Pierwsze miejsce na liście 139 miast średnich tracących funkcje społeczno-gospodarcze zajmuje Tomaszów Lubelski (woj. lubelskie). W latach 2018-2024 liczba mieszkańców tego miasta spadła z 19,1 tys. do niespełna 17,7 tys. osób.
"Bez konsekwentnego, niezależnego od barw politycznych wsparcia rządu dla obszarów peryferyjnych nie będzie radykalnej poprawy. Żeby przeciwdziałać tym trendom nie wystarczą działania na poziomie samorządu miejskiego, powiatowego i wojewódzkiego" – powiedział PAP burmistrz Tomaszowa Lubelskiego Wojciech Żukowski.
Zdaniem Żukowskiego, wpływ na spadek liczby mieszkańców mają przeprowadzki do ościennych miejscowości, ale przede wszystkim migracja zarobkowa do większych ośrodków. Miasto stara się przeciwdziałać tym tendencjom, poprawiając infrastrukturę i uzbrajając tereny pod inwestycje, ale przedłużająca się wojna na Ukrainie i problemy ze skomunikowaniem z Lublinem i Warszawą zniechęcają przedsiębiorców. "Inwestorzy nie postrzegają tych terenów jako bezpieczne i dostępne" – zastrzegł.
Na tej samej liście miast znajduje się Konin (woj. wielkopolskie). Na początku wieku miasto osiągnęło rekordową w swojej historii liczbę ponad 83,5 tys. mieszkańców. Na koniec 2024 r. liczba zameldowanych mieszkańców spadła do niecałych 65,4 tys. Od 2021 r. Konin traci rokrocznie ok. tysiąca mieszkańców.
Wyludnianie się Konina ma związek z zamykaniem przez największego pracodawcę w regionie – grupę ZE PAK – odkrywek węgla brunatnego i opalanych nim elektrowni, co generuje problemy z pracą. Według danych Powiatowego Urzędu Pracy w Koninie, w listopadzie ubiegłego roku stopa bezrobocia mieście wynosiła 5,9 proc., a w powiecie konińskim 8,4 proc. Średnia dla Wielkopolski w tym samym okresie wyniosła 2,9 proc.
Mieszkańcy Konina wyprowadzają się m.in. do ościennych miejscowości. W 2023 r. władze miasta podjęły próbę walki z tym zjawiskiem, wprowadzając Konińską Kartę Mieszkańca. Posiadacze karty mają możliwość korzystania z bezpłatnych przejazdów miejską komunikacją oraz szeregu zniżek oferowanych przez instytucje miejskie i firmy prywatne. Do końca 2024 roku wyrobiło ją ponad 21,8 tys. mieszkańców.
Trzy lata wcześniej władze Konina przymierzały się do zmiany granic miasta. Konin miał wchłonąć osiem ościennych miejscowości zamieszkałych przez ok. 6,5 tys. mieszkańców. Przeciwko planom miasta zaprotestowali wójtowie Kazimierza Biskupiego i Kramska oraz część zainteresowanych mieszkańców. Ostatecznie do procedowania projektu uchwały intencyjnej w tej sprawie nie doszło; z pomysłu wycofał się prezydent Konina.
Swoje granice w 2016 r. poszerzyło Opole. Miasto wchłonęło kilkanaście okolicznych sołectw stanowiących "sypialnię" Opola oraz tereny inwestycyjne. Według danych GUS przed poszerzeniem w mieście mieszkało niecałe 119 tys. osób. Zmiana granic zwiększyła liczbę mieszkańców o ponad 8,6 tys. W kolejnych latach utrzymywał się jednak trend spadkowy; w 2024 r. liczba mieszkańców wynosiła nieco ponad 126 tys. osób. Równolegle spadał przyrost naturalny: z -0,6 w 2015 r. do -3,2 w 2023 r.
Zmagająca się z podobnym problemem Nysa (woj. opolskie) próbowała walczyć z wyludnianiem się miasta poprzez pobudzanie dzietności. W 2016 r. samorząd wprowadził bon wychowawczy w wysokości 500 zł na drugie i kolejne dziecko. Władze miasta zapewniały wówczas, że istnieje realna szansa na wzrost liczby urodzeń oraz zawieranych w gminie małżeństw. Projekt zakończył się w 2022 r. Spadku liczby rodzących się dzieci nie udało się odwrócić; w 2015 r. urodzonych i zameldowanych w Nysie było 438 dzieci, a w 2020 r. 371.
Tomaszów Mazowiecki z wyludnianiem walczy od wielu lat. Stosuje wszystkie możliwe do zastosowania mechanizmy. W wielu z nich bywa prekursorem.
Tymczasem iczba mieszkańców zameldowanych w Tomaszowie na pobyt stały i czasowy na 31.12.2024 r. to 54 966 (na pobyt stały - 54 128.). Liczba osób wymeldowanych z pobytu stałego w 2024 r. - 475 (zgłoszenia wymeldowania dokonane w organie gminy). Liczba osób zameldowanych na pobyt stały spoza Tomaszowa Maz. w 2024 r. - 267 (zgłoszenia zameldowania dokonane w organie gminy)
W początku lat 90-tych ubiegłego wieku była o 20 tysięcy większa. Część tomaszowian wyemigrowała do okolicznych obwarzankowych miejscowości, ale duża liczba do dużych aglomeracji miejskich. Najczęstszym wskazanym powodem emigracji jest brak atrakcyjnych miejsc pracy.
Lista miast średnich tracących funkcje społeczno-gospodarcze jest częścią Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego. Opracowana została w PAN w 2016 r.; następnie była kilkukrotnie aktualizowana. Tworzą ją miasta średnie, czyli gminy miejskie i miasta w gminach miejsko-wiejskich, niebędące stolicami województw oraz liczące powyżej 20 tys. mieszkańców lub powyżej 15 tys. mieszkańców, o ile posiadają status powiatu.
Spośród 252 tego typu miast badacze wybrali 122, w których zdiagnozowano określone problemy. To m.in. zmiana liczby mieszkańców w latach i jej prognoza do 2035 r., zmiana liczby bezrobotnych, dochodów własnych gmin, liczba zarejestrowanych firm czy zmiany siedzib największych przedsiębiorstw. Obecnie lista liczy 139 miast podzielonych na cztery kategorie: kryzysowych, obniżającego się potencjału, stagnujących i zagrożonych.
Ekspert: wyludniania się średnich miast nie da się zatrzymać, ale można je łagodzić
Państwo powinno być bardziej aktywne w działaniach dotyczących rozwoju regionalnego – powiedział PAP prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Komitetu Nauk Demograficznych PAN. Jego zdaniem trendu wyludniania się średnich miast najprawdopodobniej nie da się zatrzymać, ale można go łagodzić.
Prof. Śleszyński w 2016 r. stworzył, zaktualizowaną następnie parokrotnie, listę 139 miast średnich tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Jego zdaniem sytuacja tych miast pod względem demograficznym dziś jest jeszcze gorsza niż jeszcze kilka lat temu. Przeprowadzony w 2021 r. Narodowy Spis Powszechny ujawnił, że część zarejestrowanych mieszkańców realnie w tych miastach nie mieszka, co oznacza, że szacunki dot. ich populacji były zawyżone.
Dodał, że wspomniana lista powinna być obecnie zaktualizowana. Zdaniem prof. Śleszyńskiego jej stworzenie było dobrym kierunkiem, ale podejmowane działania ze strony państwa są "niewystarczające". Jak wskazał, brakuje m.in. badań, które diagnozowałyby sytuację średnich miast. Zwrócił też uwagę, że aktualnie Polska nie posiada nadrzędnego dokumentu, który w jednym miejscu scalałby potrzeby racjonalnego zarządzania rozwojem przestrzennym całego terytorium Polski. Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030 została uchylona w 2020 r., a prace nad nowym dokumentem przeciągają się.
"Wydaje się miliardy złotych na różne inwestycje, a nie ma podstawowej wiedzy, jakie są trendy i procesy w kluczowych kwestiach, których te inwestycje dotyczą i czy ty samym nie mylimy się co do podejmowanych decyzji. Pierwsze, co trzeba by zrobić, to zbadać według określonych zasad i wskaźników, jak te wyznaczone średnie miasta się rozwijały: jak się wyludniały, jak zmieniała się liczba miejsc pracy, bezrobocie, ubóstwo ludzi. Czy recesja się pogłębiała, a może kryzys został jednak przełamany? Co powodowało takie, a nie inne kierunki zmian? Dotychczas nie widziałem takiej analizy, monitoringu tych miast" – powiedział.
Według prof. Śleszyńskiego utrata mieszkańców staje się problemem nie tylko miast średnich, ale też ośrodków "drugiego szczebla", np. Opole, Gorzów Wielkopolski czy Kielce. To miasta wojewódzkie niewchodzące w skład tzw. Wielkiej Piątki, czyli Warszawy, Krakowa, Poznania, Trójmiasta i Wrocławia. "Jeśli dziesięć, piętnaście lat temu część młodzieży, która kończyła szkoły średnie zostawała np. w Opolu, to w tej chwili nawet z Opola ludzie uciekają do Wrocławia" – powiedział.
Jako przyczynę takiego stanu rzeczy podał niskie bezrobocie. Konkurencja o pracowników, zdaniem prof. Śleszyńskiego, doprowadza do "wysysania" siły roboczej z mniejszych ośrodków przez największe metropolie. Przepływ mieszkańców zmniejszyć mogłaby odpowiednia polityka imigracyjna, która pomogłaby utrzymać liczbę miejsc pracy w kraju, jednocześnie zmniejszając presję ze strony największych miast na pozostałe. Zaproponował również kierowanie programów typu "Mieszkanie Plus" wyłącznie do średnich miast albo generalnie poza "Wielką Piątkę".
Ubytek mieszkańców jego zdaniem największy problem powoduje w średnich miastach, które pełnią ważne funkcje dla całych subregionów. Mieszczą się w nich np. szpitale, szkoły średnie czy ośrodki kultury. Spadająca liczba mieszkańców i miejsc pracy, a co za tym idzie mniejsze wpływy z podatków, powoduje problemy z utrzymaniem tej grupy usług i infrastruktury.
"W sumie nie da się tego trendu depopulacyjnego całkowicie zatrzymać, ale można go łagodzić, żeby nie było sytuacji dramatycznie kryzysowych, związanych np. z bankructwem budżetów miast i gmin. Państwo powinno być bardziej aktywne, jeśli chodzi o rozwój regionalny. To nie jest kwestia ostatniego roku czy dwóch, ale w zasadzie całego okresu po 1989 r." – ocenił prof. Śleszyński.
Jak stwierdził, średniej wielkości samorządy nie mają kompetencji i możliwości, by samodzielnie poradzić sobie z tym problemem. Ich władze skupiają się na walce o środki zewnętrzne, unijne lub krajowe. Doprowadza to nieraz do niepotrzebnej konkurencji i nieefektywnego wydatkowania pieniędzy. "Nie chodzi o to, żeby miasta wyszarpywały między sobą kawałki tego tortu, tylko żeby z góry była pewna propozycja, która wszystkie te interesy będzie godziła. Może powinno się to wiązać z większą rolą Związku Miast Polskich czy komisji rządowo-samorządowych" – powiedział.
Wśród potencjalnych rozwiązań, mogących łagodzić kryzys demograficzny i pogarszającą się dostępność do usług, wskazał nowy podział administracyjny kraju.
Pierwszą przedstawioną przez prof. Śleszyńskiego propozycją jest zmniejszenie liczby województw i utworzenie możliwie silnego i dość samodzielnego szczebla subregionalnego – ok. 100 powiatów, które zastąpią obecne zbyt, jego zdaniem, rozdrobnione.
Druga propozycja zakłada całkowitą likwidację powiatów, a jednocześnie stworzenie 20-30 subregionów, które mogłyby zastąpić obecne województwa. Zdaniem prof. Śleszyńskiego skuteczne byłoby też łączenie niektórych samorządów w większe jednostki, a w szczególności scalanie miast i tzw. gmin obwarzankowych.
Jak zauważył, istnieją samorządy próbujące szukać rozwiązań. Jako przykład wskazał zorganizowane w połowie stycznia przez Chełm, przy wsparciu Związku Miast Polskich, I Forum Ośrodków Subregionalnych. Podczas wydarzenia prezydenci i burmistrzowie miast oraz eksperci szukali rozwiązań mogących przyczynić się do zahamowania spodziewanego regresu miast średnich. "Nie można całkowicie składać broni" – powiedział.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze