Można byłoby to zrozumieć, bo słabości są przecież rzeczą ludzką. Tylko czy polityk powinien kompromitować się postępując niczym „drag queen”. Czy lider partii, która na swoich sztandarach niesie „prawo i sprawiedliwość” powinien stawać w obronie zagrażających bezpieczeństwu publicznemu kiboli i internetowych przestępców? I co na to papa Rydzyk?
Co ciekawe, o wolności słowa i swobodach obywatelskich a także demokracji podejmuje dyskusję wódz ugrupowania, w którym nie istnieją demokratyczne procedury wyboru swoich władz. Zamiast tego lokalni szefowie partii są narzuconymi odgórnie „namiestnikami”, którym żaden z działaczy nie „podskoczy”, bo jak to zrobi, to z partii „wyskoczy”. Czy to nie jest zabawne? Czy ktoś słyszał kiedyś o wyborach w tomaszowskim PiS? Zostawmy jednak małych i zakompleksionych cwaniaczków, których marne kłamstewka mamią staruszków i osobników o umysłach na tyle prostych, by nie dostrzegać bezmiaru głoszonej hipokryzji.
Palikotyzacja polskiej polityki trwa. To, że były poseł Platformy Obywatelskiej z Lublina zniknął prawie całkowicie ze sceny politycznej, nie oznacza, że jego drogą nie podążają inni. Zamiast rzeczowej dyskusji urządza się szopki, które mają zwrócić uwagę mediów na to bądź tamto ugrupowanie.
Dla przykładu Grzegorz Napieralski, kreujący się na polskiego Zapatero odurzony swoim „sukcesem” wyborczym, który zawdzięcza najwyraźniej występom scenicznym u boku niezbyt mądro ale w miarę efektownie wyglądających blondyneczek, postanowił na listę wyborczą swojej partii wciągnąć specjalistkę od tańca na rurze.
Nic tylko pogratulować pomysłu. To się dopiero nazywa nowoczesna lewica, której lewicowość przejawia się na przestrzeni ostatnich kilku lat głównie udziałem w obscenicznych paradach gejów i lesbijek. Jeśli kandydatka na posłankę swoje umiejętności będzie prezentować na wiecach i konwencjach wyborczych, to faktycznie SLD może liczyć na dużą frekwencję.
Po Sebastianie Florku, występującym swego czasu w Big Brotherze to kolejna „gwiazdeczka” wynaleziona przez Sojusz Lewicy Demokratycznej w telewizji. Tylko, czy to są odpowiednie osoby do zasiadania w ławach sejmowych i tworzenia prawa, któremu podporządkowany zostanie ogół mieszkańców naszego kraju? Czy ktoś dzisiaj jest w stanie wymienić jakiekolwiek osiągnięcie polityczne chłopczyka wykreowanego przez „pokój zwierzeń”? Być może w przypadku tancerki, o której mowa, wystąpi ona z inicjatywą ustawowego zdefiniowania grubości rury scenicznej oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy w nocnych lokalach rozrywkowych, w tym odpowiedniej temperatury, by skąpo odziane dziewczęta nie łapały w pracy kataru i innych chorób zakaźnych. Dobre i to, ale czy o to chodzi?
Robi się naprawdę ciekawie. Idąc z „duchem czasu” za cztery lata będziemy mogli być może liczyć na udział w wyborach gwiazd filmów porno (co wcale nie będzie jakąś wielką nowością) oraz pań zatrudnionych w agencjach towarzyskich, by pozyskać głosy ich klientów. - Zagłosuj na nas, zrobimy Ci dobrze! – to będzie dopiero chwytliwe hasło wyborcze.
Nie warto się oszukiwać. Funkcjonujące obecnie „na rynku” duże, zasiadające w ławach sejmowych partie polityczne stały się całkowicie odidealizowanymi tworami. Podział na lewicę i prawicę coraz bardziej się zaciera. Liczy się tylko pragmatyzm i wyrachowana kalkulacja, często oparte na sondażach wykonywanych przez instytuty badania opinii publicznej. Wyjątkiem są takie niszowe ugrupowania, jak Unia Polityki Realnej, gdzie warstwa ideologiczna jest wciąż niezmiernie ważna.
Napisz komentarz
Komentarze