Ostatnie doniesienia nie napawają optymizmem. Jak informuje Międzynarodowa Organizacja Pracy do końca 2013 r. bez pracy może być na całym świecie ponad 73 mln osób w wieku 15-29 lat. W samej Europie z kolei bezrobocie wśród osób do 25. roku życia jest szacowane na 23,5 proc., a w niektórych państwach nawet powyżej tego progu, np. w Grecji 59,1 proc. Przy takich wielkościach wielu zastanawia się: co będzie dalej z młodymi ludźmi?
Pokolenie straconych
Z jednej strony mamy osoby młode, z wykształceniem wyższym, znające języki, których w samej Polsce jest ponad 23 proc. (wg raportu „Education at a Glance 2012”), z drugiej strony rośnie nam pokolenie tzw. NEET. Są to ludzie młodzi, bez wykształcenia, pracy oraz jakiegokolwiek wyszkolenia zawodowego, określani mianem „biernego pokolenia”. Zalicza się tu osoby nie tylko leniwe, ale także takie, które nie mogą podjąć pracy ze względu na kryzys gospodarczy. Według Eurofound w naszym kraju jest ich aż 15,5 proc. w wieku 15-29 lat. Problem bezrobocia młodych jednak wciąż się zwiększa. W kwietniu 2013 r., według PAP, szacowana ich wielkość wyniosła ok. 30 proc. O ile problem ze znalezieniem pracy, w obecnej trudnej sytuacji ekonomicznej, jest zrozumiały, to sama bierność w zakresie kształcenia oraz rozwoju zawodowego już nie. Szczególnie, kiedy dane GUS na 2012 r. pokazują, że stopa bezrobocia wśród osób posiadających wykształcenie gimnazjalne wynosiła 18,7 proc., zawodowe 12 proc., zaś wyższe zaledwie 5,7 proc.
Co jest tego powodem?
Jak się okazuje powodem braku pracy dla młodych osób nie jest wyłącznie kryzys gospodarczy. – Pewnego razu do naszej firmy zgłosił się młodych chłopak po Politechnice, który chciał dostać u nas pracę. Spytaliśmy się go, czy ma jakieś doświadczenie, oznajmił, że nie, ale może je nabyć w naszej firmie. Stwierdziliśmy, że możemy mu zaproponować bezpłatne praktyki, na co odparł oburzony, że: „nie po to kończył studia, by darmo pracować” – mówi Adam Trojańczyk, firma informatyczna Czarny Kod. Często młodzi ludzie utożsamiają posiadane wykształcenie z gwarancją znalezienia pracy. Jednak obecne realia rynkowe oraz duża konkurencja wśród kandydatów na jedno miejsce pracy składania do tego, by już na studiach nabywać pierwsze doświadczenia, aktywnie udzielać się w organizacjach, czy też uczestniczyć w wyjazdach zagranicznych. Są oni też przekonani o swojej wyjątkowości. – Wiele młodych osób nie do końca jest świadoma obecnej trudnej sytuacji gospodarczej w kraju, jak i na świecie. Kończą studia i często nabywają przekonania o swojej wyjątkowości, a zimnym kubłem wody na głowę staje się problem znalezienia pracy. Wielu z nich, jako swoje pierwsze wynagrodzenie, podkreślmy bez nabytego wcześniej doświadczenia zawodowego, podaje kwoty powyżej 2800 zł netto – mówi Paweł Tomczyk, CEO Rearden Technology S.A. Jak taką sytuację tłumaczy druga strona?
– Posiadam wykształcenie wyższe, znam dwa języki w stopniu komunikatywnym. Na studiach byłam raz na praktykach zawodowych, ale głównie polegały one na pracy biurowej i na najprostszych czynnościach. Nie jest to naszą winą, że firmy tak widzą przygotowanie zawodowe młodych osób – mówi Ania, lat 25, bezrobotna studentka kierunku Zarządzanie i Marketing. - Wiem, że jest teraz ciężka sytuacja na rynku, ale z drugiej strony wymagania firm też wzrosły. Nie tylko musimy mieć super wykształcenie, znać języki obce, ale też być ciągle dostępnym, pracować od rana do wieczora, posiadać zdolności komunikacyjne oraz odporność na stres. Czy mamy to robić za grosze? Z kolei niewiele starsi od nas menedżerowie, jak się okazuje, dużo wymagają, a sami nie posiadają wytycznych podawanych w ogłoszeniach rekrutacyjnych – dodaje.
Innym powodem coraz większego bezrobocia wśród młodych jest zmiana wieku emerytalnego, który wydłużył czas pracy do 67. roku życia. Fakt ten skutecznie zablokował miejsca pracy dla młodych osób, a tym samym ograniczył wpływy do OFE i wpłynął na przyszłe losy rodziców młodego pokolenia.
Są i tacy, którzy odnaleźli się na rynku
Jedni wolą liczyć na etat w dużej firmie, zaś drudzy wolą wziąć sprawy w swoje ręce. W Polsce przeżywamy boom różnych inkubatorów przedsiębiorczości, gdzie młodzi ludzie mogą założyć swoją pierwszą firmę oraz prowadzić ją pod okiem doświadczonych już biznesmenów. Niestety, jak podaje GUS, ¾ z młodych firm nie przetrwa nawet 5 lat, czego skutkiem najczęściej jest słomiany zapał młodych biznesmenów. – Rozwijanie własnej działalności wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, jak np. ograniczeniem czasu wolnego, spotkań ze znajomymi. To także nieustanne wypełnianie dokumentów, staranie się o dofinansowanie czy też inwestorów, a do tego dochodzi poszukiwanie klientów i nowych zleceń, by zapewnić firmie tzw. płynność finansową – mówi Konrad Tylka, startup Easy Design. Przy odpowiednim wsparciu oraz sile zaparcia młodzi ludzie mogą zapewnić sobie miejsce w świecie biznesu. Tak też zrobiła młoda firma Rearden Technology S.A., która poprzez opracowanie projektu polskiego smartwatch planuje wejść z produktem nie tylko na rynek polski, ale też globalny. Ich założeniem jest pozyskanie funduszy z popularnego ostatnio finansowania społecznościowego, tzw. crowdfundingu. Innym przykładem młodej firmy jest Easy Design, specjalizująca się w nowatorskich projektach druku 3D, o którym staje się coraz głośniej na świecie.
Jak widać, dla chcącego nic trudnego. Jeśli młodzi posiadają nutkę przedsiębiorczości a do tego oryginalny pomysł na własną działalność, należy im pomóc w realizacji marzeń. Przyczyni się to nie tylko do zmniejszenia bezrobocia w tej grupie wiekowej
Napisz komentarz
Komentarze