Ku zdumieniu tomaszowskiej publiczności z zespołem żegna się kilku tomaszowian, którzy byli „ojcami” sukcesu, jakim był awans do IV ligi. Szeregi klubu opuszczają: Karp, Lusek, Chrzanowski, Łysakowski, Barański, Zdonek. Zarząd Lechii pożegnał się także z Vukiem Lukiciem, oraz napastnikiem z Nigerii – Udoudo. Nasze szeregi zasilają młodzi – Adrian Grudziński, Maciej Lewandowski, a także Mateusz Turek, oraz bramkarz Chachuła.
Ciekawie zapowiadał się transfer Adrian Malickiego, ale nie doszedł on do skutku. Trzeci po rundzie jesiennej w klasyfikacji najskuteczniejszych, napastnik Moszczenicy nie był zadowolony z kontraktu, jaki został mu zaproponowany.
Piłkarze są już na Bałkanach. Wieści, jakie do nas dochodzą, przechodzą najśmielsze oczekiwania, bo Lechia wygrywa z zespołami z tamtejszej Ekstraklasy. Jednak powrót do kraju zweryfikuje wszystko. Kilka sparingów i kilka „ciekawych” wyników pokazuje, że Majić i jego piłkarze mają jeszcze sporo pracy przed sobą. W ostatnim „przedwiosennym” pojedynku Lechia, zaskakują wszystkich, ogrywa III ligową Omegę Kleszczów 3:2.
W końcu nadeszła długo oczekiwana w tym roku runda wiosenna.
Pierwsze spotkanie miało być rewanżem za jedyną „jesienną” porażkę. (jeszcze pod wodzą Majaka). Pierwszy trzy punkty zostają w Tomaszowie. Lechia pokonała beniaminka z Moszczenicy 1: 0, ale dziękować za to można naszemu bramkarzowi Arturowi Holewińskiemu, którego parady bramkarskie były rzeczywiście najwyższej klasy. Majić w swoim stylu ustawił zespół taktyką 4-1-4-1. Czemu piszę tak dużo o tej taktyce? O tym w dalszej części.
Kolejna dwa spotkania to pewne sześć punktów. 5:1 w Pabianicach zadowoliło kibiców, jednak Majic w 30 minucie został wyrzucony z boiska za dyskusję z arbitrem. Decyzja OZPN brzmiała: odpoczynek od futbolu na dwa pojedynki.
Spotkania przed własną publicznością rządzą się swoimi prawami. Kolejne skromne 1: 0 nad beniaminkiem budzi, co raz większe wątpliwości czy Majić to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Piłkarze sprowadzeni do zespołu są krytykowani za swoją postawę i porównywani do tomaszowian, którzy musieli opuścić Lechię.
Pierwszy poważny sprawdzian odbył się w Paradyżu. Teren, na którym zawsze gra się ciężko miał pokazać, na jakim etapie w drodze do awansu jesteśmy.
Niestety nasza drużyna w Paradyżu dobrze zagrała tylko pierwsze 20 minut. Przedświąteczna porażka 1: 2 zabolała, ale Majic oficjalnie wciąż z zerowym bilansem przegranych. Chociaż jak on sam twierdzi – od porażki się nie odcina. Obarczony przez kibiców został także Grudziński, który zagrał słabe spotkanie i drugi gol dla gospodarzy był efektem jego słabej postawy. Ponownie rozpoczęła się dyskusja o przydatności „nowych” dla zespołu.
Oliwy do ognia „dodał” zremisowany na własnym stadionie ze słabą Borutą Zgierz. Sprawił on, że po raz kolejny pojawiły się koszmary z przeszłości – zmiana trenera?... i to przed meczem z drugim w tabeli Wieluniem?
Ploty te na pewno docierały do Majica, jednak ten zapowiadał poprawę gry w najważniejszym momencie sezonu i dalej konsekwentnie robił swoje, broniąc swoich graczy przed „złymi duchami”, które zawsze wszystko wiedzą lepiej, bo wg. swoich wartości znają się na piłce jak mało, kto.
Mecz z Wieluniem pokazał jednak, że cierpliwość i konsekwencja potrafi zmienić się w „złoto”. Wygrana dwoma bramkami w meczu na szczycie niemiłosiernie podniosła morale całego zespołu.
Kolejne trzy punkty z SMS-em i znakomity wyniki 3: 0 poprawiły nastroje także na trybunach. Pełni optymizmu czekaliśmy na rezultat z Pajęczna. Tam drużyna Majica pokazała charakter. Po piekielnie trudnych zawodach wygraliśmy wyjazdowy mecz z trudnym rywalem 3:1.
Jednak trzy dni później tomaszowską publiczność czekał pojedynek o „sześć punktów”, o prestiż w regionie. Na Nowowiejską przyjechał WOY Bukowiec z najlepszym duetem ligi – Piechna, Mirecki. Ku radości miejscowych fanów, Lechiści piłkarsko zmiażdżyli rywali.
Zaledwie dwa oddane strzały przez graczy WOY i żadnego rzutu rożnego pokazały, kto w tym roku będzie świętować. Tuż po meczu tomaszowskiej prasie udzielił wywiadu, w którym prosił o cierpliwość wsparcie i zaufanie na przyszłość – dla siebie i swoich piłkarzy….
…a wtedy, kiedy to w połowie czerwca na stadionach w Polsce i na Ukrainie Euro 2012 już na porządnie „wciągnie” fanów piłki z całej Europy, małe siedemdziesięciotysięczne miasto będzie miało swoje święto.
Majić dzisiaj może chodzić z podniesioną głową. Po wygranej (1: 0 Zjednoczeni Stryków) na boisku, gdzie wiosną nikt jeszcze nie wygrał, tylko cud może zabrać nam awans i mistrzostwo ligi. Do końca rundy pozostał nam jeden trudny pojedynek - 19 maja wyjeżdżamy do Działoszyna na mecz z rewelacyjną WARTĄ. Przy dobrym układzie gier zwycięstwo zapewni nam trzecią ligę.
Przy złym układzie, trzecia liga i w/w uroczystość zostanie odłożona o tydzień (Concordia). Potem pozostał już tylko - Włókniarz Zgierz, Pilica Przedbórz, LKS Kwiatkowice. Trzy punkty za mecz z wycofanym Konstantynowem dostaniemy z urzędu.
Trener tak uwierzył w swoje i piłkarzy możliwości, iż mało efektowna taktyka 4 – 1 – 4 – 1 w trakcie spotkań zmieniała się na klasyczne 4 – 4 – 2, a niekiedy nawet na ofensywne 4 – 3 – 3 bądź 3 – 5 – 2 (Stryków).
Ciekawa osobowość, inteligencja, a przede wszystkim naturalne podejście do własnych błędów, pozwoli Majicowi osiągnąć upragniony cel. Co będzie dalej? Tego chyba nawet on sam nie wie, ale jedno jest pewne. Cokolwiek by się nie działo, cokolwiek dalej będzie z jego przyszłością w tym klubie – pretensji mieć do siebie nie może, bo mimo pewnego dołka udowodnił wszystkim, iż chęć współpracy i zaufanie do ludzi, z którymi współpracuje, oraz swoich umiejętności przynosi rezultaty. Błędów także się nie ustrzegł, ale grunt, że wnioski przyszły w najodpowiedniejszym momencie.
Drzwi do trzeciej ligi są już otwarte. Za dwa – trzy tygodnie przekroczymy próg. Najwyższa pora, aby także w klubie coś się zmieniło. Majic dostał kredyt zaufania i go wykorzystał, więc może pora na to, aby pójść o krok dalej i niech sztab szkoleniowy samodzielnie decyduje o tym, kto ma grać w drużynie w przyszłym sezonie – bez „doradzania”, bez niepotrzebnych zgrzytów – ktokolwiek by nie był trenerem.
Napisz komentarz
Komentarze