Wszystko zaczęło się od tego, że pewna pani od jakiegoś czasu czuła się obserwowana przez bohatera naszej opowieści. Spotykała go zadziwiająco często, a kilka razy miała wrażenie, że jest przez niego fotografowana za pomocą telefonu.
Nic dziwnego, że zaczęła się obawiać. Poprosiła więc swojego męża, by zaczął ją odprowadzać do pracy. Tajemniczy "wielbiciel" zniknął. Nie na długo jednak. Pojawił się ponownie, kiedy mąż przestał eskortować swoją małżonkę.
Pewnego dnia amant wszedł za kobietą do sklepu. Na dziwne zachowanie pana stojącego w kolejce zwróciła uwagę ekspedientka. Zaczęła zadawać pytania, więc mężczyzna ze sklepu po prostu wyszedł. Początkowo wydawało się, że być może próbował dokonać kradzieży. Przejrzano więc zapis zainstalowanego w sklepie monitoringu.
A gdy ją tak ujrzał w refleksach całą
To już mu wtedy brakowało mało
Okazało się, że zamiarem niedoszłego klienta wcale nie była kradzież. Poszukiwał on bowiem całkiem innych emocji. Jakich? Takich, jakie można znaleźć pod damską spódnicą. Trzymając w ręku telefon fotografował intymne części ciała kobiety, która stała przed nim w kolejce.
Ofiara stalkera, bo tak należałoby określić zachowanie mężczyzny zgłosiła sprawę na Policję. Szybko odkryto tożsamość wielbiciela damskich majtek. Okazało się, że jest zatrudniony w jednej ze służb mundurowych i co tu dużo mówić... chluby raczej swym zachowaniem mundurowi nie przynosi.
A gdy zobaczył to czego nie trzeba
To mu się zdało, że to rąbek nieba
Doszło do konfrontacji. Na telefonie mężczyzny znaleziono obciążające fotografie. Rozpoczął się "płacz i zgrzytanie zębów" a także prośby o to, by poszkodowana skargę wycofała. W sprawę włączyła się także żona "fotografa". Prośby i argumenty zrujnowania życia, utraty pracy przyniosły efekt. Skarga została wycofana.
Od samego początku można było podejrzewać, że opisywana przez nas kobieta nie była jedyną ofiarą. Jest mało prawdopodobne, by ktoś o opisywanych skłonnościach ograniczył się do jednego obiektu swego podglądactwa.
A gdy ją ujrzał taką całą w groszkach
To mu się zrobiło jak po dobrych proszkach
Wydawać by się mogło, że prześladowca dostał nauczkę. Nie tylko w formie wstydu, bo i przełożeni i zapewne koledzy z pracy dowiedzieli się o jego skłonnościach, ale przecież i żona nie promieniała zapewne dumą, kiedy musiała przychodzić na Policję oraz prosić ofiarę męża o łaskę. Niestety nauczka, jeśli taka była, miała krótki czas oddziaływania wychowawczego.
A gdy ją ujrzał tak całkiem bez groszków
To nie trzeba mu było nawet dobrych proszków
Pan przeniósł się teraz z ulicy i osiedlowych sklepików do dużych lokalnych supermarketów. Nadal fotografuje to, czego fotografować nie powinien. I właściwie żadna kobieta nie może czuć się bezpieczna.
Temat wydaje się być może nieco frywolny. Tak jest jednak tylko na pozór. Zachowanie takie ma wszelkie znamiona molestowania seksualnego. Ponadto w dobie internetowej komunikacji nigdy nie możemy być pewni, czy nasze fotografie nie zasilą licznych portali z treściami erotycznymi np. w dziale pt. upskirt.
Puć tu do mnie dziecko puć
Ukuj moją starczą chuć
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze