Otwierając okno mam wrażenie, że mieszkam na wsi pod lasem, gdzie wrony zawracają, a nie w mieście. Wielokrotne telefony moje i sąsiadów do Urzędu Miasta z prośbą o wykoszenie tego buszu nie przynoszą żadnych efektów. Poza jednym - wykoszono pas jakieś 1,5 m wzdłuż ulic, by można było zobaczyć ewentualny nadjeżdżający samochód zza zakrętu.
Dodatkowo osoby zajmujące się tym tematem w UM podczas rozmów telefonicznych są delikatnie mówiąc opryskliwe. Pracownicy UM twierdzą, że w budżecie miasta na ten rok nie ma przewidzianych funduszy na wykaszanie traw.
Moje pytanie więc brzmi następująco: NA CO, DO JASNEJ CHOLERY, IDĄ GRUBE PIENIĄDZE Z PODATKÓW MIESZKAŃCÓW TEJ DZIELNICY? Bo jakoś nakładów finansowych w tym rejonie zupełnie nie widać.
Również zimą odśnieżanie ulic odbywa się po kilkakrotnym upominaniu telefonicznym, równanie „nawierzchni” również - bo o asfalcie możemy tylko pomarzyć.
Mam tylko nadzieję, że któregoś pięknego dnia ktoś nie rzuci niedopałka w te ugory i nie puści całej dzielnicy z dymem - ale pewnie dla UM lepiej pokryć wysokie koszty akcji Straży Pożarnej niż zapłacić za wykaszanie.
Już widzę ten krajobraz zimą - śnieg i wystające z niego suche trawiaste badyle - po prostu bajka, ale czego się spodziewać po naszych władzach, skoro miasto zatrzymało się w rozwoju dobre kilka, kilkanaście lat temu i możemy tylko czekać aż okoliczni rolnicy przyjdą je zaorać .
P.S może interwencja Państwa coś wskóra w tej sprawie .
Napisz komentarz
Komentarze