Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 03:03
Reklama
Reklama

Zbrodnia to niesłychana (3)

Ciąg dalszy opowieści Edwarda Wójciaka poświęconej miłości, zazdrości i zbrodni

 

I nie opuszczę cię aż do śmierci

 

Siedzieli na zapleczu Luna Restaurant, którą Polacy i tak nazwali Spe-luna.

 

- Co się tobie stało, Cichy Bobie? – Zapytał Bazyl podchwytliwie. Zapomniałeś już, co obiecałeś Pięknej Józi przed ślubem? Gdzie się podział niepijący dżentelmen?

 

Cichy Bob zamówił następną szklankę whisky. Popijał i patrzył ponuro na Bazyla. Z dzikiego spojrzenia wyzierała rozpacz.

 

- Co ja najlepszego zrobiłem? - wybuchnął bez ostrzeżenia. Po co mi było to małżeństwo? To wszystko przez ciebie! Mogłem żyć spokojnie, wolny i niezależny. A tak, mam teraz same kłopoty.

 

- Ja kazałem ci się żenić? - zdziwił się Bazyl. Kto latał za Piękną Józią i przysięgał miłość aż po grób? Komu miękła rura na widok ładnej buzi i zgrabnych nóg? Zaraz, zaraz, co ty właściwie od niej chcesz? Przecież chyba jest dobrą żoną? Prowadzi interes, nie musisz jej utrzymywać. Jest ci wierna. O co tutaj biega?

 

- No właśnie, co do tej wierności nie jestem aż tak bardzo pewny, jak ty - narzekał Cichy Bob.  Zainwestowałem w nią, wysłałem do szkoły na język, a potem na kurs fryzjerski. Otworzyłem zakład na plazie w Oakville. Wysłałem na prawo jazdy i kupiłem auto. Ty wiesz, że ona prowadzi zakład damsko-męski? Ale obsługuje tylko mężczyzn! Zatrudniła dziewczynę na damski. Stali klienci lecą do niej, jak pszczoły do miodu. Owszem, zarabia bardzo dobrze, ale dotyka tych chłopów codziennie i mizdrzy się do nich. Zmieniła się. Nie jest już taka pokorna. Zobaczyła na raz dwie rzeczy: kasę oraz to, że podoba się mężczyznom. Jeżdżę czasem do zakładu, posiedzę trochę, poczytam gazety i obserwuję. Nie mogę już tego wytrzymać! Ci faceci chyba powariowali? Jeden, taki starszy i łysawy Arab, to przychodzi prawie codziennie. Nie ma czego strzyc, to każe się bez przerwy golić. Trzy razy dziennie goli mu Józia ten wstrętny ryj. A on płaci potrójnie. Wyobrażasz sobie, co za świnia? A żebyś widział, jak on na nią patrzy! Jakby ją już miał pod sobą, pieprzony dziad. A może już ją miał? Przecież jej nie upilnuję. Nie mogę tam bez przerwy wysiadywać!

 

W domu zrobiła się dumna i opryskliwa. A w nocy, w łóżku? Co ja mam zrobić, Bazyl? Ja nie wiem, co mi się stało, ale jak pomyślę sobie o niej z tym golonym facetem, to coś dziwnego się ze mną dzieje i nie mogę się na niej skoncentrować. Nie wychodzi mi seks. No nie, ona mi nie odmawia, chociaż teraz wolałbym nawet, żeby mi raczej odmawiała. Bo ja nie mogę jej zerżnąć, jak facet. Międlę ją takim smutnym uwiądem, a ona udaje, że jest wszystko w porządku. Gada do mnie, jak do dziecka, uspokaja i obiecuje, że następnym razem będzie lepiej. Łatwo jej obiecywać, bo się rozłoży i nie musi jej nic stawać. A mnie, chociaż się coraz bardziej staram, coraz gorzej to wszystko wychodzi. To ona znów, że nie na samym seksie polega życie i jej wystarczy, jak się tylko trochę poprzytulamy. I znów leży obok mnie taka idealna, pachnąca i ponętna, a na mnie w ogóle nie działa! Patrzę na nią, jak na piękną, drogą gumową lalkę i nic mnie nie bierze, oprócz złości graniczącej z szaleństwem.

 

Z tej rozpaczy sięgnąłem znów po alkohol. Myślałem: pociągnę sobie, to zapomnę o tych facetach z fryzjerni i może w końcu ją zerżnę porządnie i zaspokoję. Bo przecież ona musi tego potrzebować! I co, myślisz, że mi wyszło? Gówno mi wyszło, a na dodatek zrobiła mi awanturę, że śmierdzi mi z twarzy. Tak mi ględziła, że nie wytrzymałem w końcu i przyłożyłem jej w tę piękną buzię, aż się zamknęła. Spojrzała tylko tak smutno i nawet się nie popłakała, tylko przeniosła się do drugiej sypialni. Już od dwóch tygodni mnie do siebie nie wpuszcza. Co ja mam z nią zrobić? Przecież nie będę jej błagał o coś, czego i tak nie jestem w stanie wykonać! To na wszelki wypadek nawet jej nie przepraszam, bo jeszcze mi wybaczy i znów wejdzie do łóżka. I co ja wtedy zrobię, jak ona mnie wcale nie podnieca?

 

 

 

 

Spróbowałem w końcu z tą blondyną, co tam wariuje na słupie. Zeszła mi do parteru, a potem znęcałem się nad nią do samego rana. Była tak zadowolona, że na koniec wyznała mi miłość. Kurwa i miłość, dobre sobie, nie? Przysięgała, że takiego ogiera to ona dawno nie miała. I to była prawda. Miałem taką suchostójkę, że spiłowałem ją, jak dechy w tartaku. Teraz łazi za mną i się wprasza na powtórkę. Nie mogę się od ścierwa odgonić. Co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego z własną żoną mi nie wychodzi?

 

- Musisz chyba wybrać się do lekarza - poradził mu Bazyl z poważną miną, choć z trudem krył rozbawienie. Najlepiej do psychologa. Masz jakiś problem. Oni się na tym znają, pomogą ci. Ja myślę, że ty za bardzo ją kochasz i zbytnio jesteś o nią zazdrosny. Przeszkadza ci, że ją ludzie lubią? Przecież powinieneś być z tego dumny. Daj sobie luzu, przecież jesteś stary chłop. Może powinniście gdzieś wyjechać, odprężyć się. Zaproponuj jej jakieś fikołki, nie tylko tak, po bożemu. Zachęć do aktywności, może coś się w niej obudzi? Od ciebie to zależy. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

 

A kiedy go tak uspokajał, natrętna myśl wierciła mózg i nie chciała odejść. Ględził, pocieszał, ale zalążek obłędnego planu tak jak sam z siebie powstawał, tak rozwijał się w fabułkę. Tylko usiąść i pisać - pomyślał.

 

- Po co pisać? Tylko parę przemyślanych ruchów i Cichy Bob będzie załatwiony. Sam się o to prosi, nie moja wina - pomyślał, kiedy opuszczał zadymioną „Spelunę”.

 

- Trzeba pozbyć się Cichego Boba. Za bardzo się rozpanoszył jako prawa ręka szefa. Sytuacja dojrzała do zamiany miejsc – dumał Bazyl. Aż wydumał i wtedy przystąpił do realizacji perfidnie uknutego planu. Siedział w domu i popijąc drinka, do znudzenia bawił się dwiema identycznymi, srebrzystymi zabawkami. Były to najnowsze modele japońskiego dyktafonu Sony-Mich Micro M-100 MC. Taka zabawka z łatwością mieściła się w dłoni. Bazyl ćwiczył nagrywanie na jedną z nich króciutkiego tekstu. Nagrywał na szybkich obrotach, a później odtwarzał na wolnych. Nie był z rezultatu całkowicie zadowolony. Nastawił więc opcję dictation, a potem przegrał ją na drugi magnetofon, po włączeniu opcji meeting. Brzmienie tekstu zdobyło głuchy pogłos i to poprawiło mu humor. Bawił się dalej. Zasłonił mikrofon warstwą kleenexów i powtórzył czynność nagrywania. Wyszło dużo lepiej. Należało jeszcze tylko dla całkowitej pewności zmienić głos na bardziej gardłowy i chrapliwy, a intonację na więcej rozwlekłą.

 

Końcowy efekt wielokrotnych prób ocenił jako doskonały. Nagrał jeszcze raz, sprawdził, uśmiechnął się do własnych myśli i przegrał tekst na drugi dyktafon. Odtworzył nagranie i z przyjemnością słuchał ponurego, chrapliwego, dochodzącego jakby z głębi studni głosu obcego człowieka, który wysyłał w przestrzeń odpowiednią wiadomość. Wykasował nagranie na pierwszej zabawce, to właściwe przewinął, aż licznik pokazał zero. Dokończył drinka i wyszedł z domu, pogwizdując fałszywie arię z kurantem ze „Strasznego Dworu”. Zatrzymał się dopiero przy budce telefonicznej firmy Bell Canada. Wykręcił znajomy numer, odczekał, aż Cichy Bob odbierze telefon i wtedy uruchomił magnetofon.

 

*

 

 

 

Dom położony był na samym końcu spokojnej ulicy College Way. Dalej na północ rozciągały się już tylko puste pola. Aż dziwne - myślał Cichy Bob, kiedy tak jechał przed siebie w dal. Dalej nie było nic, tylko krzaki, jakieś jeziorko i skałki. Właściciele ucieszyli się z zapłaty za pół roku z góry, czego nawet wcześniej nie wymagali. Uspokojeni, mając przed sobą przystojnego, zadbanego dżentelmena, nie zadawali dodatkowych pytań i spokojnie wyjechali na dwa lata do swojej Sri Lanki.

 

Cichy Bob zaczął przygotowywać miłe gniazdko dla żony. To co, że Józia nie wykazuje żadnego zainteresowania? To normalne - gniewa się, jest naburmuszona, jak to zwykle kobiety. Dni zrobiły się cudowne, wiosenne. Nawet popatrzeć na tego ptaka blue jaya, niebieskopiórego rozwrzeszczanego agresora! Och, jak drze się na nieboskłonie, a w chwilę potem ląduje na gałęziach klonu i tkliwie zagląda do gniazda. Tak będzie z Piękną Józią. Dziecko natury już zapuściło korzenie w tej torontońskiej ziemi. Znajdzie się jakiś sposób, żeby chwilowo rozkapryszona powróciła do stęsknionego męża.

 

Właściwie nic w tym domu nie należało zmieniać. Cichy Bob chyba tylko z nudów krzątał się po garażu. Cały swój wolny czas, a miał go w nadmiarze, spędzał właśnie tam. Kopał coś, cementował, kombinował i przerabiał. Kilka razy przywoził jakieś worki i paczki, które wyładowywał pod osłoną nocy. Jakby przygotowywał się do wyjazdu na urlop. Któregoś dnia zakupił wielki podłużny cooler, który woził na dachu swojego Pathfindera. Z sąsiadami nie utrzymywał żadnych kontaktów, zresztą nawet się nie widywali. Żył życiem samotnika. Wieczorami wysiadywał przed telewizorem i po zażyciu ulubionej porcji trucizny, ćwiczył na głos rozmowę z Piękną Józią, aby być gotowym, kiedy ona w końcu zdecyduje się na powrót.

 

Bez trudu zdobył jej adres i numer telefonu. Niby sobie je zastrzegła u wspólnych znajomych, ale Cichy był przecież człowiekiem inteligentnym. Wybrał się kiedyś do „Koliby”, góralskiej knajpy najsłynniejszej w mieście. Kapota bardzo się ucieszył. Postawił drinka od baru, ale Cichy zadowolił się coca-colą z lodem.

 

Gawędzili o starych czasach, wspominając tylko dobre chwile, a górale grali od ucha do ucha. Kapota po krótkim telefonie do Ilony uśmiechnął się pobłażliwie i wyjął spod baru polską gazetę. Elegancko zakreślone czarnym mazakiem, figurowało tam ogłoszenie Pięknej Józi, czyli wszystko, czego kolega Cichy potrzebował. Trzeba przecież pomóc przyjaciołom w odbudowaniu utraconego szczęścia we dwoje. Bob był mu bardzo wdzięczny za pomoc i zaraz opuścił „Kolibę”.

 

Zmienił tylko lokal. Była już późna noc, kiedy wylądował w barze „Lancaster”. Ta nowo otwarta strip speluna tętniła pełnią nocnego życia. Usiadł tuż przed jednym ze stołów, na którym obłędnie zgrabna Polka pozbywała się z wdziękiem skąpego ubrania. Pozwolił sobie na wdzięczność za artystyczny taniec wykonany specjalnie dla niego. Kiedy zbliżyła na odległość centymetra swoje parujące wnętrze, wsunął w nie sztywny banknot studolarowy.

 

 

 

 

Takiej zapłaty prędko się nie zapomina. Po godzinie śliczna tancereczka odnalazła go, siedzącego samotnie przy małym stoliczku w głębi lokalu. Cichy Bob sączył piwo i wcale się nie nudził. Dziewczyna wyraziła radosne zdziwienie, gdy okazał się człowiekiem o świeżych polskich korzeniach. Poczekał na nią aż do zakończenia wyczerpującej pracy i razem opuścili przybytek rozpusty. Resztę nocy spędzili w apartamencie hotelu Ramada Inn. Po tak długim poście należała mu się przecież jakaś rozrywka. Ta była najwyższej klasy.

 

Chociaż tak naprawdę nie tylko po to przywlókł tutaj tę ślicznotkę. Razem zjedli późny obiad, dostarczony wprost pod drzwi przez hotelowego boya. A pod wieczór, sucie ją nagrodziwszy, poprosił o jedną drobną przysługę. Dziewczyna była mile zaskoczona, że przystojny i jurny klient żąda tak mało, chociaż płaci tak dużo. Musiała tylko zadzwonić do jakiejś fryzjerki. Powołując się na znajomość z rzekomą koleżanką, zamówiła wizytę w domu. Podała dokładny adres, podsunięty przez Cichego Boba: 6145 Vipond Drive. 

 

*

 

Ten miły, wiosenny dzionek, zapowiadał się znakomicie. Cichy Bob wziął gorący prysznic, natarł ciało włochatym ręcznikiem i udał się do bejzmentu. Przez godzinę ćwiczył na przemian ciężkimi hantlami i robił pompki oraz brzuszki. Kiedy skończył, powędrował do garażu i ogarnął wzrokiem dzieło, które nie było jeszcze sfinalizowane. Pochylił się nad głęboką dziurą o wybetonowanych elegancko regularnych brzegach. Chwilę dumał, a na jego twarzy wykwitł  chytry uśmieszek. Podjął z posadzki wielką łopatę i metodycznie rozpoczął zasypywanie dołu. Kiedy już wyrównał ziemię, rozrobił w wanience gotową mieszankę cementową i położył pięciocentymetrową szlichtę. Nie miał czasu, nakrył więc robotę starym dywanem w perskie wzory. Wrócił na górę, wykąpał się w wannie, przebrał w nowiutki komplet dżinsowy Wranglera i pojechał do Toronto.

 

Dzień był leniwie ciepły. Słońce zalewało ulice, pastwiąc się nad resztkami brudnego śniegu, zalegającego jeszcze gdzieniegdzie chodniki. Łaził po Yonge Street i oglądał wystawy. Najdłużej przystawał przy sklepikach z bronią. Nic nie kupował, tylko oglądał. Odszukał samochód i przemieścił się na Queen Street, gdzie poczuł się jak u siebie w domu. Wszedł do małej greckiej knajpki i zapytał kelnerkę o właściciela. Po chwili witał się wylewnie z zaflejtuszonym, czarnowłosym grubasem. Pogadali ociupinkę, wymienili uprzejmości i weszli obaj na zaplecze.

 

- Potrzebuję armatę dla obrony własnej - oznajmił Bob z uśmiechem. Czy możesz mi coś pokazać?

 

- A co się stało z tamtym Magnum, co sobie u mnie kiedyś zafundowałeś? - zaciekawił się przebiegły Malaka.

 

- Poszedł się bzykać - uśmiechnął się Bob. Kapy skasowały broń podczas nalotu na chatę. Im już tego z gardła nie wyrwiesz. Tym razem potrzebuję czegoś mniejszego, cichutkiego, czyli  z tłumikiem.

 

Ciąg dalszy za tydzień

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Rząd nie dostrzega systemowej luki - a mógłby zyskać ponad miliard złotych z podatków i uchronić Polaków przed szeregiem zagrożeń. Teraz tracą wszyscy - państwo i konsumenci – alarmuje WEI w nowym raporcie Rząd planuje na 2025 rok rekordowy deficyt w finansach publicznych. Szukając dodatkowych źródeł i oszczędności, władze ignorują zjawisko, o którym od kilku lat alarmują eksperci – szarą strefę na rynku kasyn online. Tylko w zeszłym roku obrót na nielegalnych witrynach hazardowych oferujących kasyna online wyniósł prawie 26 mld zł, pieniądze Polaków trafiły do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. Curacao oraz na Malcie – podaje WEI w raporcie.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:47 Ruszyło głosowanie na Samochodową Premierę Roku OTOMOTO. Wybierz faworyta i wygraj 20 000 zł W ramach konkursu TYTANI OTOMOTO 2024/2025 pojawia się nowa kategoria - Samochodowa Premiera Roku OTOMOTO. To jedyna kategoria, w której zwycięzcę wybiorą fani motoryzacji w otwartym plebiscycie. Za udział w głosowaniu mogą zdobyć nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Głos można oddać do końca stycznia 2025 r. za pośrednictwem strony konkursowej w serwisie OTOMOTO News.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:19 Od 30 lat na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków 14 grudnia 1994 roku Sejm RP zdecydował o powstaniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) – instytucji, która stoi na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków. Od początku działania BFG jest gotowy, by – jeśli zajdzie taka konieczność – wypłacić klientom banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej środki do ustawowego limitu gwarancji, który od 2010 roku wynosi równowartość w złotych 100 tys. euro.Data dodania artykułu: 16.12.2024 11:54
Reklama
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1002 hPa
Wiatr: 14 km/h

Reklama
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama