Obowiązek
Obowiązek zapewnienia ochrony przed bezdomnymi zwierzętami jest zadaniem własnym gminy określonym w ustawie o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. Z drugiej strony ustawa o ochronie zwierząt nakazuje zapewnienie właściwych warunków bytowania. Oznacza to, że na gminę w sposób pośredni nałożono obowiązek prowadzenia schronisk dla bezdomnych zwierząt lub zlecania ich prowadzenia podmiotom zewnętrznym
Schroniska prowadzić mogą przedsiębiorcy, którzy otrzymają odpowiednie zezwolenie wydane przez władze gminy. Ich prowadzeniem zajmować się mogą organizacje społeczne, których celem statutowym jest ochrona praw i opieka nad zwierzętami.
Tomaszowskie realia
Schronisko dla bezdomnych zwierząt od 2001 roku prowadzi w Tomaszowie przedsiębiorca, Grzegorz Woskowski. Od samego początku jego działalność oprotestowuje Tomaszowskie Towarzystwo Miłośników i Opieki nad Zwierzętami. Organizacja również złożyła swoją ofertę w 2001 roku, jednak zdaniem komisji przetargowej nie spełniała ona wymogów zawartych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia.
Przedsiębiorca prowadzi swoją działalność z wykorzystaniem majątku gminy i za wynagrodzeniem wypłacanym przez gminę. Na dzień dzisiejszy jest ono określone na poziomie ok. 200 tysięcy złotych rocznie.
Za tę kwotę jest on zobowiązany do utrzymywania schroniska, personelu, opieki nad zwierzętami oraz stałego wyłapywania porzuconych przez swoich często bezmyślnych właścicieli zwierzaków.
Majątek na którym Grzegorz Woskowski pracuje jest, delikatnie mówiąc… zamortyzowany. W żaden sposób nie przypomina nowoczesnych schronisk, które powstają ostatnimi czasy w wielu miastach.
- Kwota jaką miasto przeznacza na prowadzenie schroniska nie zmienia się od lat – mówi Woskowski. – Tymczasem nałożono na nas nowe obowiązki, między innymi związane z obowiązkiem dowozu zwierząt do weterynarza w celu ich „zaczipowania”. W ciągu 10 lat prowadzenia przeze mnie schroniska praktycznie nie czyniono żadnych nakładów inwestycyjnych. Tymczasem moim obowiązkiem nie jest inwestowanie w majątek miasta a utrzymywanie go w stanie niepogorszonym i bieżąca konserwacja. Mimo wszystko staramy się wiele rzeczy robić własnymi siłami.
Ekonomicznych argumentów nie przyjmuje prezes TMiONZ Mieczysława Goździk – Przecież pan Woskowski doskonale wiedział na co się decyduje przystępując do przetargu. Tym samym, godząc się na zaproponowane przez miasto warunki ponosi współodpowiedzialność za stan rzeczy jaki tutaj mamy.
Tomaszowscy urzędnicy o schronisku wypowiadają się niechętnie. – Z końcem pierwszego kwartału wygasa umowa dzierżawcy i jeszcze nie zdecydowaliśmy w jakiej formule będzie dalej schronisko funkcjonować. - dowiadujemy się.
Jednak nie tylko formalno prawny aspekt jest tutaj istotny (chociaż zdrowy rozsądek nakazywałby przejęcie bezpośredniej odpowiedzialności przez gminę). To czy będzie schronisko prowadzone przez przedsiębiorcę, stowarzyszenie, czy też w ramach gminnego zakładu budżetowego ma znaczenie drugorzędne. Bez „zastrzyku” finansowego ukierunkowanego na nakłady inwestycyjne problem nie zniknie a będzie się nasilać. Tymczasem tegoroczny projekt budżetu żadnych wydatków na ten cel nie przewiduje. Kwota zarezerwowana na koszty związane z realizacją wspomnianego na wstępie obowiązku ustawowego utrzymana została na mało realnym, dotychczasowym poziomie.
Po sąsiedzku
W ubiegłym roku gmina Opoczno, nakładem 700 tysięcy złotych wybudowała nowe schronisko dla bezdomnych zwierząt. Nowoczesne, czyste boksy, pozwalające na utrzymywanie zwierząt w prawdziwie humanitarnych warunkach. Aby to jednak było możliwe konieczne są odpowiednie nakłady finansowe.
- Funkcjonujemy dopiero od sierpnia ubiegłego roku - mówi odpowiedzialny za schroniskoJarosław Jurowski. – Szacujemy, że roczny koszt utrzymania naszego schroniska to około 300 tysięcy złotych. Jest tu zatrudniona jedna osoba na stałe. Pozostali to personel z zatrudniony w ramach prac interwencyjnych. Koszty są wysokie ale założyliśmy, że zwierzęta będą utrzymywane tyko na certyfikowanej karmie. Nie przyjmujemy żadnych zlewek ani resztek z restauracji aby zwierzęta nie ulegały zatruciom. Wystarczy popatrzeć jak nasze psy wyglądają. Są dobrze odżywione i zdrowe.
Jurowski podkreśla, że budowa schroniska nie byłaby możliwa, gdyby nie przychylność burmistrza i radnych Rady Miejskiej - Oczywiście, że radni wykazują zainteresowanie. Inaczej nie byłaby możliwa inwestycja - dodaje.
W opoczyńskim schronisku przebywa obecnie około 100 psów ulokowanych w kilkunastu boksach. – Mamy tu po kilka zwierząt w jednym boksie i jak dotąd nie było przypadków pogryzienia. Na tę chwilę ilość miejsc jest wystarczająca. Jednak, w przypadku konieczności ich zwiększenia można szybko to zrobić, ponieważ boksy są zbudowane w systemie kontenerowym. Wystarczy zrobić odpowiednią wylewkę i dostawić kolejny moduł.
Zarządzający schroniskiem przyznaje, że największe problemy z utrzymaniem zwierząt są w zimie – Mamy tu legowiska do wykonania których wykorzystaliśmy palety transportowe i w niskich temperaturach boksy są przez nas dogrzewane.
Opoczno nie jest jedynym sąsiedzkim miastem, gdzie samorząd zdecydował, że zainwestuje w budowę tego typu nowoczesnego obiektu. W ubiegłym roku również Piotrków Trybunalski zainwestował 2,5 miliona złotych na schronisko dla bezdomnych zwierząt. Może w nim równocześnie przebywać nawet 300 czworonogów. Schronisko w wyniku przetargu wydzierżawiono Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami „Zwierzak”. Roczny koszt jego utrzymania to 425 tysięcy. Ponadto w tym roku przewidziano kolejne wydatki inwestycyjne w kwocie 342 tysięcy złotych.
Projekt przebudowy tomaszowskiego schroniska jest ponoć gotowy od kilku już lat. Kto go widział, kto o nim dyskutował? Tego nie wiadomo. Znany jest natomiast szacunkowy koszt jego realizacji, który sięgną ma około 800 tysięcy złotych. Problem w tym, że żaden „radny z kulawą nogą” w odróżnieniu od radnych z Opoczna losem zwierzaków się na poważnie nie zainteresował. Trudno się dziwić skoro psy głosu wyborczego nie mają. Mogą sobie najwyżej poszczekać… Psy szczekają a karawana jedzie dalej.
Kość niezgody
- Od kilku lat , ja i moi poprzednicy, próbujemy walczyć o los przebywających w schronisku zwierząt i wytykamy zaniedbania i oszustwa, których dopuszcza się ten człowiek - pisze w apokaliptycznym tonie w liście do naszej redakcji prezes TTOiMZ, pani Mieczysława Goździk.
Pani prezes pisze nie tyko listy do mediów. Wysyła alarmujące pisma do Urzędu Miasta, spotyka się z radnymi a ostatnio powiadomiła prokuraturę o możliwości niedopełniania obowiązków przez Grzegorza Woskowskiego.
Sprawa ma związek z faktem, że ostatnimi czasy kilka psów mieszkających w schronisku zmarło. Według dzierżawcy schroniska jest to rzecz normalna. Zdaniem Mieczysławy Goździk powodem jest zanieczyszczone szczurzymi odchodami jedzenie, którym zwierzęta są karmione .
- Człowiek ten zamiast zajmować się zwierzętami, na co otrzymuje pieniądze z Urzędu Miasta, zainteresowany jest tylko kasą, którą pobiera za ich sprzedaż, bo trudno to nazwać adopcją – opowiada dziennikarzom.
Konflikt zaostrza się. Coraz częstsze w schronisku są interwencje Policji, która wzywana jest na zmianę to przez jedną, to przez drugą stronę konfliktu. Trzecim podmiotem, który wydaje się z sytuacją nie radzić jest oczywiście Urząd Miasta. Zamiast spór załagodzić zdecydowanymi działaniami, powoduje jedynie jego eskalację.
A miało być tak pięknie
Jakiś czas temu trzy w/w podmioty podpisały porozumienie. Na jego mocy członkowie Towarzystwa oraz wskazani wolontariusze mieli opiekować się zwierzętami rezydującymi w schronisku. Opieka miała polegać między innymi na cotygodniowych spacerach, które są elementem socjalizacji zwierząt. Sielanka jednak nie trwała zbyt długo. Problemy wróciły ze zdwojoną siłą.
Zaczęły pojawiać się coraz mocniejsze słowa i prawdziwe i domniemane argumenty. Mówi się o szantażowaniu urzędników, „szerokich plecach” i oprawcach zwierząt.
Zarządzający schroniskiem nie pozostawał dłużny. Zaczęły pojawiać się obiektywne i subiektywne powody, dla których członkowie nie byli wpuszczani na teren schroniska i dla których odmawiano im wydawania psów na niedzielne spacery.
Obie strony zarzucają sobie wzajem, że nie chodzi im o dobro zwierząt ale o „skok na kasę”, za jaką Urząd kupuje usługę opieki nad porzuconymi, bezdomnymi zwierzętami. Mieczysława Goździk zarzuty odpiera twierdząc, że jej organizacja nie może prowadzić działalności zarobkowej.
W minioną niedzielę Towarzystwo zorganizowało na Kępie „żałobny marsz milczenia”. Nie był on jednak wcale milczący. Pojawiały się po raz kolejny ostre słowa i inwektywy. Nie zabrakło również oskarżeń najcięższego kalibru. Po raz kolejny interweniowała Policja.
- Wolontariuszom i naszym członkom zabrania się od miesięcy wchodzenia na teren schroniska - mówiła prezes. - Pewnie za dużo byśmy zobaczyli. Dlatego prosimy wszystkich o przyłączenie się do nas i wywieranie nacisków w celu definitywnego usunięcia oprawcy biednych i tak już udręczonych psów. Musimy krzyczeć w ich imieniu! Niech śmierć sześciu biednych psów nie będzie daremną ofiarą!
Od 1 kwietnia umowa z Grzegorzem Woskowskim wygasa. Nawet urzędnicy nie wiedzą jeszcze czy zorganizowany zostanie kolejny przetarg na prowadzenie schroniska. Mieczysława Goździk jest natomiast zdania, że zasady przystąpienia do procedur przetargowych zostały tak sformułowane aby uniemożliwić udział innym podmiotom.
Zapewne za kilka a może kilkanaście dni dowiemy się, jakie decyzje dotyczące dalszej formy prowadzenia schroniska zapadły w tomaszowskim magistracie. Jednak bez poważnego dofinansowania i działań o charakterze inwestycyjnym nie można się spodziewać zlikwidowania źródła konfliktu, który przybierać zaczyna astronomiczne rozmiary. Chyba już najwyższa pora, by przestać przerzucać odpowiedzialność na podmiot zewnętrzny a zacząć brać ją na własne barki.
Napisz komentarz
Komentarze