Wielokrotnie powtarzana podczas konferencji MAK informacja (dezinformacja) miała wywołać określony skutek medialny i polityczny – oczernienie i skompromitowanie Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Temu właśnie celowi podporządkowany jest z resztą cały raport rosyjskiego MAK-u. Chodzi też oczywiście o zrzucenie winy i odpowiedzialności za katastrofę 10 kwietnia na stronę polską. Jak inaczej wytłumaczyć całkowity brak jakichkolwiek danych na temat działań strony rosyjskiej obsługującej lot na smoleńskim lotnisku?
W końcowym raporcie MAK nie uwzględniono także prawie 150 stron uwag polskich ekspertów – najwyraźniej były zbyt niewygodne. Przekłamano ponadto odczyty z rejestratorów lotu, pomijając zupełnie jakże istotną komendę pilota oznaczającą rezygnację z lądowania i odlot na lotnisko zapasowe. Rosjanom rzekomo nie udało się jej odczytać. To tylko nieliczne z naprawdę wielu dziwnych niedociągnięć i zbiegów okoliczności po rosyjskiej stronie. Czy w taki sposób zachowuje się ktoś, kto nie ma sobie nic do zarzucenia ani nic do ukrycia?
Fakty mówią tutaj same za siebie. Obawiam się tylko czegoś znacznie gorszego, tego o czym na razie mówi się tylko półoficjalnie i cicho. Obawiam się, że coraz liczniejsze głosy na temat celowego spowodowania katastrofy prezydenckiego Tupolewa, mogą nie być pozbawione sensu i racjonalnych podstaw…
Robert Telus
Napisz komentarz
Komentarze