Drużyna SMS-u już od pierwszych minut narzuciła bardzo wysokie tempo, chcąc strzelić bramkę już na początku spotkania. Podopieczni Wiesława Żmudy wiedzieli jednak co ich czeka i wcześniej przygotowywali się do tego meczu właśnie pod tym kątem. Szczególnie wyróżniła się tutaj linia defensywna, która bardzo dobrze zakładała pułapki ofsajdowe. Z przodu swoich sił próbowali Fabian Piasta oraz Daniel Żubert, lecz decydowali się na strzał zbyt późno.
Dominacja gości skończyła się wraz z 13. minutą. Zawodnik SMS-u nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra głównego i musiał opuścić boisko, gdyż ujrzał czerwoną kartkę. Chwilę później z wybiciem piłki spóźnił się Patryk Kwaśniczko, który poślizgnął się na murawie i zmuszony był przerwać grę faulem, naginając przy tym przepisy do granic wytrzymałości, za co ujrzał żółtą kartkę.
Niewiele brakowało, a w 20. minucie goście objęliby prowadzenie. Błąd w przyjęciu Kwaśniczki wykorzystał skrzydłowy SMS-u i zdecydował się uderzenie z 20. metra, po którym piłką minęła się z bramką o kilka centymetrów. 120 sekund później drużyna przyjezdnych przeprowadziła kolejną, bardzo groźną i składną akcję, aczkolwiek w polu karnym nie błysnął talentem snajperskim ich napastnik. Napór trwał dalej, SMS coraz dłużej przebywał na połowie rywala, a zawodnicy oddawali coraz trudniejsze do obrony strzały. Na szczęście między słupkami tomaszowskiego zespołu stał Szymon Milczarek, niejednokrotnie ratując swoją drużynę przed utratą gola.
Tomaszowianie w pierwszej odsłonie grali bardzo asekuracyjnie, skupiając się głównie na zadaniach defensywnych. Niestety, żywy mur miał jedną lukę i tę lukę w końcu znaleźli goście. Już od dłuższego czasu przebywali oni na połowie tomaszowian, dużo dośrodkowywali z obu stron boiska w pole karne i w 34. minucie przyniosło to skutek – niepokryty napastnik dostał bardzo niewygodną piłkę, lecz zdołał do niej dojść i umieścić ją w siatce tuż obok bezradnego Milczarka.
W bieg zdarzeń w końcówce spotkania nie wierzył chyba nikt. Świetną piłkę w głąb pola karnego dostał napastnik SMS-u. Wykorzystał on wyjście z bramki Milczarka i podał do swojego partnera, który znajdywał się przed pustą bramką. Nagle jak z podziemi wyrósł na linii bramkowej Krystian Karwat i ciałem obronił uderzenie, które wszyscy już widzieli w bramce. Arbiter kilkadziesiąt sekund później zaprosił wszystkich do szatni
Druga odsłona zaczęła się podobnie do poprzedniej, zespół SMS-u ponownie chciał szybko strzelić bramkę. Prawie im się udała ta sztuka, lecz zamieszania w polu karnym nie wykorzystał napastnik gości. Podopieczni Wiesława Żmudy jednak śmielej poczynali sobie w przednich formacjach. Środkowi pomocnicy często wykorzystywali przy tym duet napastników, Piasta – Piotrowski. Szczególnie ten pierwszy był bliski wyrównania rezultatu, lecz dostał za mocną piłkę i wyprzedził go bramkarz. Na kolejną akcję trzeba było czekać 10 minut. Bardzo groźny kontratak rozpoczął Patryk Sidwa spod własnej bramki a kilka sekund później piłka leciała już do Piotrowskiego. Niestety po raz kolejny szybszy był golkiper przyjezdnych.
Zawodnicy SMS-u nie chcieli pozostać dłużni tomaszowianom i oddali kilka strzałów sprzed pola karnego.
Gra w końcu nabrała tempa i tomaszowianie rozpoczęli wykorzystywać siły, które oszczędzali w pierwszej połowie. Niedużo brakło, aby Piotrowski oraz Piasta zdobyli bramkę. Obrońcy jednak cały czas byli czujni i w porę wybijali piłkę.
Niestety po drugiej stronie nie można tego powiedzieć. Pomocnik przyjezdnych świetnie zabrał się z piłką, minął linię obrony i podał pod nogi kolegi z zespołu, który miał już przed sobą pustą bramkę.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. W polu karnym z niesamowitym spokojem zagrał Fabian Piasta. Minąwszy dwóch obrońców zagrał do ustawionego na 11. metrze Karwata, a ten wcale nie technicznym, wcale nie mocnym uderzeniem umieścił futbolówkę w siatce.
Niestety, w 87. minucie spełniły się najgorsze sny… Pomocnik SMS-u, który wszedł kilka minut wcześniej, zdecydował się na indywidualną akcję. Wyprzedził zmęczonego Kwaśniczkę, pomagającego mu Krzemińskiego i choć wydawało się, że już nic z tego nie wyniknie, on uderzył między jego nogami i podwyższył wynik na 3:1. Sędzia główny chwilę po tej akcji zakończył spotkanie.
Relacja pochodzi ze strony: www.ukstrojka.com
Napisz komentarz
Komentarze