Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 17:04
Reklama
Reklama

Jak za czasów Gomułki

Po tym, jak wyglądają i co sprawdzają tegoroczne matury, ale także te z ostatnich kilku lat najlepiej widać intelektualne i kulturowe horyzonty obecnego układu władzy. Widać je także po nastawieniu do nauki i kultury, które to nastawienie najkrócej można by nazwać salonowym barbarzyństwem.

 

Testy maturalne, ustawione na bardzo niskim poziomie, realnie nie sprawdzają kompetencji i wiedzy, lecz podatność na różne kalki i schematy myślenia. Czyli właściwie są testami na intelektualny konformizm i koniunkturalizm, co jest oczywiście obraźliwe i dyskryminujące w stosunku do setek tysięcy młodych, ambitnych ludzi. Oni wcale nie chcą być nowymi „prolami” z „Roku 1984” Orwella.

 

Tegoroczna matura z języka polskiego została tak skonstruowana, jakby dziewiętnastolatki były małymi dziećmi, które są w stanie przyswoić tylko banalne schematy. To rodzaj przedpotopowego myślenia, bo w tym wieku ma się już nieporównanie większe możliwości i potrzeby intelektualne. Przypomnijmy tylko, że w czasach gdy wykształcenie nie było powszechnym dobrem, czyli na początku XIX wieku dziewiętnastoletni Jean-Francois Champollion został profesorem historii starożytnej na uniwersytecie w Grenoble. Po dwustu latach od tamtego wydarzenia dziewiętnastolatków traktuje się w Polsce jak infantylne stworzenia, niezdolne do samodzielnego i twórczego myślenia.

 

Egzamin maturalny z matematyki na poziomie podstawowym to w 2013 r. zadania bez trudu rozwiązywane 300, a nawet 400 lat wcześniej i problemy matematyczne praktycznie na XVII wieku się kończące . Taki zestaw zadań nie sprawdza żadnej matematycznej kompetencji, a tylko elementarne schematy rachunkowe. To jest po prostu promowanie ciemnoty i niebywałe zaniżanie poziomu. A jeszcze wystarczy zaliczyć 30 proc. tych bardzo łatwych zadań (podobnie jest w wypadku innych przedmiotów), by zdać maturę. De facto nie jest to zatem żaden egzamin dojrzałości, lecz test wymuszonej niedojrzałości, bo młodzi ludzie wcale tak traktowani być nie chcą. Wiedzą, że takie nędzne i pozorne wykształcenie nic im nie daje, a wręcz zamyka im wiele życiowych szans rozwoju. Niski poziom jest więc oszustwem, a nie pomocą.

 

Maturalne egzaminy są celowo łatwe i głupie, żeby nie zaniżać wyników statystycznych, i żeby w świat nie poszedł komunikat, że system edukacyjny w Polsce jako całość jest nic nie wart. Kiedy jednego roku zdarzyły się trudniejsze zadania i jedna trzecia uczniów egzamin oblała, w następnym roku natychmiast to naprawiono, zaniżając i tak już niską skalę trudności. Nikt nie próbował wskazać przyczyn złego przygotowania uczniów do trochę trudniejszych zadań, choć te przyczyny są powszechnie znane i wynikają z niskiego poziomu i niewydolności całego systemu edukacyjnego. Jeśli na wejściu jest szmelc, to i na wyjściu lepiej być nie może. I nie jest to wina uczniów, a przynajmniej ta ich wina jest znikoma w stosunku do winy odpowiedzialnych z politykę edukacyjną państwa.

 

Ileż to razy mówiono, pisano i dowodzono, że poprzednia minister edukacji Katarzyna Hall kompletnie się do tej roli nie nadawała. I jaki był efekt? Donald Tusk powołał osobę jeszcze mniej kompetentną, co wydawało się niemożliwe. I Krystyna Szumilas konsekwentnie sprowadza polską edukację do - jak mówią licealiści – „poziomu gleby”, a obecne matury są na to najlepszym dowodem.

 

Można by sądzić, że produkowanie ćwierćinteligentów czy ewidentnych nieuków jest skrajną głupotą i olbrzymim marnotrawstwem z punktu widzenia państwa, bo bardzo upośledza je w międzynarodowej konkurencji i nie pozwala przeskoczyć pewnego poziomu cywilizacyjnego rozwoju. Wydaje się to oczywiste i powinno być rozumiane przez rządzących. Ale nie jest. Nie można tego tłumaczyć nieudolnością i fatalnym doborem kadr, bo w Polsce są ludzie znający się na edukacji, a przynajmniej wiedzący, gdzie można szukać dobrych rozwiązań. Nie można też tego tłumaczyć niskimi możliwościami uczniów, bo to ewidentny fałsz. Polskie nastolatki w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii czy Niemczech akurat należą do najlepszych w testach kompetencji, więc problem tkwi w systemie - tu, w Polsce. A jeśli tak, to trzeba przyjąć, że istotą polskiego systemu edukacyjnego jest obecnie produkowanie nieuków i automatów do rozwiązywania głupawych testów.

 

Tylko w propagandzie, i to całkiem topornej, Platforma Obywatelska i obrastające ją medialne oraz formalnie opiniotwórcze i kulturotwórcze huby mają coś wspólnego z dobrym wykształceniem, inteligenckością, racjonalnością, inspirowaniem się nauką, wyrażaniem szacunku dla naukowców i naukowej metody. Na co dzień ten złożony układ pasożytniczy funkcjonuje w absolutnej izolacji od tego, co jest mu przypisywane. Mówiąc bez ogródek, mamy do czynienia z nowym wcieleniem tego, co 29 lutego 1968 r. Stefan Kisielewski nazwał „dyktaturą ciemniaków”, za co potem został skatowany przez nieznanych sprawców i pozbawiony pracy.

 

Kisiel mówił o „ciemniakach”, odnosząc to do schyłkowej, rzeczywiście siermiężnej intelektualnie i kulturowo ekipy Władysława Gomułki. Obecnie mamy do czynienia z ciemniakami nowego typu, czyli ciemniakami modnymi (jak żona modna w satyrze biskupa Ignacego Krasickiego). Czyli są tylko przebrani i ustylizowani na ludzi, jakimi w żadnym razie nie są. Ciemniaki modne same nie mają ambicji i szerokich horyzontów, ale nie jest to powszechnie dostrzegane, bo mają odpowiednio zakomponowane tło. Otaczają się jeszcze większymi nieukami i ignorantami od siebie, więc na ich tle mogą odgrywać role kompetentniejszych.

 

Jaki interes mają ciemniaki modne w zaniżaniu poziomu edukacji, nauki i kultury? Mają interes zasadniczy, czyli totalną lemingizację społeczeństwa. Chodzi o wychowanie mało kumatych, niektrytycznych i nie buntujących się maszynek do głosowania oraz klakierów. To instrumentalne i poniżające traktowanie milionów Polaków, szczególnie młodych, jest oczywiście obrzydliwe i wielu to dostrzega, źle czując się w rolach lemingów z rządowej farmy hodowlanej, których to ról często przecież wcale nie wybierali. Dlatego się buntują.

 

Polacy nie chcą być robotami, nie chcą być degradowani do roli dyspozycyjnych nieuków. I bunt tych, którzy często wbrew własnej woli zostali obsadzeni w roli robotów, doprowadzi do zmiany. Wiele wskazuje na to, że całkiem szybko.

 

Stanisław Janecki,  wPolityce.pl

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

jj 18.05.2013 23:59
całkowicie się z tym zgadzam. Dawniej upijało się społeczenstwo, żeby siedziało cicho. Teraz mamy młodych, którzy nie myślą samodzielnie. To co podsuwają im media biorą bezkrytycznie. (przepraszam tych myślących). Edukacja jest na poziomie zerowym (kiedyś można było się śmiać z Amerykanów,którzy nie wiedzieli gdzie leży Polska), teraz nasi gimnazjaliści twierdzą, ze kilogram pierza jest lżejszy od kilograma żelaza (you tube). Nie potrafią wymienić ile mamy kontynentów. Zgroza! Ludzie, przejrzyjcie na oczy, to sa efekty rządu POpaprańców.

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama