Metalowiec Łódź nie należy do grona pretendentów do tytułu mistrza Wojewódzkiej Ligi Juniora Starszego. Różnica klas między zespołami widoczna była już od pierwszych minut spotkania. Bardzo bliski zdobycia bramki kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku był Patryk Sidwa po dwójkowej akcji, przy której sekundował mu Sebastian Piotrowski, lecz obrońcy w porę opamiętali się i wybili piłkę na aut.
Na nic zdały się ich starania chwilę później. Świetnym przeglądem pola popisał się Daniel Żubert, który dostrzegł wybiegającego zza linii obrońców Piotrowskiego i zagrał do niego prostopadłą piłkę. Mimo że defensorzy gości próbowali uchronić się przed utratą gola, musieli obejść się smakiem. Strzał Piotrowskiego w kierunku dalszego słupka bramki okazał się zbyt trudny dla łódzkiego bramkarza i „Trójka” objęła prowadzenie.
Nie spoczęli oni jednak na laurach i starali się pójść za ciosem. Z minuty na minutę dominacja tomaszowian była coraz bardziej widoczna, choć zdarzały się momenty zapomnienia, szczególnie w tylnej części formacji. Kilka razy piłka przechodziła obrońców i przyjezdni stwarzali sobie dogodne sytuacje do strzelenia bramki, lecz zabrakło im zimnej krwi w końcowej fazie akcji. Czasami brakowało jej też tomaszowskim zawodnikom.
Chlebem powszednim pierwszej połowy były rajdy lewą bądź prawą flanką oraz groźne zagrania po ziemi w pole karne na czyhającego tam napastnika. Niestety, żadna z tego typu akcji nie została zamieniona na bramkę. Umiejętnościami strzeleckimi popisać się mogli również Sidwa oraz Dominik Trepiak, którzy bardzo często byli niepokryci w środkowej strefie boiska.
Kilkakrotnie bliski podwyższenia wyniku był Sidwa, lecz jego uderzenia albo łapał bramkarz, albo mijały się z bramką. Sztuka ta udała się Krystianowi Karwatowi, chwilę przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej części spotkania. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Trepiak i po raz kolejny w tym sezonie dopadł do niej Karwat, który zamykał akcję na dalszym słupku. Skierować futbolówkę głową do siatki było tylko formalnością. Goście zdążyli tylko zacząć od środka a arbiter zaprosił obie drużyny na 15 minut przerwy.
W przerwie trener Wiesław Żmuda zdecydował się na dwie zmiany. Za narzekającego na ból w plecach Fabiana Piaste wszedł Dominik Gaca, a Marcina Staniaszka na placu gry zastąpił Mariusz Rzeźnicki.
Gospodarze od rozpoczęcia drugiej połowy przystąpili do ataku. Świeżość do gry wprowadził Gaca, który w ciągu 5 minut kilka razy był w polu karnym przeciwnika z piłką przy nodze, podobnie zresztą jak Rzeźnicki. Tomaszowianie chcieli za wszelką cenę podwyższyć wynik spotkania i udało im się to w 55. minucie. Zmiennicy wymienili między sobą kilka podań aż w końcu Rzeźnicki zdecydował się na uderzenie. Pewnym strzałem po ziemi pokonał łódzkiego golkipera nie pozostawiając mu cienia szansy na obronę. Musiałby się zdarzyć cud, by Metalowiec odebrał „Trójce” zwycięstwo w tym meczu.
Mimo to goście nie poddali się i konsekwentnie szukali swojej szansy, głównie były to strzały z dystansu. Tomaszowianie próbowali odpowiedzieć tym samym, między innymi Rzeźnicki lub Piotrowski, lecz nie zdołały one zaskoczyć bramkarza przyjezdnych. Zaskoczony po raz ostatni w tym spotkaniu został w 75. minucie. Kilka podań wymienili między sobą Patryk Kwaśniczko oraz Rzeźnicki, Kwaśniczko wbiegł prawą stroną pola karnego i podał idealną piłkę do Gacy. Bramka była kwestią dołożenia nogi. Dalsza część gry nie przebiegła w takim samym tempie, jak poprzednie minuty. Na murawie zaczęli co chwila pojawiać się zawodnicy rezerwowi, a ich zadaniem było dowiezienie rezultatu do końca meczu. Tak też się stało – wynik nie uległ zmianie, „Trójka” awansowała w tabeli na siódmą lokatę oraz odnotowała kolejne, wysokie zwycięstwo przed własną publicznością.
Napisz komentarz
Komentarze