Uczniowie i rodzice zwłaszcza najmłodszych dzieci stawiają kategoryczny sprzeciw takim planom. Nikt nie przejmuje się problemem często wielokilometrowych dojazdów uczniów do szkół. Dojazdów, za które przecież także trzeba będzie zapłacić i to bardzo często pieniądze niewiele mniejsze od tych przeznaczanych na funkcjonowanie małych szkół. Co wreszcie stanie się z budynkami likwidowanych szkół? Znam naprawdę mnóstwo przykładów, gdzie właśnie te malutkie, wiejskie placówki posiadają doskonałą, nowoczesną infrastrukturę. Sale gimnastyczne, remonty, wyposażenie – to wszystko inwestycje, na które w ostatnich kilku latach poniesiono bardzo duże nakłady z naszych kieszeni.
Osobnym problemem jest poziom nauczania w małych szkołach. Kolejny zarzut pod ich adresem. Może nie dorównuje on temu wielkomiejskiemu, ale jeśli nawet to tylko z przyczyn czysto technicznych. Mała szkoła ma z kolei jeden niezaprzeczalny atut, w dużych miastach wręcz nie osiągalny – mała szkoła nie tylko uczy, ale i wychowuje. W skuteczny sposób przekazuje takie wartości jak patriotyzm, kulturę i tradycję ludową, poszanowanie drugiego człowieka.
Drastyczne zawężanie programów szkolnych, zwłaszcza w zakresie języka polskiego i historii, płatne szkolnictwo wyższe czy wreszcie wspomniana likwidacja szkół – to wszystko żywcem przypomina mi sytuację z początku lat czterdziestych ubiegłego wieku, kiedy to Polak mógł jedynie umieć czytać, pisać, liczyć do 100 i ciężko pracować. Może to co pisze brzmi brutalnie, ale historia lubi się powtarzać…
Robert Telus
Poseł na Sejm RP
Napisz komentarz
Komentarze