- Pierwsze pytanie, jakie chciałabym Państwu zadać brzmi: czy Państwo bywacie w schronisku dla bezdomnych zwierząt – zaczęła swoje wystąpienie od pytania Mieczysława Goździk. – Ja będę bardzo wdzięczna, jak Państwo będą towarzyszyć nam chociaż raz w niedzielnym spacerze. Przychodzą tam wolontariusze, wyprowadzamy psy i socjalizujemy. Jesteśmy solą w oku pana kierownika, dlatego że zaglądamy mu tam, gdzie nie chce byśmy mu zaglądali. Psy systematycznie tam proszę państwa znikają. Nie możemy się od nikogo doprosić informacji, co się z nimi dzieje. Nie ma takiej możliwości, żeby ustawa zezwalała na znikanie psów. Ja rozumiem, że pobyt psa, który nie rokuje szans na adopcję jest mało panu kierownikowi wygodny. Psy traktowane są jako towar.
Mieczysława Goździk mówiła też, że przystępując do przetargu na prowadzenie schroniska należy mieć świadomość, że jest to rodzaj posłannictwa i służby. Jej zdaniem wielkim błędem było powierzenie placówki prywatnemu przedsiębiorcy, ponieważ w naszym kraju już odchodzi się od takiej formuły, ponieważ daje ona „duże pole do nadużyć” – Im dłużej i więcej się temu przyglądam, tym bardziej śmierdzi mi tam prokuratorem – mówiła do radnych.
Prezes Towarzystwa zarzucała także prowadzącemu Schronisko Grzegorzowi Woskowskiemu brak odpowiedniego podejścia do ludzi i zwierząt. – Proszę o zwołanie jakieś sesji lub komisji poświęconej temu problemowi – apelowała do radnych. – W schronisku jest wiele do zrobienia.
- Padło wiele ostrych słów ale jest to taka trochę „gra w jedną bramkę” – podsumował wystąpienie przewodniczący Rady Miejskiej Zenon Łaski.
Do dyskusji włączył się Leszek Adamski. Przypomniał nieco niedokładnie (ponieważ nie było to w poprzedniej kadencji ale jeszcze wcześniej, kiedy funkcję prezydenta miasta sprawował brat radnego), że jako zastępca dyrektora istniejącego jeszcze wówczas Zakładu Robót Publicznych, przejmował schronisko od łódzkiego Towarzystwa Opieki nad zwierzętami. Wtedy to powołano pana Grzegorza Woskowskiego na stanowisko kierownika placówki. – Było naprawdę dobrze. Wiele remontów żeśmy tam włożyli i było to wszystko porządku – mówił. – Zgadzam się z tym, że kiedy zaczęło to funkcjonować, jako przedsiębiorstwo, nie podoba mi się też to. Jako przewodniczący komisji rewizyjnej starałem się tam zrobić kontrolę. Poszedłem nawet na kontrole ale stwierdzono, że nie mogę jej przeprowadzić. Jest to dla mnie dziwne, że dajemy środki ale nie możemy przeprowadzi kontroli - radnego oburza, że mimo wydatkowania „dużych pieniędzy” na schronisko nie ma możliwości jego skontrolowania.
Mariusz Węgrzynowski stwierdził, że kierowana przez niego Komisja Spraw Społecznych i Rodziny miała okazję odwiedzić schronisko dla bezdomnych zwierząt i wypracowała nawet jakieś wnioski do kolejnych budżetów miasta. – One tylko zostały uwzględnione w pewnej części, żeby można było wykonać te prace, które by zmieniły na tyle te warunki, aby poprawiło się to wszystko, na co narzekano w tym schronisku.
Stwierdzenie radnego było co najmniej zaskakujące w kontekście wypowiedzi zarówno Grzegorza Woskowskiego, jak i Barbary Misiurskiej, którzy twierdzą zgodnie, że w ostatnim miasto nie zainwestowało żadnych pieniędzy na prace remontowe w Schronisku na Kępie. Ktoś tu kłamie? Na pewno…
Napisz komentarz
Komentarze