Na wstępie pragniemy wyrazić zadowolenie, że atmosfera piłkarskiego i kibicowskiego święta, którą udało się stworzyć w naszym mieście zyskała uznanie również w oczach włodarzy tomaszowskiego klubu. Wyrażamy przekonanie, że podobny pogląd podziela większość kibiców oraz sympatyków piłki nożnej, którzy przybyli obejrzeć mecz, który rozgrywany był na szczeblu zaledwie III ligi, natomiast jego atmosfera pozwalała odnieść wrażenie, że przenosi wszystkich widzów o kilka klas rozgrywkowych wyżej. Głęboko doceniamy również wkład sponsora, LV BET, który obecnie partycypuje w finansowym wspieraniu obu klubów. Dziękujemy w tym miejscu również kibicom tomaszowskiej Lechii za wiele wspólnych okrzyków, wszystkie pozdrowienia kierowane w naszą stronę oraz wolę pomocy w wielu kwestiach podczas samych przygotowań do meczu.
Niemniej na czele zarządu stoi prezes, od którego podziękowania są wyrazem jedynie skrajnej hipokryzji tego człowieka. Swoją postawą starał się zaszkodzić tejże właśnie atmosferze, za którą teraz czytamy podziękowania. Wszystkie jego działania miały na celu destrukcyjny wpływ na przebieg widowiska na trybunach. Na szczęście udało się pokonać przeciwności wywoływane przez Michała Goździka i stworzyć klimat piłkarskiego święta.
Podczas przygotowań do meczu prezes Lechii skłamał, co do ilości biletów, która miała być przekazana kibicom łódzkiej drużyny. Oczywiście prawdą jest, że nie uzyskał zgody na postawienie planowanej małej trybuny, niemniej jednak już po uzyskaniu tej informacji podtrzymywał ustaloną ilość, aż do momentu, gdy przedstawiciele kibiców z Łodzi, w obecności przedstawiciela z Tomaszowa Mazowieckiego przyjechali po ich odbiór. Dopiero wówczas postawił przed faktem dokonanym, co do przekazywanej ilości, bez jakiejkolwiek uprzedniej informacji, pomimo, iż zapisy już trwały.
Jednym z czynników składowych meczowej atmosfery była oprawa przygotowana przez tomaszowskich ultrasów, której jednym z elementów były flagi na rurkach PCV. Prezes Goździk na spotkaniu wraz z przedstawicielami ochrony wyrazili zgodę na wniesienie powyższych rurek na sektory wyznaczone dla kibiców przyjezdnych. W dniu meczu okazało się jednak, że dzień wcześniej prezes wraz z pracownikami ochrony zmienili zdanie, nie informując już jednak nikogo. Bez słowa chcieli zniweczyć kilkadziesiąt godzin ciężkiej pracy, której efekt przysłużył się tak naprawdę całemu widowisku. Ponadto ta sytuacja ukazuje, że Michał Goździk nie może być przez nikogo traktowany jak partner w negocjacjach, bo zachowuje się jak osoba delikatnie rzecz ujmując niepoważna, czego jeszcze lepiej dowodzi sytuacja, która spotkała firmę cateringową świadczącą usługi na meczach Widzewa. Jej przedstawiciele mieli już podpisaną przez samego prezesa Goździka umowę udostępnienia powierzchni na świadczone przez nich usługi, którą w dniu meczu prezes zlekceważył, stwierdzając, że owszem jest jego podpis, ale można ją wyrzucić do kosza, bądź iść do sądu, bo chociaż wydał i podpisał taki dokument, to zmienił zdanie. Słowo tego człowieka jest nic nie warte, ale mało tego, nawet dokumentów wydanych przez siebie samego nie respektuje.
Niestety w dniu meczu incydentów, mających szkodliwe oddziaływanie było więcej. Skrajny niesmak i niedowierzanie budziło, gdy ochroniarze kazali dzieciom w wieku wczesnoszkolnym, a nawet przedszkolnym zdejmować koszulki Widzewa, jeśli chciały wejść wraz ze swoimi opiekunami na sektory nominalnie przeznaczone dla kibiców Lechii. Na pytania zażenowanych adresowane do ochrony skąd ten absurdalny pomysł, zwłaszcza, że dotyczący małych dzieci, można było usłyszeć, że "prezes wyraźnie polecił, że nie może być odstępstw od niewpuszczania w barwach łódzkiego Widzewa na sektory lokalnych kibiców". Niejednokrotnie sami ochroniarze wyrażali się z politowaniem na temat tego przykazu. Zresztą sam fakt dzielenia kibiców w Tomaszowie był działaniem w swojej istocie szkodliwym, bo w Tomaszowie, który jest miastem sympatyków Widzewa, nie było potrzeby oddzielania kibiców przyjezdnych od lokalnych, gdyż zasadniczo wszyscy łódzkiemu Widzewowi sympatyzują. Widać jednak prezes i w tej materii chciał zadziałać szkodliwie, ale nawet jego działania nie przyniosły uzyskania efektu antagonizmu, pomiędzy trybunami, który zapewne chciał wywołać, bo inaczej tłumaczyć tego nie można.
Na szczęście jedyne czego możemy się wstydzić po tym meczu, to jest fakt, że prezesem naszego lokalnego klubu jest Michał Goździk. Pomimo tych wszystkich komplikacji na szczęście wszystkie inne wydarzenia z tego dnia mogą być już tylko powodem do dumy.
Tomaszów Miastem Widzewa!
Widzew Łódź FC Tomaszów Mazowiecki
Napisz komentarz
Komentarze