Bramki: 1:0 Jakub Sypek (3), 1:1 Jean Carlos Silva (5-głową), 1:2 Ivi Lopez (39), 2:2 Imad Rondic (56-głową), 2:3 Jonatan Braut Brunes (90+4-głową).
Żółta kartka - Widzew Łódź: Marcel Krajewski. Raków Częstochowa: Zoran Arsenic.
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów: 16 319.
Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Marcel Krajewski, Mateusz Żyro, Luis Silva, Samuel Kozlovsky - Fran Alvarez, Marek Hanousek, Sebastian Kerk (83. Hubert Sobol) - Jakub Sypek (62. Jakub Łukowski), Imad Rondic, Kamil Cybulski (72. Antoni Klimek).
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenic, Milan Rundic - Jean Carlos Silva, Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (82. Peter Barath), Erick Otieno - Michael Ameyaw (66. Jonatan Braut Brunes), Ivi Lopez (87. Lazaros Lamprou), Jesus Diaz (46. Adriano Amorim).
Piłkarze Widzewa w kończącym pierwszą rundę rozgrywek ekstraklasy meczu z Rakowem Częstochowa wyszli na boisko z zamiarem zrehabilitowania się przed własną publicznością za porażkę w słabym stylu z Puszczą Niepołomice (0:2). I bardzo szybko poprawili nastroje wśród swoich kibiców, którzy znów wypełnili szczelnie trybuny. Łodzianie prowadzenie objęli już w 3. minucie, kiedy złą interwencję Serba Milana Rundica wykorzystał Jakub Sypek, kierując piłkę do bramki z najbliższej odległości.
Radość sympatyków Widzewa trwała jednak bardzo krótko, bo odpowiedź Rakowa była błyskawiczna. Rafała Gikiewicza strzałem głową pokonał Brazylijczyk Jean Carlos Silva, który wykorzystał dośrodkowanie Kenijczyka Ericka Otieno.
Od tej pory goście przejęli inicjatywę, ale długo nie mogli zagrozić bramce Widzewa i to czekający na kontrataki łodzianie tworzyli lepsze sytuacje. Najwięcej kłopotów obrońcom Rakowa sprawiał Sypek, który jednak strzelał niecelnie lub zbyt lekko, by zaskoczyć Kacpra Trelowskiego.
Skuteczniejsi okazali się piłkarze Rakowa. W 39. minucie bardzo kosztowna dla drużyny z Łodzi okazała się strata piłki przed własnym polem karnym przez Niemca Sebastiana Kerka. Prowadzenie gościom dało precyzyjne i mocne uderzenie Hiszpana Ivana Lopeza.
Druga połowa zaczęła się od ataków łodzian i bardzo dobrej okazji Hiszpana Frana Alvareza, który nie trafił w piłkę po zagraniu Kamila Cybulskiego. Po chwili młodzieżowiec Widzewa uderzył groźnie, ale niecelnie zza pola karnego. Gospodarze dążyli do wyrównania i dopięli swego w 59. minucie. Do bramki Rakowa trafił Bośniak Imad Rondic, który strzałem głową wykończył dośrodkowanie Marcela Krajewskiego.
Później mecz się otworzył i nabrał tempa, ale brakowało okazji bramkowych. Piłkarze obu drużyn próbowali zaskoczyć bramkarzy strzałami z dalszej odległości. Końcówka należała już do Rakowa, który z każdą minutą spychał łodzian do coraz głębszej defensywy. Goście decydujący cios zadali w ostatniej akcji spotkania. Kolejne dośrodkowanie Otieno wykorzystał Norweg Jonatan Braut Brunes, który znów strzałem głową pokonał Gikiewicza.
Marek Papszun (trener Rakowa):
"Przyjeżdżając do Łodzi bardzo zależało nam na zwycięstwie, bo to był ostatni mecz rundy jesiennej i chcieliśmy zakończyć ją udanie. Cel osiągnęliśmy i jestem z tego bardzo zadowolony. Widzew jest wymagającym rywalem i do tego spotkania trzeba się było dobrze przygotować. Zmieniliśmy strukturę pressingu, bo Widzew jest drużyną, która z bardzo dużą powtarzalnością i jakością buduje akcje od bramkarza. Dziś też tak było i wymagało to dużej intensywności, motoryki, przewidywania i czytania gry. Sytuacji z obu stron było sporo, padło pięć goli, bo oba zespoły prezentowały dużo jakości w ofensywie. To był dobry mecz. O naszym zwycięstwie zadecydowało ostatnie 15 minut, kiedy zyskaliśmy całkowitą przewagę. Dążyliśmy do tego, żeby wygrać, wyglądaliśmy lepiej mentalnie, motorycznie i w konsekwencji zdobyliśmy gola. To dążenie do zwycięstwa mojego zespołu bardzo mi się podobało, bo remis na tym terenie nie był wcale taki zły. Ale determinacją i postawą zasłużyliśmy na to, żeby wygrać".
Daniel Myśliwiec (trener Widzewa):
"Patrząc z perspektywy kultury gry i poziomu był to mecz godny ekstraklasy. Myślę, że robiliśmy więcej, w tym sensie, że wykreowaliśmy więcej sytuacji przeciwko jednej z najlepszych drużyn, szczególnie pod względem pressingu. Niestety, wynik idzie w świat. Jest on kluczowy i powoduje, że żadne rozwodzenie się na temat tego, co było dobre, co wymaga pochwały nie ma teraz sensu. Jesteśmy rozgoryczeni, że tego meczu nie wygraliśmy, a zrobiliśmy bardzo dużo, żeby tak było".(PAP)
bap/ pp/
Napisz komentarz
Komentarze