert poprzedzony zostanie paradą muzyczną ulicami miasta.Data rozpoczęcia wydarzenia: 16.09.2024
Sztuka – Sport – Olimpiada Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 19°CMiasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: KasiaTreść komentarza: Ciekaw co teraz zrobi prokuratora w TomaszowieŹródło komentarza: W Tomaszowie mówi się o "zamiataniu sprawy pod dywan"Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Panie Kiermas. Jesteśmy chyba w jednym wieku - starych dziadków. W przeciwieństwie do Pana, mi śnią się po nocach młode, zdrowe, nagie d.u.p.y, bo na real mnie nie stać (przecież wszystkiego tutaj nie napiszę). Walnij Pan setkę przed snem, przekąś Pan kiszonym ogórkiem i zobaczysz Pan nocne efekty, a nie jakieś sportowe sny. I tak trzymać - Panie Andrzeju KiermasŹródło komentarza: Silne wzmocnienie dla tomaszowskiej LechiiAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: No, Ciebie jednak moje obchodzi. Jest tylko jeden kłopot: zupełnie nie zrozumialeś, że ja bronię Macierewicza, a nie starosty-katechety. Macierewicza zawsze będę bronił za Jego przeszłość, a katechety nigdy nie będę bronił, ba jest zwykłym, aspolecznym i pokrętnym, lokalnym cwaniaczkiem. Tak więc, zawsze najpier spróbuj zrozumieć to co czytasz, a potem możesz się wumądrzać.Źródło komentarza: Głos radnej za posadę dla Glimasińskiego? Wszystko może na to wskazywaćAutor komentarza: Do AdejanoTreść komentarza: Przestań bronić czegoś czego obronić się nie da.Komisaja z naczelnikiem do rozliczenia finansowego i tych bzdur które ten człowiek zlecał koniec kropka a Twoje nikogo nie obchodzi.Źródło komentarza: Głos radnej za posadę dla Glimasińskiego? Wszystko może na to wskazywaćAutor komentarza: Andrzej KiermasTreść komentarza: Śni mi się po nocach sport w Tomaszowie w latach mej młodości. w tym czasie to nasi sportowcy zasilali inne kluby dziś jest odwrotnie w naszej drużynie trudno się doszukać naszego wychowanka. Czym się zajmuje nasza młodzież .Źródło komentarza: Silne wzmocnienie dla tomaszowskiej LechiiAutor komentarza: JimmyTreść komentarza: Ja nie wiem. Napisz.Źródło komentarza: W Tomaszowie mówi się o "zamiataniu sprawy pod dywan"
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama