"Bodyguard Zawodowiec" opowiada o Michaelu Bryce, światowej klasy ochroniarzu, którego dobra passa zdaje się nie opuszczać. Jak to zwykle bywa w tego typu filmach jeden błąd sprawia, że spada on niemal na samo dno. Zamiast chronić prawdziwych grubych ryb z niekończącym się limitem pieniędzy, Bryce zmuszony jest dbać o bezpieczeństwo nie stroniących od koki pomniejszych biznesmenów. Robi to od niechcenia, nie czując radości z pracy i wciąż próbując rozgryźć, co poszło nie tak. Niedługo potem los daje mu jednak szansę na odkupienie.
W Międzynarodowym Tryunale Sprawiedliwości toczy się proces Vladislava Dukhovicha (Gary Oldman), byłego dyktatora Białorusi. Choć postawiony przed sądem, ten zdaje się za nic mieć wszelkie oskarżenia. Zeznania dotychczasowych świadków są za słabe, a ci, posiadający bardziej konkretne dowody zdają się znikać jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach. Sprawa toczy się do momentu, gdy zostają już tylko dwa dni na udowodnienie zbrodni Dukhovicha. Na polu bitwy pozostaje więc tylko jeden swiadek z solidnym materiałem dowodowym. Grany przez Samuela L Jacksona zawodowy zabójca, Darius Kincaid, prywatnie zaprzysiężony wróg Michaela Bryce.
I to właśnie ta dwójka będzie musiała połączyć siły i zakopa topór wojenny, by przedrzeć się z Manchesteru do Hagi przez całe legiony pomagierów Dukchovicha. Od tego momentu "Bodyguard Zawodowiec" staje się filmem dwóch aktorów. Ryan Reynolds i Samuel L. Jackson to para wprost idealna. Ten pierwszy gra kalkulującego wszystko na chłodno ochroniarza niemalże bez poczucia humoru, któremu brakuje dystansu; ten drugi zaś to reagujący naprędce, roztrzepany typ z dewizą "najpierw strzelaj potem pytaj". Mimo wykonywania takiej, a nie innej roboty, zdaje się doskonale wiedzieć po której stronie kompasu moralnego stoi. Obydwaj wierzą, że czynią dobro, tylko w trochę inny sposób. Jako, że jest to wybuchowa mieszanka, ich czynienie świata lepszym będzie pełne widowiskowych pościgów, ucieczek, strzelanin i tony bluzgów. Podczas seansu można poczuć się dosłowie jak w latach 90tych.
Czysta akcja, trup ścielacy się gęsto, a po każdym zabójstwie z ust Dariusa lub Michaela pada obowiązkowy "one-liner". Reżyser Patric Hughees zdaje się tworzyć filmy właśnie tylko w ttakim duchu, wszak jedną z ostatnich jego produkcji są "Niezniszczalni 3", seria w której aż roi się od twardzieli starego kina akcji. Najważniejsze jest, że mu to wychodzi. "Bodyguard" nie jest może jakimś arcydziełem, ale sprawia tonę frajdy. To świetnie nakręcone kino akcji z kilkoma naprawdę niezapomnianymi scenami (jak chociażby flashback do momentu gdy Darius poznał swoją ukochaną), okraszone świetną muzyką, a także tekstami ze strony Kincaida i Bryce'a. Na drugim planie błyszcz fenomenalna Salma Hayek. Wszystkie sceny z jej udziałem powodują uśmiech na twarzy. Warto jeszcze wspomnieć o Garym Oldmanie, który czuje się dobrze jako Dukchovich, jednak to nie jest ta sama klasa co przy chociażby "Leonie Zawodowcu" czy w "Piątym Elemencie". Ale nie ukrywajmy, że miał on być tylko tłem dla popisów Jacksona i Reynoldsa.
Podsumowując, "Bodyguard Zawodowiec" jest strawnym koktajlem, w którym czuć smak lat 90tych. To "buddy movie" w najlepszym tego słowa znaczeniu, gdzie duet kompletnie sobie przeciwnych charakterologicznie twardzieli musi współpracować by przetrwać. To film wartkiej akcji, masy pościgów, ostrych strzelanin, alep rzede wszystkim to film Reynoldsa i Jacksona. I chociażby dla nich samych warto go obejrzeć.
Napisz komentarz
Komentarze