Pamiętacie 13 grudnia 1981? Wielu z Was nie było jeszcze na świecie, kiedy Wojciech Jaruzelski, postanowił wyprowadzić na ulice czołgi przeciwko polskim obywatelom a przysięgające wierność Związkowi Radzieckiemu wojsko, ZOMO, służby bezpieczeństwa i milicja ruszyły, by z zapałem zrobić „porządek” ze związkowcami Solidarności. Po 30 latach znajdują się niestety osoby, które nie tylko zdają się akceptować ale i usprawiedliwiać ten wymierzony w Polaków pucz wojskowy. Rodzinom ofiar komunistycznych siepaczy musiały się „jeżyć włosy na głowach”, jeśli słuchali na przykład wczorajszych popisów retorycznych Janusza Palikota w temacie tegorocznej, okrągłej, rocznicy napaści WRON-y na Polskę.
Trzydzieści lat temu rozpoczął się jeden z najtragiczniejszych okresów w historii powojennej Polski a nawet w historii Polski w ogóle. Trzydzieści sześć lat po zakończeniu II wojny światowej nasz kraj po raz kolejny znalazł się w stanie wojny. Nie było tym razem agresora, nie było najeźdźcy ani wroga zewnętrznego. Wbrew powszechnie utartej opinii nie było także żadnego zagrożenia interwencją militarną ze strony Związku Radzieckiego. Rada Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wprowadzając o północy 13 grudnia 1981 r. stan wojenny w Polsce podzieliła faktycznie społeczeństwo na dwie strony barykady, na tych którzy strzelają i tych do których strzelają. I co najważniejsze, zarówno strzelający jak i ofiary byli Polakami. Po raz kolejny od czasu Wielkiej Wojny do brata strzelał brat. Tym razem jednak w zupełnie innych, jakże dramatycznych realiach geopolitycznych.