Sobotnie popołudnie. Moja partnerka korzystając z pogody, postanowiła się wybrać z naszym, niespełna dwuletnim dzieckiem na spacer.
Skrzyżowanie przy ulicy Św. Antoniego (MC Donald). Pech chciał, iż w momencie znalezienia się już na szosie, z tylniego koła wózka wypadła zawleczka i zwyczajnie ono odpadło. Dodam, że partnerka od urodzenia jest osobą niepełnosprawną fizycznie (silny niedorozwój prawej kończyny – krótsza ręka, dwa palce u dłoni i brak możliwości zginania jej w łokciu) i zrobił się problem. Bowiem mając jedną w 100 proc. sprawną rękę nie była w stanie naprawić tej usterki.
Na szczęście jeden z licznych kierowców, którzy akurat stali na „światłach”, pan ok. 70 lat wykazał się tą „drugą” dłonią, wysiadł z auta i naprawił wózek. Ciekawa jest jednak „nagroda”, jaka go za to spotkała. Kierowcy, którzy czekali na przejazd, początkowo dali znać klaksonem, że bardzo im się spieszy, a kolejno pofatygowali się wyjść z auta po to tylko.....aby starszemu panu naubliżać. Zrobiła się mała awantura, z tego powodu, iż starszy człowiek chciał pomóc niepełnosprawnej matce.
Wyżej wymienionemu panu, jako dziennikarz obywatelski, partner kobiety, a także ojciec dziecka chciałbym podziękować, o reszcie nie wspomnę, bo czytając ten tekst (być może akurat taki kierowca się trafi) na pewno będzie mu niezwykle „miło”.
Niestety praca nad zachowaniem naszych kierowców wymaga jeszcze sporego wysiłku, ale prawda jest taka, iż ten, kto jest gburem w życiu prywatnym, będzie nim także za kierownicą.
Napisz komentarz
Komentarze