Trudno się dziwić, bo nasi sympatyczni Tomaszowianie całkiem niedawno dopiero zeszli z drzew i poprzerabiali swoje wozy drabiniaste na przydomowe kwietniki. Ekonomia również swoje zrobiła, bo mało kogo stać na wyjazd do kurortu, by tam spróbować podreptać po drodze rowerowej (Sopot i całe Trójmiasto). Tam z naszego milusińskiego zostało by tylko futerko. Jakie to szczęście, że „Wistom padł". Nikt już nie musi przymusowo, trzy razy w roku jeździć nad morze do Kołobrzegu, bo skutki mogłyby być fatalne. W naszej „dieriewni spakojna”. Można łazić jak się chce, spać na przystanku, położyć się w poprzek drogi po wychlaniu 14 piw. Niech rowerzyści mają sie na baczności. Wszak to miasto turystyczne.
Sytuacja przedstawia się podobnie na wszystkich drogach przeznaczonych dla rowerów. W ciągu ulic Jana Pawła II i Nagórzyckiej mimo, że wyraźnie oddzielone są i oznaczone pasy dla rowerów i pieszych ci drudzy wbiegają tuż pod koła jadących cyklistów a przecież zadano sobie nawet trud by wymalować przejścia dla pieszych przez ścieżkę rowerową. Z kolei na odcinku prowadzącym do Grot Nagórzyckich spacerowicze z kijkami od nordic walking maszerują raźno całą szerokością ciągu pieszo rowerowego.
Z drugiej strony i rowerzyści również nie pozostają bez winy. Często zdarza się, że poruszają się jezdnią zamiast wyznaczonym dla nich pasem ruchu (co w przypadku ulicy Oskara Lange może być nawet zrozumiałe, ponieważ znajdujące się tam płyty chodnikowe powodują, że przyjemność z jazdy jest na poziomie zera).
Napisz komentarz
Komentarze