Po raz pierwszy przy uchwalaniu porządku obrad. Radny Grzegorz Sławiński wnioskował o wprowadzenie na sesję dyskusji dotyczącej sytuacji w Specjalnym Ośrodku Szkolno Wychowawczym. Przewodniczący Mirosław Zieliński nie zważając na wniosek próbował nie dopuścić do jego przegłosowania, argumentując, że sprawa można zająć się w punkcie dotyczącym „spraw różnych”. Po raz kolejny dala znać o sobie całkowita niekompetencja dyrektora Zespołu Szkół numer 4, który zapomniał, że wniosek radnego powinien zostać poddany głosowaniu. Sławiński nie dał jednak za wygraną i wymógł przegłosowanie swojego wniosku. Nie zyskał on akceptacji Rady. Głosowało za nim jedynie 8 ośmiu radnych PO i PSL. Radni PiS i SLD zdecydowali, że każą czekać kilka godzin rodzicom niepełnosprawnych dzieci na Sali obrad. Dosyć to zaskakujące w ugrupowaniach, które pragną uchodzić za socjalno – klerykalne lub socjalno - liberalne. Walka o prawa mniejszości ogranicza się u nich jak widać jedynie do obrony dewiantów seksualnych. Nie da się tego nazwać inaczej, jak skandalicznym przejawem arogancji władzy
Temat Ośrodka powracał kilkakrotnie w czasie całej Sesji, jednak apogeum osiągnął w jej końcówce. Po ponad pięciu godzinach cierpliwego oczekiwania, dopuszczono wreszcie do głosu przedstawiciela rodziców dzieci uczęszczających do Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego, którym była pani Dorota Tkaczyk.
- Mówimy o szkole wyjątkowej – przekonywała. – Szkole z 60-letnią tradycją. Nasze dzieci uczęszczając do tej placówki, tak naprawdę nie mają żadnej możliwości wyboru. Nie mogą sobie wybrać innego miejsca, bo niestety są słabsze, głupsze, bo niestety są chore. Według danych Ministerstwa, dzieci, które wymagają specjalnego traktowania jest w Polsce 12% – mówiła przypominając, że w Ośrodku funkcjonują cztery szkoły i internat. – Zaproponowano nam, dzieciom, przeprowadzkę z budynku szkoły podstawowej do budynku internatu. To prawda, że w ostatnim czasie sporo zainwestowano w szkołę, widać jest zmiany. Teraz to, co zostało zmodernizowane, zostanie przekazane poradni pedagogiczno – psychologicznej.
Dorota Tkaczyk skrytykowała całkowity brak komunikacji pomiędzy władzami szkoły, Starostwem Powiatowym i rodzicami. –Jest nam bardzo przykro, że aby dowiedzieć się czegokolwiek musieliśmy wystawać pod gabinetem pana Starosty, musieliśmy dobijać się do radnych, musieliśmy zwracać się do Rzecznika Praw Dziecka i do Rzecznika Praw Ucznia Niepełnosprawnego, bo nikt z nami nie chciał rozmawiać.
Rodzice twierdzą też, że ich dzieci nie mogą ponosić odpowiedzialności za błędne decyzje jakie podjęli powiatowi urzędnicy oraz radni w kwestii likwidacji „Budowlanki” i ulokowania na terenie Ośrodka dzieci z funkcjonującego na ulicy Farbiarskiej internatu. – Przyczepiono do mercedesa przyczepkę, która spowodowała, że zaczęliśmy spalać więcej benzyny i staliśmy się nieekonomiczni. Użyto nawet w rozmowach z nami takiego określenia, że teraz należy zrobić porządek. Tylko, że to nie Jas z trzeciej klasy podjął tę decyzję, więc dlaczego mamy sprzątać jego kosztem.
Przedstawiciele rodziców uważają też, że dyrekcja szkoły nie radzi sobie z problemami. W chwili, kiedy dokonuje się reorganizacja, dyrektor przebywa na zwolnieniu lekarskim. – Straciliśmy zaufanie do osób, którym przez wiele lat ufaliśmy – mówią.
Prawdziwą burzę wywołało jednak stwierdzenie, jakim posłużył się radny Boroń, w czasie posiedzenia komisji Edukacji Rady Powiatu – Te dzieci jakieś takie dziwne a jego wnuczek, to nawet na ściankę wspinaczkową nie pójdzie, bo się tych dzieci boi. Jeśli tak mówi radni, których wybraliśmy, to jak możemy oczekiwać równego traktowania od dziecka 6-7 letniego – przypomniała skandaliczną, przypominającą czasy totalitaryzmu wypowiedź Dorota Tkaczyk. Radny bronił się twierdząc, że został źle zrozumiany, wspierał go także starosta Kagankiewicz. Złe wrażenie jednak pozostało.
Na wczorajszej sesji obecni byli także nauczyciele. Niestety Rada Pedagogiczna nie przygotowała oficjalnego stanowiska w sprawie reorganizacji placówki. – Mamy świadomość, że zmiany w Ośrodku należy przeprowadzić - mówiła jedna z nauczycielek. – Zajmowana przez nas powierzchnia jest duża i na pewno w stu procentach nie wykorzystywana. Nie chcemy się jednak zgodzić na to, by szkoła podstawowa została podzielona i część klas była w jednym budynku a część w innym.
Odpowiadając na zarzuty starosta Piotr Kagankiewicz przypomniał, że to Powiat właśnie pod jego kierownictwem rozpoczął proces inwestowania w Specjalnym Ośrodku Szkolno Wychowawczym. Przedstawił też statystyki mówiące o tym, w jaki sposób szkoła funkcjonowała na przestrzeni minionych kilku lat. – W pierwszej klasie łączonej z drugą mamy po cztery osoby, w trzeciej mamy dwie osoby, w drugiej, w czwartej są trzy osoby. Proszę Państwa przez cztery ostatnie lata podejmowaliśmy decyzję o otwieraniu klas, mimo, że przepisy mówią, że klasa musi liczyć minimum 10 osób. To ja wymuszam integracje? Nie boję się trudnych decyzji. Zróbmy wszystko aby nas było stać na taki Ośrodek, nawet wtedy kiedy do klasy zgłosi tylko jedno dziecko a nie będzie nas stać jeśli będziemy mieć po jednym dziecku w klasie i 70 klas do utrzymania. Nie po to inwestowaliśmy w szkołę miliony złotych, by dzisiaj ją zamykać. (…) Nie godzę się też ze stwierdzeniem, że ktoś musi dreptać wokół mojego gabinetu. Kiedy tylko dostałem sygnał natychmiast się z Państwem spotkałem.
Starosta obiecał jeszcze raz „pochylić” się nad problemem i w poniedziałek przeprowadzić po raz kolejny oględziny ośrodka.
Nauczyciele twierdzą natomiast, że nie wszystkie dzieci trafiają od pierwszej klasy szkoły podstawowej do Ośrodka. Często rodzice zachęcani są, by dziecko kierować do zwykłych szkół podstawowych. Dopiero, kiedy sobie nie radzą trafiają do Szkoły przy ulicy Majowej. Dlatego też klasy gimnazjalne, czy ponadgimnazjalne liczą już po kilkunastu uczniów.
- Jestem przekonana, że tym dzieciom trzeba pomóc – mówiła radna Barbara Klatka. – Pomimo trudnej sytuacji i w Ośrodku i w poradni, która również prowadzi specyficzną działalność, zewrzyjmy szeregi i zróbmy coś dobrego.
Ewa Wendrowska przypomniała, że nie konsultowanie zmian organizacyjnych z Radą Rodziców jest nie zgodne ze Statutem Ośrodka - Panie Starosto, nie byłoby tego zamieszanie, gdyby zapisy Statutu były realizowane. Nasza dzisiejsza dyskusja wynika z braku informacji oraz z tego, że rodzice nie mają zaufania do Starostwa i dyrekcji szkoły. Gdyby był odpowiedni przepływ informacji my byśmy na ten temat tu nie rozmawiali. – Radna podkreślała, że nie ma żadnej koncepcji na nową organizację w szkole. – Wczoraj byliśmy w Ośrodku z komisją edukacji i otrzymaliśmy wyjaśnienie, że póki nie ma dyrektora, to jeszcze nie wiadomo, co będzie w którym miejscu. Dobrze byłoby, gdyby Zarząd Powiatu spotkał się z przedstawicielami dyrekcji, rady rodziców i rady pedagogicznej.
Napisz komentarz
Komentarze