W dzisiejszym meczu, Lechia pokazała charakter wygrywając z drużyną pierwszoligową oraz udowodniła, że potrafi podnieść się z kolan i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Otwarcie meczu napawało optymizmem. Lechia szybko wypracowała sobie kilkupunktową przewagę którą roztrwoniła do stanu 21:20. W tej sytuacji trener Lechii, Tomasz Migała poprosił o czas by uspokoić grę. Manewr poskutkował. Seta 1 zakończył udanym atakiem z lewego skrzydła Patryk Laskowski. Lechia wygrała do 22.
Set drugi to odwrócenie się ról. Lechia była bezradna wobec zagrywki Sebastiana Zielińskiego i miała kłopoty z przyjęciem. Gdy na tablicy pojawił się wynik 1:9, nikt z kibiców nie miał złudzeń, że set jest przegrany i trzeba go po prostu "dograć". Tak się też stało. Lechia uległa do 15, co było dość znamienne, bo po ataku Sebastiana Zielińskiego grającego w drużynie Victorii z nr 15 na koszulce. Pod koniec seta trener Tomasz Migała dokonał podwójnej zmiany wpuszczając na boisko Damiana Migałę za Wiktora Musiała i Patryka Kucharskiego za Bartłomieja Neroja. Szansę do gry dostał również przyjmujący Jakub Guz, który wraca po niedawno doznanej kontuzji.
Set 3 dzięki zagrywce Bartłomieja Neroja rozpoczął się od prowadzenia Lechii 4:1. Potem było niestety już pod górkę. Przy stanie po 10 w szeregach Lechii pojawiły się coraz liczniejsze błędy w przyjęciu. Drużyna z Wałbrzycha wyszła na prowadzenie i kontrolowała przebieg gry wygrywając tę partię do 22.
- Cieszymy się bardzo z tego, że udało nam się wygrać to spotkanie. Gralliśmy z bardzo walecznym zespołem, który dużo bronił. Po przegrywanym w setach 2:1 meczu, podnieśliśmy się i niesieni dopingiem kibiców potrafiiliśmy wyciągnąć ten mecz. Dzisiaj będziemy się cieszyć ale od jutra bierzemy się za dalsza pracę i walkę o ligę, bo wiemy o co gramy. Puchar to jest tylko wisienka na torcie, chociaż chcemy oczywiście grać jak najdlużej - mówi po meczu Bartłomiej Neroj, kapitan tomaszowskiej Lechii
Lechia znalazła się w niemal beznadziejnej sytuacji. Przegrywając 1:2 setach musiała wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Gra ponownie się wyrównała i Lechia prowadziła jednym, dwoma punktami. Skutecznie atakowali: Patryk Laskowski i Wiktor Musiał. Sytuacja ta trwała do remisu po 12. Gdy Wiktor popełnił błąd w ataku, dając tym samym prowadzenie przyjezdnym, pod siatką zrobiło się nerwowo. Trener Tomasz Migała wziął czas, po czym Lechia wyrównała. Po obu stronach sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W grę zaczęły wchodzić emocje, ale to Lechia opanowała je szybciej i wyszła na prowadzenie 20:19. W rezultacie pokonała Victorię do 20.
- Mecz był taki, jakiego się spodziewaliśmy. Świetny pierwszy set w naszym wykonaniu. Później dwa sety, które przegraliśmy. Ten trzeci był następstwem drugiego, który przegraliśmy bardzo szybko. W czwartym secie się odbudowaliśmy, a w piątym pokazaliśmy prawdziwą nasza siłę. Brawa dla naszych atakujących - komentuje Maciej Janikowski, przyjmujący Lechii
Emocje sięgnęły zenitu w tie-breaku. Lechia nie tylko podniosła się po dwóch przegranych po rząd setach, ale udowodniła, że potrafi wygrywać w najtrudniejszych momentach. Pomimo wyrównanej walki, to Lechia utrzymywała niewielką przewagę i w efekcie wygrała tę wojnę nerwów 15:13 i całe spotkanie 3:2
Kibice oszaleli z radości. Podziękowaniom dla drużyny nie było końca.
Po tym zwycięstwie Lechia pozostaje jedynym drugoligowym zespołem biorącym udział w kolejnej rundzie rozgrywek o Puchar Polski.
- Mecz był dramatyczny. Pięć setów, czyli kibice mogą być zadowoleni z tego spotkania. Trwało ono długo, ale zwycięsko dla nas. Drużyna pokazała charakter. Widać, że można na nią liczyć i że jest przyszłościowa. Teraz czas na Spałę - dodaje Robert Papis, wiceprezes KS Lechia Tomaszów/
Napisz komentarz
Komentarze