- Przestraszył nas nie na żarty - mówią pracownice sklepu. - Ten pan wyglądał jakby rzeczywiście czegoś się obawiał. Zastanawiałyśmy się nawet, czy przypadkiem ktoś go nie gonił. Przez tyle lat, co tu pracujemy byłyśmy już świadkami różnych rzeczy. Jednak do sklepu nikt nie wbiegł. Nie widziałyśmy też aby ktoś się obok kręcił.
Policja przyjechała bardzo szybko. Jak mówi właściciel sklepu nie upłynęło nawet pięć minut a radiowóz podjechał na miejsce wezwania. Rzecz w tym, że telefonującego mężczyzny już wewnątrz sklepu nie było. Chwilę przed przybyciem patrolu uciekł w kierunku ulicy Grunwaldzkiej.
Wszystko wskazuje na to, że wbiegł do jednej z kamienic. Policjanci rozpoczęli poszukiwania wzywającego pomocy mężczyzny. Znaleźli go na chodniku obok jednego z domów. Już nie żył najprawdopodobniej spadł z dużej wysokości, ponosząc śmierć na miejscu, w wyniku uderzenia głową o chodnik.
Policja nie udziela informacji na temat tego zdarzenia, ponieważ trwają czynności zmierzające do sprawdzenia czy upadek (z dachu:?) nie wydarzył się przy udziale osób trzecich. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy ofiara uciekła niedługo wcześniej z oddziału psychiatrycznego tomaszowskiego szpitala.
Napisz komentarz
Komentarze