Drag queen tańcząca na rurze
Stary kawaler, wchodzi na salę wypełnioną po brzegi młodymi ludźmi przy dźwiękach piosenki śpiewanej przez zmarłego na AIDS geja, który w chórku z innymi członkami swojego zespołu zapewnia o tym, że nas rozbawi. I rzeczywiście ubaw jest po same pachy, gdy obserwuje się byłego premiera posadzonego pomiędzy dwoma dziewczątkami, po którym wyraźnie widać, że w ich towarzystwie czuje się cokolwiek nieswojo. No cóż, jedni lubią głaskać myszki a inni trzymać za ogon kota. Zadziwiająca ewolucja światopoglądowa, czy też może brak jakiejkolwiek idei a jedynie łagodzenie kompleksu faceta, który zakłada buty na obcasach, by wydawać się nieco wyższym.
12.06.2011 14:40
10