Otóż dlatego, że przez kolejne pięć lat nasi wybrańcy decydować będą o najważniejszych dla naszego życia sprawach. Czy poszlibyście po poradę do lekarza, którego diagnozom byście nie ufali? Co gorsza, mimo braku tego zaufania zapłacilibyście mu za prywatną wizytę kilkaset złotych? To samo dotyczy mechaników samochodowych. Jedziecie do partacza, który narazi was na koszty, za to ma ładną reklamę w Internecie, czy fachowca, który naprawi Wam pojazd solidnie i bez krętactw.
Tymczasem radnym płacicie nawet kilka tysięcy złotych. W dodatku robicie to co miesiąc. Na pewno chcecie, by za te pieniądze jedynie "pyszczyli" w sieci, a w świecie realnym załatwiali jedynie osobiste interesy. Nie zadziwia Was, że osoba, którą obdarzaliście zaufaniem, wkrótce po złapaniu mandatu, radny łapie stołek w spółce, urzędzie albo innej instytucji, na którą wpływa mają akurat partyjni kumple?
Konkursy? Wolne żarty. Nie ma tu środowisk krystalicznych. Dotyczy to zarówno tych z PiS, jak i tych z PO, oczywiście także komitetów bez szyldów partyjnych jak KWW Marcina Witko, czy Wszyscy Razem Piotra Kagankiewicza. W ten sposób instytucje pełne są działaczy i radnych. Płacicie więc kolejne tysiące złotych. No ale przecież... zaufaliście.
Co Wam powie radny KO zatrudniony na miejsce radnego PiS, kiedy układ władzy się zmieni? Oczywiście nieskromnie stwierdzi, że jest lepszy od tego drugiego, bo ten drugi to źle wykształcony prymityw nie znający tabliczki mnożenia. Oczywiście natychmiast pojawi się uczelnia Tadeusza Rydzyka, a przecież ten wybitny radny KO skończył porządną wieczorową administrację na filii Uniwersytetu Łódzkiego w Tomaszowie Mazowieckim.
Nie będę ukrywał, że do napisania tego felietonu zainspirował mnie wpis radnego miejskiego, Marka Krawczyka, w którym stara się wprowadzić w błąd mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego w temacie rezolucji, jaką radni mieli podjąć w zakresie kwalifikowalności podatku od towarów i usług w przypadku finansowania projektu związanego z rewitalizacją powistomowskich terenów. Radny dołączył w ten sposób do grona typowych politycznych krętaczy, którzy przedstawiają rzeczywistość tak, jak im to jest wygodnie, a nie jak wygląda ona w rzeczywistości, przy okazji wykazując mocną niekompetencję. Ciekawe, że za każdym razem, kiedy osobom tym wytknie się pisanie nieprawdy (co nie ukrywam sprawia mi niemałą satysfakcję) wybuchają nietłumioną wręcz agresją.
Nie o tym jednak chcę pisać. Chodzi o to, że radny przy okazji (zaznaczę, że słusznie) wytyka prezydentowi Witko jego politykę kadrową. Łatwo się domyśleć, że chodzi o przesunięcia w spółkach, zatrudnienie Leszka Ogórka, czy Grzegorza Glimasińskiego. I może należałoby tej krytyce nawet przyklasnąć, gdyby nie to, że Marek Krawczyk przy okazji wykazał się niemałą hipokryzją, cynizmem i brakiem szacunku do innych ludzi.
Chodzi mianowicie o to, że zaraz po uzyskaniu przez niego mandatu radnego całkiem w nieoczywisty i nieoczekiwany sposób został kierownikiem placówki terenowej KRUS w Tomaszowie Mazowieckim. Na stanowisko oczywiście nie ogłaszano żadnego konkursu. Dlaczego? Zgodnie z informacją od rzecznika łódzkiego Oddziału Kasy, stało się tak dlatego, że ustawa na to pozwala. Pytanie, czy zabrania przeprowadzenia solidnego konkursu, w którym mogliby brać także pracownicy KRUS z wieloletnim stażem, nawet jeśli z góry skazani byliby na niepowodzenie, bo przecież wiadomo, że najlepsza kadra znajduje się w partyjnych szeregach.
Co na to radny Krawczyk? Pisze coś o swoim wieloletnim doświadczeniu w administracji i niekompetencjach poprzedników. Poważnie? Ciekawe tylko których. Tych nominowanych przez PiS? Zapewne w przypadku obecnego radnego powiatowego Goski może można by się i zgodzić, ale w przypadku Włodzimierza Justyny mogłoby być to mocno dyskusyjne, kto posiada większe kompetencje w zakresie zarządzania.
Ciekawą mogłaby być opinia pracowników takiej instytucji, do której kierowania powołano człowieka, którego przedstawiano im jako biznesmena, nie mającego wcześniej nic wspólnego z firmą w której pracują i której on nie nauczy się nigdy. Przecież to im tacy ludzie jak Krawczyk, czy wspomniany Goska odbierają możliwość awansu zawodowego.
Najzabawniejsze jest dywagowanie Marka Krawczyka na temat partyjnych konotacji, legitymacji itp. rzeczy. Naprawdę nie można się nie śmiać mając świadomość, że wypowiada to człowiek, którego cała kariera zawodowa w tej administracji związana była ze sterczącą z kieszeni spodni legitymacją SLD, a później chyba Ruchu Janusza Palikota, który zasłynął ostatnio wiadomo z czego.
Na koniec warto wspomnieć o Starostach, Prezydentach, ale i marszałkach województw. Nie ma bowiem wyjątku. Wszędzie sytuacja jest taka sama. Czy ktoś nazywa się Witko, Witczak, Węgrzynowski, Zagozdon, czy może Skrzydlewska. Wszystkie te osoby pełniąc ważne dla nas funkcje stają się niewolnikami środowiska. System sprzyja korupcji. Jedni dostają stanowisko za poparcie, inni za to, że nie będą go udzielać. Polityczny biznes się kręci, a po pięciu latach przychodzi czas okazać znowu komuś... zaufanie....
Napisz komentarz
Komentarze